Wojna secesyjna podzieliła Stany Zjednoczone na dwa wrogie obozy. Nie inaczej było z żyjącą w Ameryce polską społecznością. Byli jednak i tacy, którzy doświadczyli służby w… obu walczących ze sobą armiach. Oto historia jednego z nich.
1 lutego 1861 roku Teksas przystąpił do konfederacji stanów, które zerwały unię z Północą. Od tego dnia Teksańczycy zmuszeni byli przysięgać na wierność stanowi Teksas i konfederacji. Oczywiście dotyczyło to także zamieszkujących ten stan Polaków, którzy jednak w większości niechętnie opowiadali się po stronie niewolniczego Południa, a jeszcze bardziej niechętnie wstępowali w szeregi konfederackiej armii. Wielu polskich emigrantów uciekło do Ameryki przed poborem do wojsk państw zaborczych i nie chciało nawet myśleć o wojsku w nowej ojczyźnie. Były jednak wyjątki od tej reguły – ludzie, których ciągnęło do wojaczki niezależnie od miejsca i strony konfliktu. Jeden z nich to Peter Kiolbassa (Piotr Kiołbassa), dwudziestoośmioletni Polak, który jako dziecko wyemigrował z rodzicami z Górnego Śląska i w 1855 roku zamieszkał w osadzie Panna Maria w teksaskim okręgu Karnes. Była to pierwsza polska parafia w Ameryce Północnej (założona w 1854 roku). Kiolbassa, mimo młodego wieku, był w polskiej społeczności nie byle kim, gdyż piastował funkcję nauczyciela i organisty w miejscowym kościele. Jako jeden z nielicznych znał język niemiecki oraz mógł się porozumieć po angielsku i hiszpańsku.
Rebeliant
Po wybuchu wojny secesyjnej wstąpił do kompanii Panna Maria Greys i objął w niej funkcję trębacza. Ten oddział, liczący ponad 40 żołnierzy, został sformowany w stolicy okręgu Helenie nie tyle do walki z Jankesami, ile do obrony przed Indianami i bandami Meksykanów, którzy wykorzystując wojenną zawieruchę, zaczęli najeżdżać ze zdwojoną siłą okoliczne osiedla i farmy. Wbrew nazwie, która mogłaby wskazywać na polski charakter formacji (i która zmyliła niektórych historyków nazywających ją „polską kompanią” w konfederackiej armii), prócz Kiolbassy w oddziale służyło tylko kilku Polaków.
W kwietniu 1862 roku młody Polak w Hempstead zmienił przydział i został trębaczem w 2 Pułku Brygady Teksaskich Ochotników Konnych. Do tego oddziału ochotnik musiał przyprowadzić z sobą konia i ekwipunek. Kiolbassa, jak odnotowano w kancelarii kompanii, miał rumaka za 150 dolarów i ekwipunek za 40 dolarów. W październiku tego roku nazwę kompanii zmieniono na 1 Szwadron 24 Pułku Kawalerii Teksaskiej pułkownika F.C. Wilke’a i skierowano do Shreveport w Luizjanie, a następnie do El Dorado w Arkansas. Wbrew nazwie miasta w jego garnizonie odebrano Teksańczykom konie z powodu braku furażu i przekazano je innym jednostkom kawalerii. Dzięki temu znowu zmieniono nazwę pułku na 24 Pułk Teksaskiej Kawalerii Spieszonej pułkownika Wilke’a. Wywołało to wielkie niezadowolenie wśród kawalerzystów, którzy od dziecka przysposabiani byli do jazdy konnej i nie wyobrażali sobie służby wojskowej w piechocie.
W forcie Arkansas
Spieszeni kawalerzyści otrzymali rozkaz udania się do fortu Arkansas, leżącego u ujścia rzeki Arkansas do Missisipi. Po przybyciu na miejsce dostali się pod rozkazy komendanta fortu, generała Thomasa J. Churchilla. Oddelegowano ich do poprawiania umocnień fortu i ćwiczeń strzeleckich. Stali się częścią załogi placówki, która miała bronić wstępu do ujścia Missisipi. Służba tutaj nie była zbyt ciężka, tym bardziej że zima 1862/1863 okazała się łagodna, a wyżywienie było całkiem znośne. Spokojna służba nie miała jednak trwać długo, bo do fortu zaczęła zbliżać się armia Stanów Zjednoczonych.
