Konflikt w Syrii budzi obawy, czy podczas walk nie zostanie użyty potężny arsenał broni chemicznej, jaki najprawdopodobniej znajduje się w tym państwie. Bezpieczeństwo tych zasobów oraz groźba ich użycia lub rozprzestrzenienia w regionie stanowią istotne wyzwanie zarówno dla sąsiadujących z Syrią krajów, jak i dla Stanów Zjednoczonych. Dzięki deklaracjom i działaniom zainteresowanych stron czarne scenariusze wydają się mało realne, choć nie można ich całkowicie wykluczać – pisze dr Marcin Andrzej Piotrowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, były dyplomata i polski oficer łącznikowy przy Biurze Specjalnego Przedstawiciela USA ds. Afganistanu i Pakistanu oraz przy Sekretariacie Międzynarodowej Grupy Kontaktowej ds. Afganistanu i Pakistanu.
Według zachodnich źródeł Syria ma największy arsenał broni chemicznej (szacowany na 500–1000 t) na Bliskim Wschodzie oraz zdolność do produkcji kilkuset ton sarinu, gazu musztardowego i VX rocznie. Ośrodki produkujące te gazy oraz składy amunicji, w których są przechowywane, zidentyfikowano w Aleppo, Latakii, Hamie, Homsie i Damaszku. Wszystkie, poza Latakią (tradycyjne zaplecze syryjskich alawitów oraz władz), znajdują się na terenach walk sił rządowych ze zbrojną opozycją.
Domniemany arsenał chemiczny rozwijany był od 1973 roku, początkowo z udziałem Egiptu i ZSRR. Budowano go jako przeciwwagę dla zasobów nuklearnych Izraela i miał być wymierzony w główne miasta tego państwa. Trudno natomiast zweryfikować doniesienia o bliskiej współpracy Syrii przy produkcji broni chemicznej z Iranem i Koreą Północną. Wywiad Stanów Zjednoczonych nie wyklucza także możliwości prowadzenia przez Syrię eksperymentów z bronią biologiczną (wąglikiem i wirusem ospy).
Syria ma również znaczne możliwości w dziedzinie środków przenoszenia głowic chemicznych. Wśród nich należy wymienić różnego typu pociski artyleryjskie i balistyczne oraz bomby przeznaczone dla rozbudowanego lotnictwa wojskowego. Jest wielce prawdopodobne, że większość posiadanych głowic z sarinem i gazem VX stanowi uzbrojenie czterech elitarnych brygad pocisków balistycznych (łącznie 84 mobilne wyrzutnie), wyposażonych w różnorodne ich modele, takie jak Scud, SS-21, Frog-7 i Fateh-110 (według różnych szacunków armia syryjska dysponuje około 200, a nawet 600 takimi pociskami).
Zainteresowane strony oraz eksperci wskazują na różne scenariusze przebiegu konfliktu w Syrii. Wyjątkowo groźne skutki miałyby przede wszystkim użycie przez władze tego państwa swojego arsenału przeciwko krajom, które zdecydowałyby się na interwencję w trwającym konflikcie lub jako ostateczny odwet przeciwko Izraelowi, oraz jego wykorzystanie przeciwko zbrojnej opozycji i ludności cywilnej. Może też nastąpić transfer części arsenału do sojuszniczego Hezbollahu w Libanie oraz przejęcie niewielkiej jego części przez członków Al-Kaidy zasilających szeregi syryjskiej opozycji. W każdym przypadku można zakładać niekorzystne implikacje, w tym wykraczające poza samą Syrię. Scenariusze te są obecnie mało prawdopodobne, choć dynamika rozwoju konfliktu oraz sytuacji politycznej mogą zmienić tę ocenę.
Obecnie rząd Baszara al-Assada nadal kontroluje większość kraju, jednostki zaś dysponujące bronią chemiczną należą do najbardziej wobec niego lojalnych. Małe ryzyko takich czarnych scenariuszy należy jednak rozpatrywać także w kontekście już sformułowanych deklaracji Syrii, jej sąsiadów i państw Zachodu.
