Chyba każdy widział zdjęcia polskiej bazy w Ghazni, ale mało kto słyszał jej dźwięki. Część z nich towarzyszy nam praktycznie cały czas. Są takie, które nas irytują. I takie, których choć słyszeć nie lubimy, są bardzo ważne. Postaram się byście choć trochę usłyszeli je w swojej wyobraźni – pisze w Afganistanu Monika Krasińska, dziennikarka, pasjonatka tego, co z pozoru wydaje się niekobiece – wojska i górnictwa.
Zacznijmy od dźwięków, które przez pierwsze dni mogą nas naprawdę męczyć. Po pewnym czasie jednak człowiek po prostu się do nich przyzwyczaja i nie zwraca na nie uwagi. Praktycznie przez całą dobę słychać tu śmigłowce, startujące i lądujące – polskie, amerykańskie, wojskowe czy też firm prywatnych. Jeden odlatuje, drugi ląduje i tak na okrągło. Co kilka minut odzywają się także klimatyzatory, w które wyposażone jest tu każde pomieszczenie. W zimie dzięki nim jest ciepło, w lecie pomagają przetrwać upały. Ich buczenie jest więc nieodłącznym elementem bazowego życia. Odgłosy strzałów też nikogo tu nie dziwią. Nie, nie chodzi o atak na bazę czy strzelaniny poza nią. Po prostu praktycznie non stop ktoś ćwiczy na strzelnicach, które znajdują się na terenie bazy.
Ja tym razem mam dodatkową atrakcję. Mieszkam w kontenerach, w dość ciekawym miejscu, dzięki temu co noc i nad ranem mam „przyjemność” słyszeć startującego lub lądującego bezzałogowa. Z racji wydawanego odgłosu nazywany jest tu „kosiarką”. Możecie się więc domyślić jak „przyjemny” odgłos towarzyszy wieczornym próbom zaśnięcia i co „radośnie” budzi mnie bladym świtem. Wyobraźcie sobie, że nad ranem wasz sąsiad postanawia skosić tuż pod waszym oknem trawę – tu jest tylko taka mała różnica, że nie mogę wstać i pokrzyczeć na niego, że oszalał.
Choć na początku wszystko to może denerwować, z czasem człowiek przyzwyczaja się do tego, jak do odgłosów samochodów, gdy mieszkasz w mieście. Staje się to do tego stopnia normalne, że po powrocie z misji zaczyna ich brakować.
Drugi rodzaj odgłosów w bazie jest bardzo ważny. Chodzi głównie o komunikaty, które albo nas o czymś informują albo przed czymś ostrzegają. Najważniejszym alarmem jest „Incoming”, który oznacza, że baza została zaatakowana. Bezpośrednio albo poprzez ostrzał.
Nie wiadomo, czy zastanie cię gdy śpisz, pod prysznicem czy w budynku. Reakcja, bez względu na miejsce, w którym się jest, zawsze powinna być taka sama, czyli tzw. „gleba”, osłonięcie głowy i nasłuch. Potem szybkie przemieszczenie się do schronu i kilkanaście, a czasami i kilkadziesiąt minut oczekiwania na odwołanie alarmu. To co opisałam jest procedurą stworzoną przez ISAF i prezentowaną podczas wizyty w bazie. Oczywiście z premedytacją piszę „powinna” ponieważ, co najlepiej wiedzą żołnierze, różnie z tą reakcją bywa.
Kolejny istotny komunikat dotyczy „dress kodu”. Oczywiście nie chodzi o to, jaka w danym dniu jest moda w bazie. „Dress kod” w bazie jest trzystopniowy 1, 2, 3 i określa, czy można chodzić w mundurze, czy trzeba mieć na sobie kamizelkę ponieważ np. pojawiło się jakieś zagrożenie i wreszcie, czy trzeba mieć na sobie nie tylko kamizelkę ale i hełm.
Jeszcze inni komunikat dotyczy wezwania do szpitala dawców z potrzebną właśnie grupą krwi. Często, gdy przywożeni są ranni, praktycznie natychmiast potrzebna jest transfuzja. Wtedy bez względu na porę dnia czy nocy, jeśli mam taką grupę krwi jaka jest potrzebna, po prostu wstaję i idę do znajdującego się w bazie polowego szpitala. Oczywiście do oddania krwi nikt nie jest zmuszany. Decyzję o tym, czy oddamy krew każdy podejmuje sam. Gdy jesteśmy już w szpitalu, pielęgniarka informuje, czy krew ta zostanie wykorzystana do ratowania polskiego, amerykańskiego czy afgańskiego żołnierza.
Często słyszymy także komunikat dotyczący kontrolowanej detonacji lub o strzelaniu artylerii. Czasami trzeba po prostu wysadzić w powietrze starą czy wadliwą amunicję lub ładunki wybuchowe, jakie znaleziono w kryjówkach talibów. Strzelanie artylerii jest natomiast bardzo potrzebne między innymi po to, by „zaznaczyć”, że jesteśmy zawsze w pełnej gotowości.
Oczywiście trudno wymienić wszystkie informacje i sygnały jakie płyną z głośników, zawsze jednak reakcja jest jedna. Na sekundę zamierają rozmowy…
autor zdjęć: Monika Krasińska
komentarze