Potępienie rosyjskiej agresji na Ukrainie, wypracowanie nowej koncepcji relacji NATO z Moskwą oraz militarne wzmocnienie wschodniej flanki – to najważniejsze cele, jakie polska delegacja chce osiągnąć na wrześniowym szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wczoraj rozmawiali o tym posłowie z Komisji Obrony Narodowej.
O polskim stanowisku na spotkaniu państw NATO w Newport (4-5 września) mówił posłom Maciej Jankowski, wiceminister obrony narodowej. Dla państw nadbałtyckich najważniejszym tematem będzie konflikt rosyjsko-ukraiński. – Podczas szczytu zostanie zwołana komisja NATO-Ukraina. Ostatni raz takie spotkanie odbyło się w 2008 roku, kiedy to w Bukareszcie rozmawiano o członkostwie Ukrainy w Sojuszu – przypomniał wiceminister Jankowski. Tym razem posiedzenie komisji ma pokazać Rosji, że NATO wspiera Ukrainę w obecnym konflikcie.
O co zawalczy Polska
Z punktu widzenia polskich interesów ważne jest, by NATO m.in. zwiększyło obecność wojskową na swojej wschodniej flance. Wiąże się z tym konieczność przeprowadzenia przeglądu infrastruktury Sojuszu w państwach brzegowych oraz zwiększenie wydatków na utrzymanie i budowę tam lotnisk, składów paliwowych itp.
Delegacja z Polski, której będzie przewodniczył prezydent Bronisław Komorowski, liczy że rozstrzygnie się kwestia pomocy dla ukraińskiego wojska (od tego zależy m.in. to czy Polska i inne kraje będą mogły sprzedawać Ukrainie broń). Maciej Jankowski podkreślał jednak, że podczas szczytu konkretne decyzje raczej nie zapadną. – Na tym spotkaniu zostaną wypracowane nowe kierunki działania NATO, a przyjęte dokumenty będą miały raczej charakter ogólny. Na konkrety trzeba będzie poczekać – zapowiadał wiceminister.
Nie ukrywał także, że nie wszystkie państwa Sojuszu są tak samo – jak Polska i kraje bałtyckie – zainteresowane wypracowaniem nowych relacji z Moskwą. – Dla nas sprawa konfliktu na Ukrainie i agresji Rosji jest sprawą fundamentalną, ale jeżeli patrzeć na to z perspektywy innych członków z południowej Europy, to ich bardziej martwi dramatyczna sytuacja na Bliskim Wschodzie – zauważył Maciej Jankowski.
Polska delegacja będzie także dążyć do tego, by częściej odbywały się ćwiczenia wojsk NATO oraz by państwa członkowskie Sojuszu zwiększyły budżety obronne. Nie będzie to łatwe, bo Francja czy Wielka Brytania już zapowiedziały, że w przyszłym roku zmniejszą wydatki na obronność.
Co dalej z Afganistanem?
Wśród tematów poruszanych podczas szczytu znajdzie się także kwestia afgańska. – NATO musi zdecydować o kształcie misji w Afganistanie po 2014 roku, a więc po tym jak zostanie zakończona trwająca obecnie misja ISAF. Problem w tym, że po II turze wyborów prezydenckich w Kabulu dwóch polityków uznało się za zwycięzców i nie wiadomo z kim Sojusz powinien podpisać porozumienie – wyjaśniał wiceszef MON. Dodał, że Polska jest gotowa wziąć udział w misji szkoleniowej w Afganistanie, jednak nasz udział będzie dość skromny. – Chodzi o stu kilkudziesięciu żołnierzy i pracowników cywilnych. Ale żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zostały podjęte – zastrzegał wiceminister.
Polscy żołnierze na misjach i w NATO
Posłowie wysłuchali także informacji MON na temat skali zaangażowania polskich sił zbrojnych w zagraniczne misje. Obecnie ponad 700 żołnierzy z Polski bierze udział w 13 misjach, choć, jak przyznał Maciej Jankowski, w części z nich nasza obecność jest jedynie symboliczna. Polska uczestniczy też w międzynarodowych inspekcjach kontrolujących zbrojenia oraz sprawdzających przebieg rozbrojenia (np. likwidację broni chemicznej).
Posłowie chcieli wiedzieć czy polscy piloci, którzy pełnią dyżur bojowy w ramach misji „Orlik” (kontrolującej niebo nad Łotwą, Litwą i Estonią) odnotowali w ostatnim czasie więcej przypadków naruszeń przestrzeni powietrznej przez Rosję. – Takich incydentów jest o 10-15 proc. więcej, jednak nie jest to stan alarmujący. Większość zdarzeń wynikała z pomyłki i nieświadomości pilotów – zapewniał generał broni Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Generał Gocuł mówił także o tym, że 775 polskich oficerów pracuje w NATO oraz w wojskowych strukturach Unii Europejskiej. – Pierwszy raz mogę powiedzieć, że nasze ambicje zostały spełnione, bo nie tylko dostaliśmy dużo etatów, ale przede wszystkim są to stanowiska pierwszoplanowe – przekonywał.
Agencja Kosmiczna jednak w Warszawie
Sejmowa Komisja Obrony Narodowej, wraz z posłami z komisji gospodarki, zajmowała się wczoraj poprawkami Senatu do ustawy powołującej Polską Agencję Kosmiczną. Senatorowie zaproponowali aż 40 poprawek do dokumentu przyjętego wcześniej przez Sejm. Najwięcej kontrowersji wzbudziła propozycja izby wyższej, by siedziba Agencji znajdowała się w Gdańsku, a nie w Warszawie. W głosowaniu wygrała jednak stolica.
Posłowie poparli natomiast inne istotne zmiany m.in. by Rada Agencji miała charakter opiniodawczo-doradczy, a nie doradczo-nadzorczy. To również wzbudziło emocje, bo oznacza umniejszenie roli Rady. Co więcej, Rada będzie jedynie opiniowała kandydata na szefa instytucji. Wcześniej miała ona wybierać osoby, spośród których premier wyłoni prezesa Agencji.
Głównym zadaniem Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA (Polish Space Agency) będzie promowanie i koordynowanie działań polskiego sektora kosmicznego. Dotyczy to zarówno prac badawczo-naukowych, jak i przemysłu. Wprawdzie Polska należy do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) jednak zaangażowanie naszych ekspertów w programy ESA jest minimalne. O powołaniu polskiego odpowiednika międzynarodowej agencji zdecydowały też finanse. Członkostwo w ESA kosztuje nasz kraj kilkadziesiąt milionów euro rocznie, natomiast na POLSĘ mamy wydawać 5-10 mln zł rocznie.
autor zdjęć: arch. NATO
komentarze