Opowieści żołnierzy poszkodowanych na służbie są podobne: mają problemy ze zdaniem egzaminu z wychowania fizycznego, ale doceniają możliwość pracy na stanowiskach „zdolny z ograniczeniem”. Chętnie też korzystają z kursów podoficerskich, bo kiedyś złożyli wojskową przysięgę i nadal, mimo odniesionych ran, nie chcą rozstać się z armią. Pełnomocnik dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych spotkał się z weteranami z 11 Dywizji Kawalerii Pancernej, aby „wsłuchać się w ich głos i usprawnić system pomocy”. W planach jest już kolejne spotkanie.
Od lat wiadomo, że Żagań wojskiem stoi. Dziś już nie tak licznym, jak dekadę temu, ale nazwa „pancerna stolica Polski” pozostała. W położonym wśród lasów miejscowym garnizonie stacjonuje 34 Brygada Kawalerii Pancernej, której dumą są czołgi Leopard. Kilkanaście kilometrów dalej w Świętoszowie ma siedzibę 10 Brygada Kawalerii Pancernej, a w odległym o blisko 100 kilometrów Międzyrzeczu – 17 Brygada Zmechanizowana. Taka była też trasa naszej marszruty.
Płk Janusz Zając, pełnomocnik dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych ds. weteranów i poszkodowanych oraz Marek Rzodkiewicz, kierownik zespołu wsparcia w Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa postanowili odwiedzić 11 Dywizję Kawalerii Pancernej, aby spotkać się z weteranami, weteranami poszkodowanymi, żołnierzami rannymi na poligonach w kraju oraz ich opiekunami. Jak mówił płk Zając, „chcemy wsłuchać się w ich głos, aby usprawnić system pomocy”. Marek Rzodkiewicz, który był ranny w 2004 roku w Iraku, więc problemy poszkodowanych zna z autopsji, przy okazji informował, czym zajmuje się Centrum Weterana (okazało się, że zaledwie kilka osób uczestniczących w spotkaniu w 10 Brygadzie miało okazję odwiedzić tę placówkę).
Tradycją podobnych wyjazdów są odwiedziny rodzin żołnierzy poległych. Tak było i tym razem. W Sulechowie odwiedziliśmy Ewę i Wacława Kowalewskich, rodziców kaprala Huberta Kowalewskiego, żołnierza 10 Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa. Podoficer zginął w 2008 roku w Afganistanie, gdy konwój, w którym żołnierze wracali ze spotkania z plemienną starszyzną, najechał na minę.
Czarna Dywizja wysyłała swoich żołnierzy niemal na wszystkie zmiany PKW do Iraku i Afganistanu. Większość brała udział w misjach, niektórzy wyjeżdżali wielokrotnie. Samodzielnym referentem do spraw pomocy weteranom poszkodowanym i rodzinom poległych jest w 11 Dywizji Krzysztof Gradys, od lat pomagający poszkodowanym żołnierzom (poprzednio jako pełnomocnik dowódcy wojsk lądowych ds. poszkodowanych w misjach). Ma pod swoją opieką 121 weteranów poszkodowanych oraz sześć rodzin poległych żołnierzy. Od niedawna wspomaga go dwóch etatowych opiekunów – w Świętoszowie (10 Brygada) i w Międzyrzeczu (17 Brygada).
Wizyta przedstawicieli DG RSZ i Centrum Weterana w 11 Dywizji nie była pierwszym takim wyjazdem. Przed miesiącem odwiedzili oni 16 Dywizję Zmechanizowaną, w planach mają wizyty w kolejnych jednostkach, które wysyłały żołnierzy na misje. Okazuje się, że problemy jakie zgłaszają żołnierze, są wszędzie podobne. Z powodu niezdanego egzaminu z WF-u dowódcy zaniżają im ocenę w corocznej opinii. Obecne zapisy właściwie uniemożliwiają ciężej poszkodowanym zaliczenie tego egzaminu, a to sprawia, że są oni pomijani przy przyznawaniu nagród.
Dobrą informacją jest jednak fakt, że sprawdził się system stanowisk dla poszkodowanych z kategorią zdrowia „zdolny z ograniczeniem”, choć zasady orzekania tej kategorii przez wojskowe komisje lekarskie są bardzo rygorystyczne. Obecnie w 11 Dywizji jest 13 takich stanowisk, zajmują je żołnierze poszkodowani w zagranicznych misjach lub podczas służby na poligonach w Polsce (w całym kraju jest ich 78). Są oni także zadowoleni z możliwości dalszego rozwoju zawodowego – kursy podoficerskie ze specjalnym programem szkolenia dostosowanym do osób niepełnosprawnych otwierają perspektywę objęcia stanowisk podoficerskich na specjalnie stworzonych etatach.
Notatka z wyjazdu do 11 Dywizji trafi na biurko dowódcy generalnego, podobne pismo Marek Rzodkiewicz przekaże dyrektorowi Centrum Weterana, który skieruje je do Departamentu Spraw Socjalnych MON. Wszystko po to, aby, jak mówił płk Zając, usprawnić system pomocy poszkodowanym żołnierzom. Załatwienie niektórych spraw zgłaszanych przez żołnierzy wymaga zmian prawnych, inne leżą w gestii dowódcy generalnego, jak np. zorganizowanie dla dowódców jednostek szkolenia na temat systemu pomocy.
Płk Gradys zwracał uwagę, że ważna jest również zmiana mentalności niektórych przełożonych. Zdarza się, że żołnierze, którzy wymagają długiej rehabilitacji i często przebywają na zwolnieniu, traktowani są jak bumelanci, którzy unikają wykonywania obowiązków służbowych. Zdarza się, że przełożony uznaje, że żołnierz nie jest dyspozycyjny i obniża mu ocenę z rocznego opiniowania służbowego. Taki krok ma nie tylko znaczące skutki służbowe, ale przede wszystkim jest głęboko niesprawiedliwy. Czasem po prostu potrzebna jest garść empatii i ludzkie podejście. Ale o tym przepisy nie mówią.
autor zdjęć: ppor. Magdalena Czekatowska
komentarze