Wieczorem 9 stycznia 1863 roku załogę poderwał okrzyk wartownika: „Jankesi na Arkansas!”. W górę rzeki płynęły opancerzone kanonierki wojsk Unii. Teksańczycy ze spieszonego oddziału kawalerii zajęli pozycje w okopach o kilka mil w dół rzeki, stanowiąc tym samym pierwszą linię obrony. W nocy spadł rzęsisty deszcz i okopy konfederatów zmieniły się w bagnisko. Następnego dnia kanonierki podpłynęły w pobliże fortu i otworzyły ze swoich dział huraganowy ogień w stronę pozycji „szarych kurtek”. Pod osłoną tego ostrzału na brzeg zaczęli desantować się żołnierze Unii. Pułkownik Wilkes rozkazał swoim ludziom mierzyć nisko, w kolana unionistów. Obustronna kanonada trwała do godziny 14 po południu. W tym momencie generał Churchill rozkazał wycofać się żołnierzom na drugą linię obrony wobec próby oskrzydlenia obrońców przez kawalerię wroga. Po zapadnięciu zmroku do pozycji rebeliantów znowu zbliżyły się kanonierki i wznowiły ostrzał. Większość pocisków padała niecelnie, ale ciągła kanonada nie pozwoliła konfederatom zmrużyć oka, a na drugi dzień czekał ich szturm generalny „granatowych kurtek”...
11 stycznia rano ruszyło natarcie unionistów od strony lądu i rzeki. Artyleria kanonierek wreszcie wstrzelała się w nieprzyjacielskie pozycje i zniszczyła większość dział fortu, a okopy zasypało kilka tysięcy „granatowych kurtek”. Jednak konfederaci zdołali odeprzeć ten atak. 24 Pułk Teksaskiej Kawalerii Spieszonej walczył w tym dniu na prawym skrzydle obrony. Natarcie Jankesów zostało odparte, ale rebeliantom zostały do obrony tylko muszkiety i bagnety. Generał Churchill nawoływał do dalszej twardej obrony: „Chłopcy, utrzymamy fort albo wszyscy zginiemy w tych okopach!”. Jednak część żołnierzy nie podzielała już tej opinii.
Gdy w oddziałach federalnych trąbiono do kolejnego szturmu, na pozycjach 24 Pułku Teksaskiej Kawalerii Spieszonej pojawiły się białe flagi. Towarzysze broni Petera Kiolbassy postanowili się poddać. Zanim oficerowie zdołali zerwać białe szmaty, Jankesi wdarli się w szeregi konfederatów i fort Arkansas został zdobyty. Do niewoli poszło ponad 5000 rebeliantów.
Mimo że w szturmie fortu zginęło wielu żołnierzy Unii zwycięzcy wobec jeńców zachowywali się humanitarnie, a nawet przyjaźnie, dzieląc się z nimi swoimi racjami żywności i wyrażając podziw za dzielną obronę. Jeden z oficerów kawalerii Unii komplementował Teksańczyków za ubicie pod nim dwóch koni i zabicie wielu ludzi z jego sztabu.
Zmiana barw
12 stycznia jeńców załadowano na statki i ruszono w dół rzeki Arkansas do Missisipi, aby popłynąć w górę tej rzeki przez Memphis i St. Louis do Alton w Illinois. Na stacji kolejowej w Alton załadowano rebeliantów do wagonów pociągów, które porozwoziły ich do obozów jenieckich na Północy. Peter Kiolbassa z większością żołnierzy 24 Pułku trafił na początku lutego do obozu w Camp Bulter niedaleko Springfield w stanie Illinois. Teksańczyków – nienawykłych do zimna – zaskoczyły niezwykle niskie temperatury panujące na Północy. W czasie transportu w bydlęcych wagonach wielu z nich zamarzło lub odmroziło sobie kończyny.
