Żołnierze GROM i Jednostki Wojskowej Komandosów odnosili sukcesy, choć używali innych metod operacyjnych – mówi gen. dyw. w st. spocz. Michael Repass. W grudniowym numerze „Polski Zbrojnej” rozmowa z byłym głównodowodzącym amerykańskim dowództwem operacji specjalnych w Europie.
Do Afganistanu wysłaliśmy dwa zespoły bojowe, z GROM-u i Jednostki Wojskowej Komandosów. Jak można je ocenić?
Gen. dyw. w st. spocz. Michael Repass: To, że działały dwa polskie zespoły bojowe, pozwoliło nam obserwować stosowanie różnych metod operacyjnych i rozmaitej taktyki. Jeden z nich pracował z lokalnymi oddziałami i stworzył dobrą siatkę rozpoznania osobowego. Ta sieć umożliwiła waszym żołnierzom skuteczniejsze działanie i osiąganie celów za pomocą środków bezpośrednich oraz pośrednich. Drugi natomiast korzystał ze wsparcia – otrzymywał dane wywiadowcze. Muszę jednak podkreślić, że już analizę tych danych i planowanie misji prowadzono wewnątrz zespołu. Żołnierze każdego z tych zespołów stosowali inną taktykę działania. Obie polskie ekipy z powodzeniem wykonywały swoje misje i odnosiły sukcesy w bardzo niebezpiecznej części kraju, chociaż każda z nich używała innych metod do osiągnięcia efektów w środowisku operacyjnym.
Wspomniał Pan Generał o wsparciu informacyjnym. To ciekawe, ponieważ dociera do nas niewiele wiadomości o współpracy ze specjalistami JPAT (Joint Planning and Advisory Team)...
Na początku misji wsparcie JPAT umożliwiło zespołom zadaniowym szybsze osiąganie rezultatów, ale w krótkim czasie ci specjaliści zostali zepchnięci na margines. Oddziały polskie były bowiem w stanie same wykonywać wszystkie zadania, wcześniej przez nich realizowane.
Komponent wojsk specjalnych w misji ISAF to zaledwie 8 procent całego polskiego kontyngentu. Na podstawie analizy statystyki działań Polaków widać, że komandosi wykonali sporo ponad połowę operacji o szczególnym znaczeniu, zatrzymali ponad 35 procent bojowników, w tym chyba wszystkich z listy najbardziej poszukiwanych afgańskich terrorystów – JPEL, wykryli co trzeci magazyn uzbrojenia. Jak to się ma do podobnych statystyk dotyczących amerykańskich zespołów zadaniowych?
Po pierwsze, taktyczne misje wysokiego ryzyka wymagają specjalnie wyszkolonych sił. To ogranicza ryzyko i zapewnia sukces. Osoby z JPEL to bardzo groźni ludzie, którzy ukrywają się w trudno dostępnych miejscach. Ich zatrzymywanie jest sporym wyzwaniem taktycznym dla ISAF. Dlatego planując zadania tego typu, do ich wykonania dowódcy zazwyczaj wybierają siły operacji specjalnych. Nie powinniśmy być zatem zaskoczeni, że właśnie one mają na swoim koncie nieproporcjonalnie większą liczbę takich sukcesów. Ale musimy też pamiętać, że nie prowadzimy statystyk dotyczących innych operacji, przeprowadzanych we współdziałaniu z siłami konwencjonalnymi ISAF, takich jak przedsięwzięcia związane z rozwojem lokalnej infrastruktury, budowaniem relacji z kluczowymi liderami. Te działania nie są uwzględnione w statystykach SOF, bo są elementem szerszych operacji prowadzonych przez siły konwencjonalne. Ale wracając do pytania, przyznaję, że nie mam dokładnych danych, aby porównać skuteczność polskich i amerykańskich zespołów bojowych.
Cały wywiad w grudniowym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna”.
autor zdjęć: Master Sgt. Donald Sparks / US Army
komentarze