Film „Wyklęty”, jako drugi w ostatnim czasie po „Historii Roja”, opowiada o żołnierzach podziemia niepodległościowego, walczących z władzą ludową o powojenny kształt Polski. Na szczęście obraz uniknął błędów poprzednika. Reżyserowi udało się pokazać wyklętych bez patosu i zbudować logiczną historię opowiedzianą w ciekawy sposób.
„Mają zniknąć z powierzchni ziemi, nie ma po nich pozostać najmniejszy ślad. Myślenie o nich ma być zakazane, a pamięć zamazana”, tak o ukrywających się w lesie partyzantach mówi filmowy minister bezpieczeństwa publicznego, znakomicie zagrany przez Janusza Chabiora. Z taką rzeczywistością powojennej Polski musi zmierzyć się bohater „Wyklętego” Franciszek Józefczyk „Lola”, zagrany przez Wojciecha Niemczyka, aktora Teatru Dramatycznego w Kielcach. Jak mówił po pokazie prasowym Konrad Łęcki, reżyser filmu i autor scenariusza, 90 proc. wydarzeń przedstawionych na ekranie miało miejsce w rzeczywistości. Główny bohater to postać fikcyjna, stanowiąca swoistą kompilację kilku żołnierzy niezłomnych, ale najwięcej ma w sobie z Józefa Franczaka „Lalka”, ostatniego wyklętego, zastrzelonego w 1963 roku.
Oddział, w szeregach którego walczy „Lola” topnieje, partyzanci giną w walkach, są mordowani przez funkcjonariuszy UB i milicję, część żołnierzy ujawnia się po kolejnych „amnestiach”. W końcu nasz bohater zostaje sam. Nie ma sił walczyć, stracił wszelką nadzieję, choć pozostaje wierny sobie i swoim wartościom. Gdzieś obok niego toczy się zwykłe życie, ale dla niego nie ma w nim miejsca.
Twórcy filmu doskonale pokazali tragizm losów Józefczyka, poczucie osamotnienia, konieczność podejmowania trudnych, czasem błędnych decyzji. Film skupia się na osobistych przeżyciach bohatera, dzięki czemu doskonale oddaje jego emocje.
Kropka nad i
Akcja „Wyklętego” toczy się w latach 1945–1948, ale przeplatana jest retrospekcjami i odniesieniami do współczesności. Mimo takiej narracji widz nie ma wątpliwości, kiedy dzieje się dana scena i czego dotyczy, a całość jest spójna i zrozumiała.
Film jest mocny, nawet brutalny i pełen dosadnego języka, ale uzasadniają to czasy, o jakich opowiada. To historia lat pełnych nienawiści, pogardy dla człowieka, okrucieństwa, przemocy i strachu, w których jedni Polacy polowali na drugich, jak na zwierzęta.
Nie razi też miejscami wolne tempo narracji, które pozwala na głębsze przemyślenie niektórych scen. Akcja zresztą często przyspiesza, szczególnie podczas realistycznie pokazanych scen batalistycznych. Atutem są też piękne plenery i świetne zdjęcia kręcone w Świętokrzyskiem, gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej rozgrywały się wydarzenia, o których obraz opowiada.
Nie znaczy to jednak, że film ustrzegł się błędów. Można mieć zastrzeżenia do dość jednowymiarowych postaci funkcjonariuszy UB, ponadto część dialogów wypowiadanych przez aktorów brzmi nieco sztucznie.
Doceniam też pokazanie współczesnego procesu byłego żołnierza SB, który jest klamrą spinającą opowieść. Jednak już końcowe sceny dotyczące upamiętnienia wyklętych są moim zdaniem zbyt oczywistym stawianiem kropki nad i. Gdyby film kończył się kilka minut wcześniej i pozostał odrobinę niedopowiedziany, wyszłoby mu to na korzyść.
Nie zmienia to faktu, że „Wyklęty” to dobrze zrealizowana i poruszająca historia o tragicznych czasach z naszej przeszłości i dramacie powojennych partyzantów. Warto iść!
komentarze