To był energetyzujący tydzień – przez kilka dni pokonaliśmy blisko sto kilometrów, oglądając przy tym zapierające dech w piersiach mazurskie pejzaże. Dla mnie to była także okazja, by spędzić więcej czasu z weteranami. Poprzednio spotykaliśmy się z okazji różnych świąt i konferencji, jednak dopiero teraz poczułam to, o czym zawsze mi opowiadali: w grupie jest wielka siła – pisze Małgorzata Schwarzgruber, dziennikarka „Polski Zbrojnej”.
Spływ kajakowy rzeką Krutynią zorganizowany przez Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju zakończył się zawodami na jeziorze Lampackim. Wcześniej na jezioro wpłynęli nasi ratownicy (Bartek i Piotrek) i bojami wyznaczyli przebieg liczącej 200 metrów trasy. Zebraliśmy się na pomoście, by dopingować startujących zawodników. Witek protokółuje, Adam mierzy czas, a linię mety mijają kolejne kajaki. Wreszcie werdykt: najlepszy okazał się Sebastian Boduszek z czasem jedna minuta czterdzieści sekund. Drugie miejsce zajął Zbyszek Kaczmarczyk (z czasem gorszym o 0,4 sekundy), trzecie – Marcin Dojaś, który wyznaczoną trasę pokonał w jedną minutę i pięćdziesiąt sekund. Zwycięzcy otrzymali pamiątkowe medale Stowarzyszenia, dyplomy uznania oraz gratulacje od kolegów.
Czas przekraczania barier
Ostatniego dnia nadszedł czas na podsumowanie spływu. Byliśmy zgodni, że najcięższy był pierwszy dzień, gdy pełni zapału do wiosłowania pokonaliśmy wodą ponad 16 kilometrów (następnego dnia nasze mięśnie odczuły ten wysiłek). Kolejne trasy były już krótsze i pozwalały na większy relaks na wodzie. Bo jak zgodnie przyznają członkowie zarządu Stowarzyszenia: „najważniejsze jest dla nas zdrowie naszych członków”.
– Nigdy nie wiosłowałem, obawiałem się, czy dam radę – mówi Janusz. Witek ze śmiechem przyznaje, że na środku jeziora nie można było odpuścić, trzeba było wiosłować, choć pobolewał bark, a mięśnie odmawiały współpracy. Dla wielu weteranów poszkodowanych spływ kajakowy był wyzwaniem fizycznym. Na mecie czekała jednak satysfakcja, że się udało. – Osobom z ułomnościami ten wysiłek dodawał pewności siebie, bo przekraczali bariery – ocenia Witek. Bartek, który nie rozstawał się z ważącym 25 kilogramów plecakiem medycznym, zużył z niego tylko plastry i bandaże na poobcierane od wioseł ręce (był jednak przygotowany na znacznie poważniejsze urazy).
Spływ spełnił także rolę integracyjną. Podczas trwających do późnych godzin nocnych wspomnień i rozmów okazywało się, że uczestnicy misji ONZ w Egipcie, Syrii czy Libanie znajdują wspólne tematy z weteranami z Iraku i Afganistanu, mimo że operacje, w których brali udział, były tak różne. Byliśmy także zgodni, że „było smacznie”. Stanicę Wodną PTTK w Sorkwitach prowadzi małżeństwo – Dorota i Zbigniew Ramotowscy. Pani Dorota (przepracowała ponad 25 lat, prowadząc wojskowy klub) każdego dnia serwowała nam produkty, które wyrosły w pobliskim ogrodzie lub pochodziły z okolicznych gospodarstw.
Pamiętają o tych, co odeszli
Podczas spływu po raz kolejny zobaczyłam, jak silna jest w grupie weteranów pamięć o poległych kolegach. Na drodze naszych wędrówek znajdowała się miejscowość Piecki. Tam na miejscowym cmentarzu pochowany jest sierż. Krystian Banach, który wraz z czterema kolegami zginął 21 grudnia 2011 roku w Afganistanie. Był to najtragiczniejszy dzień w historii polskiego kontyngentu podczas całej afgańskiej misji. Marek uczestniczył w pogrzebie sierżanta Krystiana Banacha, ale obawiał się, że po tylu latach może nie znaleźć grobu. Drogę wskazał nam miejscowy proboszcz. Zapaliliśmy znicze i chwilą ciszy uczciliśmy pamięć Krystiana i innych poległych żołnierzy. Niedawno minister obrony narodowej zdecydował, że 21 grudnia będzie obchodzony jako Dzień Pamięci Poległych na Misjach.
Cieszę się, że wzięłam udział w tym spływie (na zakończenie dostałam nawet certyfikat), bo po raz pierwszy miałam okazję być z weteranami na co dzień: podczas posiłków, na jeziorze, przy ognisku. Poprzednio spotykaliśmy się z okazji różnych świąt i konferencji. Jednak dopiero teraz poczułam to, o czym zawsze mi opowiadali: w grupie jest wielka siła.
autor zdjęć: Małgorzata Schwarzgruber
komentarze