Błyskawiczna akcja dwóch żołnierzy z Zamościa uratowała życie mężczyźnie, który w trakcie jazdy samochodem dostał ataku serca. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem i zjechał z drogi. Dzięki reanimacji przeprowadzonej m.in. przez starszych szeregowych Przemysława Pysiewicza i Krzysztofa Zalewę mężczyzna przeżył.
Do wypadku doszło w niedzielne popołudnie w okolicach Bemowa Piskiego w województwie warmińsko-mazurskim. Szkolą się tam żołnierze z 3 Zamojskiego Batalionu Zmechanizowanego, podległego 1 Warszawskiej Brygadzie Pancernej. – Właśnie jechaliśmy z kolegą z Wierzbin do Bemowa Piskiego, to około 10 kilometrów, gdy w połowie drogi zobaczyliśmy, że w rowie leży samochód osobowy. Kilka osób mu się przyglądało – opowiada st. szer. Przemysław Pysiewcz, ratownik medyczny z 3 batalionu.
Żołnierze zatrzymali karetkę wojskową, którą jechali i podbiegli do miejsca zdarzenia. Dowiedzieli się, że wypadek zdarzył się przed kilkoma minutami. Pierwsi świadkowie wypadku zdołali wyciągnąć mężczyznę z auta, podjęto też pierwsze próby reanimacji.
Żołnierze natychmiast sprawdzili, w jakim stanie jest poszkodowany. – Skontrolowałem jego funkcje życiowe, tętno i oddech. Niestety, mężczyzna był nieprzytomny i nie oddychał. Szybko rozpoczęliśmy resuscytację. Krzysiek udrażniał drogi oddechowe i robił sztuczne oddychanie, ja zająłem się masażem serca – opowiada st. szer. Pysiewcz.
Akcja ratunkowa trwała około pięciu minut do przybycia ambulansu. Potem, wspólnie z ratownikami z pogotowia, żołnierze kontynuowali ją jeszcze przez około pół godziny. – Ze względu na brak podstawowych funkcji życiowych akcja nie była łatwa. O życiu tego człowieka decydował przede wszystkim czas – mówi st. szer. Krzysztof Zalewa, kierowca ratownik z 3 Batalionu.
Mężczyzna odzyskał w końcu przytomność, stwierdzono, że przeszedł atak serca. Taką diagnozę potwierdzili także lekarze w szpitalu. Ratownicy z pogotowia podkreślali, że szybka pomoc żołnierzy uratowała mu życie. – W podobnych sytuacjach liczy się każda chwila, bo bardzo wiele zależy od szybkości udzielonej pomocy. Już po czterech minutach w niedotlenionym mózgu mogłyby powstać nieodwracalne zmiany, które uniemożliwiłyby uratowanie poszkodowanego – mówi st. szer. Pysiewicz.
45-letni mężczyzna może mówić o dużym szczęściu. – Zrobiliśmy to, co do nas należało. Uratowanie życia człowiekowi jest najlepszą nagrodą – mówi st. szer. Zalewa, który razem z kolegą dzwonił później do szpitala, by dowiedzieć się o stan chorego.
Obaj szeregowi w wojsku służą od siedmiu lat. – Jestem dumny, że mam w brygadzie żołnierzy, którzy udowadniają na co dzień, że są dobrze wyszkolonymi profesjonalistami i zawsze można na nich liczyć – mówi płk Krzysztof Radomski, pełniący obowiązki dowódcy 1 Brygady w Wesołej.
Płk Radomski wystąpił z wnioskiem do dowódcy 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej o wyróżnienie obu żołnierzy.
autor zdjęć: arch. 1 Warszawskiej Brygada Pancerna
komentarze