Denerwuje mnie podejście mediów do ofiar, jakie składają polscy żołnierze pełniąc służbę. Przykład? Rozgłos, jaki dziennikarze nadali historii śmierci amerykańskiego sierżanta Michaela Ollisa w porównaniu z nielicznymi informacjami o poświęceniu pułkownika Grzegorza Nicke. Nie chcę umniejszać wagi tego, co zrobił amerykański kolega. Ani mi to w głowie. Poniósł najwyższą ofiarę – oddał życie w walce z terroryzmem. Ale boli mnie to, że media umniejszają wagę czynów niezwiązanych z działaniami wojennymi – pisze kpt. Robert „Eddie” Pawłowski, były oficer Formozy.
Przypomnijmy: sierżant sztabowy Michael H. Ollis zginął 28 sierpnia 2013 roku w czasie ataku na bazę w Ghazni. Walczył ramię w ramię z ppor. Karolem Cierpicą. Awansowany pośmiertnie na pułkownika Grzegorz Nicke zginął 19 października 2013 roku zasłaniając własnym ciałem szeregowego przed odłamkami niefortunnie rzuconego granatu.
Nie chcę umniejszać ofiary amerykańskiego żołnierza, ale informacje na jego temat nie schodziły z czołówek. Tymczasem o bohaterskim czynie polskiego oficera media ledwo się zająknęły. Pojawiło się jedynie kilka zdawkowych informacji. A czy ofiara pułkownika była mniejsza? Nie. Tak samo jak amerykański żołnierz oddał życie w słusznej sprawie. Dzięki odwadze pułkownika Nicke żyje inny żołnierz.
Może zbyt emocjonalnie podchodzę do tej sprawy. Ale jakoś nie słyszałem o spotkaniu uratowanego szeregowego z rodziną pułkownika Nicke. Ani nie czytałem wywiadów z jego żoną czy rodzicami. Sam przez wiele lat służyłem w siłach specjalnych Marynarki Wojennej, nieraz narażając życie. Dlatego wydaje mi się, że mam prawo wypowiadać się o tych trudnych sprawach i krytykować dziennikarzy za sposób, w jaki o nich piszą.
Może dla mediów odznaczenie Gwiazdą żołnierza obcej armii jest bardziej atrakcyjne niż czyn polskiego oficera? A śmierć na wojnie jest bardziej medialna niż w kraju? Te dwa przykłady pokazują, że dla dziennikarzy pogoń za sensacją jest ważniejsza niż rzetelne i etyczne informowanie o wydarzeniach.
Wiem, że wielu może się ze mną nie zgodzić. Na misji żołnierz czuje się zagrożony, bo przeciwnik jest realny. Mimo to, sytuację gdy o żołnierzu z USA mówi się więcej niż o Polaku odbieram jako wielką niesprawiedliwość. To nie dotyczy tylko płk. Nicke, ale wszystkich naszych żołnierzy, którzy wykazali się bohaterstwem. A wzmianki o nich i o ich poświeceniu, albo się w mediach nie pojawiały, albo szybko znikały.
Dla mnie poświecenie pułkownika Grzegorza Nicke zasługuje na więcej uwagi. Cześć jego pamięci!
komentarze