Od ponad 60 lat jesteśmy obecni w strefie zdemilitaryzowanej. Dbamy o to, aby nie doszło do wznowienia konfliktu militarnego między Koreą Płn. i Koreą Płd. Po obu stronach granicy jest rozmieszczonych półtora miliona żołnierzy oraz ustawiono około półtora miliona min – mówi płk Andrzej Różyński, szef Misji Polskiej do Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych na Półwyspie Koreańskim.
Misja Polska do Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych jest pierwszą zagraniczną operacją z udziałem polskiego wojska oraz najdłuższą, gdyż trwa nieprzerwanie od 1953 roku. Jak zmieniała się przez lata?
Płk Andrzej Różyński: Przede wszystkim zmniejszała się liczba żołnierzy nadzorujących zawieszenie broni między Koreą Północną i Koreą Południową. W latach 50. służbę w Misji Polskiej do KNPN pełniło 391 żołnierzy. Od 1960 roku było ich dziesięciu. Dziś jest nas trzech: szef misji, zastępca oraz sekretarz. Największe zmiany w pracach Komisji spowodował upadek muru berlińskiego. Rozpadła się Czechosłowacja, a Czeska Republika wycofała z Komisji swoich przedstawicieli. Korea Płn. uznała, że KNPN jest już niepotrzebna i starała się ograniczać jej prace. Aż wreszcie w 1995 roku polska delegacja zmuszona została do opuszczenia obozu, który znajdował się w północnej części Panmundżomu. Rozpoczął się nowy etap naszej działalności w Komisji.
Na czym polegały zmiany?
Nasza misja nie była już stała, lecz dojazdowa. Początkowo dwa razy, a obecnie cztery razy w roku polska delegacja dołącza do pracujących w Komisji po stronie południowej strefy zdemilitaryzowanej Szwedów i Szwajcarów. To oni na co dzień wizytują linię demarkacyjną.
Czy zmieniły się także zadania?
Niezależnie od stanowiska strony północnokoreańskiej Polska wypełnia swoje zobowiązania zgodnie z Układem Rozejmowym z 1953 roku. Gdybyśmy się wycofali, jak to zrobili Czesi, misja przestałaby istnieć, bo w Komisji zabrakłoby kraju zaproszonego przez Koreę Północną.
Nasza misja polega głównie na nadzorowaniu i obserwacji strefy wzdłuż 38 równoleżnika. Badamy przypadki łamania zawieszenia broni, prowadzimy inspekcje, kontrolujemy ilu żołnierzy i jaki sprzęt znajduje się po obu stronach linii demarkacyjnej. Nie mamy możliwości obserwacji ruchów wojsk północnokoreańskich. Obserwujemy ćwiczenia ogniowe prowadzone przez Koreę Płd. oraz przesłuchujemy uciekinierów z północy. Gdy zajdzie taka potrzeba, podejmujemy dochodzenie.
W jakich sprawach wszczynacie śledztwo?
Gdy padną przypadkowe strzały, naruszona zostanie linia demarkacyjna, uciekinier z Korei Płn. przedostanie się na południe. W ub.r. kilka osób przedostało się do Korei Płd. W 2018 roku było ich dwóch. Uciekinierzy muszą zostać sprawdzeni, a są to długie śledztwa. Nadzorujemy, czy odbywają się one zgodnie z prawem międzynarodowym i humanitarnym.
Jak wygląda dziś strefa demarkacyjna wzdłuż 38 równoleżnika?
Podobnie jak w 1953 roku: ma 4 km szerokości i biegnie wzdłuż granicy między Koreą Płd. i Koreą Płn. Zgodnie z Układem Rozejmowym w strefie po obu stronach mogą stacjonować oddziały liczące maksymalnie po tysiąc żołnierzy, natomiast półtora miliona rozmieszczonych jest na obszarze do 30 km od 38 równoleżnika poza strefę zdemilitaryzowaną. Jest to chyba najbardziej nasycona żołnierzami strefa na całym świecie, jest ona także najbardziej zaminowana – szacujemy, że po obu stronach znajduje się w niej około półtora miliona min.
Nasze sesje plenarne odbywają się w tym samym budynku co w 1953 r. Jest on przedzielony na pół, jedna część znajduje się po stronie północnej, druga – po południowej, granica pomiędzy oboma krajami przebiega dokładnie przez środek stołu, przy którym odbywają się sesje plenarne. W przedsionku po stronie północnej stoi regał z segregatorami, tam zostawiamy nasze raporty – od 1953 r. jeden egzemplarz zawsze przeznaczony jest dla Korei Płn. Podczas sesji plenarnych zajmujemy te same miejsca, co przed 1995 r., czyli siedzimy po stronie północnej – ta symbolika jest ważna.
Podobno przed igrzyskami w Pjongczangu w strefie zdemilitaryzowanej ożyła linia telefoniczna łącząca Koreę Płd. i Koreę Płn.
Północną i południową część Panmundżomu nadal łączy linia telefoniczna, wykorzystano ją do wznowienia rozmów, które dotyczyły prawdopodobnie bezpieczeństwa podczas igrzysk. Poprzednio po północnej stronie nikt nie podnosił słuchawki.
Jak bezpieczna jest dziś strefa wzdłuż 38 równoleżnika?
Południowo- i północnokoreańscy żołnierze są rozmieszczeni tak, jakby prowadzili działania wojenne. Artyleria i wyrzutnie wycelowane są w konkretne cele. Zdarzają się przypadkowe ostrzały. Od 2016 roku odnotowaliśmy także kilka przypadków wejścia na miny, kilku uciekinierów przedostało się z północy na południe, u ujścia rzeki Han zatopiony został statek – nie było jednak większych przypadków ostrzału artyleryjskiego. Wiadomo, że w strefie po stronie północnej jest rozmieszczona broń chemiczna i biologiczna. Ze względów bezpieczeństwa członkowie KNPN przebywający w Panmundżomie wyposażeni są nie tylko w kamizelki i hełmy, ale także w maski przeciwgazowe.
Skoro udział polskich żołnierzy w Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych jest ważny dla utrzymania pokoju w tej części świata, czy nasza misja nie powinna zostać wzmocniona?
Bezpieczeństwo na Półwyspie Koreańskim jest jednym z priorytetów naszego niestałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ podczas kadencji 2018–2019. Pokazujemy, że jesteśmy nie tylko beneficjentem pokoju, ale uczestniczymy w jego budowie, nie tylko na Bliskim Wschodzie czy na Bałkanach, ale także w tak odległym kraju jak Korea. Podczas igrzysk olimpijskich odwiedził nas prezydent Andrzej Duda, który zwiedził strefę zdemilitaryzowaną na granicy obu państw koreańskich. Podczas rozmowy z przedstawicielami Wojskowej Komisji Rozejmowej Dowództwa ONZ zapewnił, że Polska chce na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ angażować się w proces deeskalacji napięcia na Półwyspie Koreańskim. Uważam, że jest szansa na rozstrzygnięcie tego konfliktu w sposób pokojowy. Sądzę, że jest to jedyna droga.
autor zdjęć: ppłk Sławomir Ratyński, arch. prywatne
komentarze