Indie mają jedną z największych armii świata, ale piętą achillesową tej potęgi jest ogromne uzależnienie od importowanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Krajowy przemysł obronny jest obecnie w stanie zaspokoić znacznie poniżej połowy ich potrzeb. Stąd, jak podaje Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI), na Indie przypada aż 15 proc. światowego eksportu broni.
Po dojściu do władzy obecny premier Indii Narendra Modi podjął działania na rzecz zwiększenia zdolności produkcyjnych rodzimej zbrojeniówki. W imię tej polityki rząd zaczął preferować krajowych producentów oraz tych z zagranicznych dostawców, którzy wyrażali gotowość nawiązania bliskiej współpracy z indyjskimi firmami. Jednak nie wszystkie przyjęte rozwiązania okazały się efektywne. Dlatego minister obrony Manohar Parrikar zapowiedział korektę polityki zamówień obronnych, ale przy zachowaniu dotychczasowego kierunku, czyli wspieraniu krajowej branży obronnej. Dokument Defence Procurement Policy – 2016 (DPP-2016) ma wejść w życie w lutym.
Podstawową zmianą jest większe niż dotychczas wsparcie rodzimej myśli naukowej i technicznej. Potwierdzeniem tego będzie wprowadzenie nowej kategorii wśród zamówień obronnych – miejscowy projekt, rozwój i produkcja (Indigenous Design, Development and Manufacturing, IDDM). Oczywiście w indyjskich mediach pojawiły się opinie, że zaliczone do tej kategorii wyroby niekoniecznie będą miały 100 proc. rodzimych komponentów. Cytowany w serwisie Defence News były doradca finansowy indyjskiego ministerstwa obrony Amit Cowshish przypuszczał, że granicą będzie co najmniej 60 proc. zawartości. W przypadku hybrydowej kategorii „Buy and Make (India)”, gdzie po zakupie pierwszej partii gotowego sprzętu z zagranicy rusza jego produkcja w Indiach, określono, że wyznaczono minimalny pułap 40 proc. W dzienniku „Tribune” pojawiła się informacja, że w ramach IDDM będą wyróżniane dwie podkategorie. Jeśli projekt będzie indyjski, to wkład krajowy wystarczy w wysokości 40 proc. wyrobu. Jeśli zaś nie – wymóg wzrośnie do 60 proc.
W ocenie Viveka Rae, byłego dyrektora generalnego Komisji Zamówień Obronnych w resorcie obrony, kategoria IDDM niewiele będzie się różnić od istniejącej już „Make”, bo ta też preferuje rodzime projekty. Jednak minister Parrikar wskazał na nowe ważne rozwiązanie. Otóż Departament Produkcji Obronnej ma pokrywać 90 proc. kosztów prac badawczo-rozwojowych (obecnie jest to 80 proc.). Da to szansę włączenia się w takie prace małym i średnim firmom prywatnym. Tym bardziej, że resort obrony zrekompensuje im wkład własny, jeśli opracują udany prototyp, a procedura zakupu danego produktu nie zostanie uruchomiona w ciągu 24 miesięcy od jego powstania. Koszty prac badawczo-rozwojowych będą zwracane, jeśli pieniądze na nie wyłożą same firmy. Warunkiem jest jednak to, by zakończyły się one sukcesem, a resort obrony nie złoży zamówienia na ten produkt. Poza tym, po raz pierwszy we wszystkich rodzajach sił zbrojnych Indii mają powstać struktury zarządzające projektami z dwugwiazdkowymi generałami na czele.
Drugą zmianą, ważną z punktu widzenia potencjalnych zagranicznych dostawców, będzie znaczące podniesienie minimalnej kwoty kontraktu, od której obowiązywać będzie offset (co najmniej 30 proc. wartości umowy zakupu). Dziś to zaledwie 45 mln dolarów. Według informacji indyjskich mediów w DPP-2016 „kwota wolna” wzrośnie do 303 mln dolarów. Minister Parrkar podał, że podpisane zostały już umowy offsetowe na 5 mld dolarów, a w przygotowaniu są następne na kwotę kilku miliardów dolarów. Polityk indyjski przyznał, że offset powoduje wzrost ceny produktów dla sił zbrojnych o 12–20 proc. Co ważne, indyjski resort obrony zamierza odejść od zasady wyboru najtańszej oferty. W grę będzie wchodził teraz zakup nieco droższego, choć lepszego produktu.
komentarze