Kwestia kontroli arsenału chemicznego jest obecna w polityce państw zachodnich od początku syryjskiego konfliktu. Ze względu na spekulacje medialne w lipcu 2012 roku rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Syrii zadeklarował, że jej władze nigdy i pod żadnymi warunkami nie użyją broni niekonwencjonalnej przeciwko własnej ludności cywilnej. Mogą natomiast zastosować ją w przypadku agresji zewnętrznej. Podobne zapewnienia strony syryjskiej uzyskały także władze Rosji oraz przedstawiciele sekretarza generalnego ONZ. Zwraca również uwagę ewolucja postaw Izraela i Stanów Zjednoczonych. O ile w 2011 roku władze pierwszego z tych krajów wyrażały obawy w związku z arsenałem Syrii, o tyle w ostatnich miesiącach przedstawiły ocenę, że pozostaje on relatywnie bezpieczny. Izrael skupił się również na werbalnym odstraszaniu Syrii i Hezbollahu od realizacji planów ewentualnych transferów broni chemicznej: taką możliwość uznano za casus belli oraz powód do działań wojskowych. Pod koniec sierpnia 2012 roku podobne stanowisko zajął prezydent USA, który określił ewentualność tych transferów lub użycia przez Syrię broni chemicznej przeciwko cywilom jako przekroczenie „czerwonej linii”, wymagającej amerykańskiej reakcji.
Problem arsenału chemicznego Syrii należy postrzegać także w świetle doświadczeń USA z interwencji w Iraku oraz niedawnej operacji NATO w Libii. W obu przypadkach wystąpiły problemy na skutek niewystarczających informacji oraz niewłaściwego rozpoznania obiektów z tajnymi arsenałami. Brak pełnej wiedzy oraz upolitycznienie ocen wywiadowczych USA miały szczególnie dotkliwe konsekwencje dla legitymizacji oraz kształtu amerykańskiej obecności wojskowej w Iraku po 2003 roku. Ponad dwustutysięczne siły, które miały stabilizować sytuację w Iraku, przez kilka miesięcy koncentrowały się na zabezpieczaniu domniemanych i, jak się okazało, zupełnie pustych składów broni. Jednocześnie zignorowano postępującą destabilizację porządku i stanu bezpieczeństwa w tym kraju. Zupełnie innym – lecz równie istotnym – przypadkiem jest konflikt w Libii, gdzie także występowały obawy o bezpieczeństwo jej arsenału chemicznego.
Obecność arsenału chemicznego i zaplecza służącego do jego produkcji w Syrii wprowadza dodatkowy czynnik do bardzo skomplikowanej sytuacji wojny domowej. Dzięki bardziej precyzyjnym deklaracjom władz tego kraju oraz groźbom reakcji USA celowe użycie lub transfery takiej broni są mało realne. Możliwości wojskowe Izraela także wykluczają raczej jej większy transfer w ręce Hezbollahu. Główne obawy można wiązać ze scenariuszem przejęcia niewielkiej ilości broni chemicznej przez członków Al-Kaidy, walczących po stronie syryjskiej opozycji. Z tych względów amerykańscy wojskowi rozpatrują możliwość rajdów sił specjalnych, zmierzających do przechwycenia terrorystów i transportów z takimi głowicami lub ich elementami. W świetle niedawnych doświadczeń z Iraku i Libii najmniej pożądana byłaby interwencja większego kontyngentu „koalicji chcących” w celu zabezpieczenia arsenałów chemicznych w Syrii lub jako reakcja na ludobójstwo z użyciem takiej broni. Odpowiedź wojskowa na taki rozwój wypadków oznaczałaby wciągnięcie sił interwencyjnych w konflikt wewnętrzny. Potencjalnie większa rola NATO i OPCW (Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej) w przyszłości i po zakończeniu walk w Syrii mogłaby się wiązać z demontażem tego arsenału. Już teraz warto rozważyć możliwy wkład w tej dziedzinie powstającego właśnie w Tarnowie Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego OPCW. Centrum to planowało opracowanie koncepcji bezpieczeństwa chemicznego dla Kenii, jednak demontaż arsenałów chemicznych Syrii mógłby stać się jego priorytetowym zadaniem w 2013 roku, co wpłynęłoby na większe wsparcie finansowe i eksperckie (także spoza wiodących krajów OPCW).
Pełny tekst artykułu dostępny jest na stronie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Reżim syryjski jest oskarżany o użycie broni chemicznej przeciwko ludności cywilnej i żołnierzom armii rebeliantów. Więcej czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Krwawy samobójczy zamach w meczecie
Celem napastnika był najważniejszy w kraju sunnicki imam, który wbrew poglądom większości współwyznawców poparł stronę rządową. Zginęły 42 osoby, a 84 zostały ranne. To pierwszy w historii syryjskiego konfliktu samobójczy zamach w meczecie. |
komentarze