Będą ćwiczyć skoki spadochronowe w dzień i w nocy, w różnych warunkach atmosferycznych, nawet przy silnym wietrze. A przy tym… nie opuszczą nawet sali wykładowej. Dęblińska Szkoła Orląt chce kupić nowoczesny symulator do nauki lotów ze spadochronem ratowniczym. Będzie to pierwsze takie urządzenie w Polsce.
Przetarg na symulator został już ogłoszony, ale na jego rozstrzygnięcie musimy poczekać jeszcze kilka dni. – Symulator pomógłby przygotować lotników do sytuacji ekstremalnych, jakie mogą się zdarzyć podczas lądowania ze spadochronem ratowniczym. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować nasze plany – mówi mjr Dariusz Piątkowski z Zespołu Szkolenia Wysokościowo-Ratowniczego Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych.
Z symulatora będą korzystać podchorążowie – piloci i nawigatorzy samolotów i śmigłowców. W skład zestawu wchodzą: stanowisko dla instruktora i ucznia, system informatyczny i system wyświetlania obrazu z wyświetlaczem 3D (montowany na głowie ćwiczącego), uprząż spadochronu i wyposażenie pomocnicze.
Jak działa symulator? Na początek trzeba założyć uprząż spadochronową i specjalne gogle. Patrząc przez okulary pilot obserwuje ziemię z góry, uczy się właściwie sterować spadochronem i lądować w bezpiecznym terenie. To właśnie od umiejętności sterowania zależy gwarancja bezpiecznego lądowania. – Ćwiczący powinni trenować, by później wiedzieć, jak podczas opadania omijać lasy, jeziora i rzeki. Muszą szukać płaskiego terenu do lądowania. Ćwiczenie na symulatorze uzmysłowi im, jak może wyglądać procedura lądowania ze spadochronem ratowniczym, np. po katapultowaniu się – dodaje mjr Piątkowski.
Symulacja jest na tyle rzeczywista, że skoczek dzięki trójwymiarowej grafice odczuje wszystkie nierówności terenu, a także zmiany pogody i prędkość wiatru.
Zgodnie z przepisami lotnicy muszą dwa razy w roku trenować w uprzęży spadochronu ratowniczego, a podczas służby wojskowej przynajmniej trzy razy skoczyć ze spadochronem.
autor zdjęć: Jacek Jabłoński
komentarze