Peter Kiolbassa stracił nadzieję na szybkie odzyskanie wolności, ale nieoczekiwanie już po kilku dniach pobytu w obozie stanął „po drugiej stronie barykady”. Komendant obozu w Camp Bulter, pułkownik W.F. Lynch, wysłał list do swych zwierzchników z propozycją zwolnienia tych jeńców, których wcielono do armii rebelianckiej wbrew ich woli. Po złożeniu przysięgi na wierność Unii mieli zasilić szeregi armii federalnej. W liście zaznaczył, że tyczy się to przede wszystkim cudzoziemców – „Niemców, Polanderów i innych”. 7 lutego 1863 roku komendant okręgu wojskowego Ohio, generał Nathaniel C. McLean, wyraził na to zgodę, dzięki czemu większość emigrantów opuściła mury obozu.
Były trębacz kawalerii teksaskiej, choć uczciwie nie mógł przyznać, że do wstąpienia w szeregi wojska rebeliantów został zmuszony siłą, złożył przysięgę na wierność rządowi Stanów Zjednoczonych, po czym wstąpił na ochotnika do szwadronu D 16 Pułku Kawalerii Illinois. Nieprzypadkowo wybrał tą jednostkę, gdyż było w nim wielu Niemców, z którymi mógł się porozumieć. W 16 Pułku służył dwa lata. W jego szeregach brał udział między innymi w bitwie o Atlantę w stanie Georgia w lipcu 1864 oraz w bitwach pod Knoxville i Nashville w końcu tego roku. Służbę w kawalerii Stanów Zjednoczonych rozpoczął w stopniu kaprala, następnie został pierwszym sierżantem, by wreszcie na początku roku 1865 w Lexington w stanie Kentucky otrzymać promocję oficerską. W randze kapitana został dowódcą szwadronu E 6 Pułku Murzyńskiej Kawalerii Stanów Zjednoczonych. W armii służył do 1866 roku.
Kariera w Chicago
Po wojnie rozpoczął się w historii Stanów Zjednoczonych burzliwy okres, nazwany rekonstrukcją. Byłe stany konfederackie pogrążyły się w chaosie i bezprawiu, z którymi starała się uporać nowa administracja federalna. Nie inaczej było w Teksasie. Kapitan Kiolbassa jako były żołnierz Unii, który zdradził szeregi konfederatów, nie miał czego szukać w swoich rodzinnych stronach. Co gorsza, był z pochodzenia Polakiem, którzy prócz wyzwolonych Afroamerykanów byli początkowo jedynymi zwolennikami rządów federalnych w Teksasie. Trzeba pamiętać, że w tym okresie Kongres USA pozbawił większość konfederatów praw wyborczych i rugował ich z ważniejszych urzędów publicznych. Kiolbassa wyjechał do Chicago i wstąpił do miejscowej policji. W 1867 roku został sierżantem i sekretarzem komendanta policji miasta Chicago. Na tym stanowisku służył dwa lata. Gdy sytuacja w Teksasie trochę się uspokoiła, wrócił do Panny Marii i ponownie został nauczycielem. Jednak w latach osiemdziesiątych opuścił Teksas już na zawsze i znowu wyjechał do Chicago. Odnowił służbę w policji, by po pewnym czasie przejść do Departamentu Ceł. W 1891 roku objął wysokie i odpowiedzialne stanowisko skarbnika miasta Chicago. Zmarł 23 czerwca 1905 roku. Prasa polonijna w nekrologach podkreślała jego zaangażowanie w sprawy miejscowej Polonii, związane między innymi z pomocą finansową dla rodaków. Przypominano również, że był szczerym członkiem Partii Demokratycznej, chociaż początkowo należał do Republikanów. Jednak, gdy Partia Republikańska rozpoczęła kampanię wymierzoną w emigrantów, przystąpił do Demokratów i pozostał im wierny do końca życia. Kolejna charakterystyczna wolta kapitana Petera Kiolbassy…
Bibliografia:
T.L. Baker, Historia najstarszych polskich osad w Ameryce, Wrocław 1981.
H. Busyn, The Political Career of Peter Kiolbassa, “Polish American Studies”, t. 7, I–VI, 1950.
H. Busyn, Peter Kiolbassa. Maker of Polish America, “Polish American Studies”, t. 8, VII–XII, 1951.
Death of Peter Kiolbassa, “Naród Polski”, Chicago, 28 czerwca 1905.
komentarze