W grupie najlepiej zarabiających sportowców polskich nie ma – niestety – żołnierzy. Cóż, strzelectwo, szermierka czy choćby zapasy nie należą do dyscyplin dobrze płatnych – pisze Wojciech Piekarski, dziennikarz zajmujący się wojskowym sportem.
Czasy się zmieniają. Obyczaje też. Dziś stanie przy kasie, np. po odbiór pensji w zakładzie pracy, to już relikt przeszłości. W kolejkach do kasy stoimy w zasadzie już tylko przy większych weekendowych zakupach w supermarketach. I to nie wszyscy. Moja córka przy takich przedsięwzięciach korzysta z Internetu. I bardzo to sobie chwali. Natomiast bycie „przy kasie” oznacza w slangu jej pokolenia, że dysponuje się odpowiednią ilością gotówki np. na fajną zabawę. Kto zatem z polskich sportowców ma największe możliwości „zabawowe”?
Media specjalizujące się w rankingu typu najbogatszy Polak, itp. doniosły, że polskim sportowcem, który w 2012 roku „przygarnął” największą kasę jest nasz jedynak w NBA, zawodnik Phoenix Suns Marcin Gortat. 29-letni dryblas z Łodzi (214 cm), syn siatkarki i pięściarza, który postawił na koszykówkę zainkasował w ub.r. blisko 25 mln złotych! Mimo tzw. lokautu, czyli skrócenia rozgrywek NBA, w wyniku czego roczny kontrakt zamiast spodziewanych 6,8 mln dolarów przyniósł mu tylko 5,4 mln. Ale i tak z umowami reklamowymi, na mocy których użycza on swojej twarzy przynajmniej kilku firmom, zapewniło mu to dochody w wysokości 2 mln złotych miesięcznie. Ma chłopak za co poszaleć, ale nie szaleje.
Druga na tej liście jest nasza milionerka z kortu Agnieszka Radwańska. Finalistka Wimbledonu tytułem nagrody za występy w światowych turniejach i kontrakty reklamowe zarobiła w ub.r. 15 mln zł. Mimo, że niedawno skończyła dopiero 24 lata, w sumie zdążyła już zarobić na korcie ponad 40 mln zł i podobnie jak Gortat nie jest specjalnie rozrzutna. Owszem, jak większość dziewczyn ma słabość do ładnych ciuchów czy torebek (ma w swojej kolekcji egzemplarze warte nawet kilkanaście tysięcy zł) ale już wyposażenie nowoczesnej kuchni nie kosztowało ją nic. Stanowiło bowiem część (przepraszam, tylko część) umowy z firmami producenckimi za reklamę tych towarów. Gwoli informacji: Asia i Gortat są jeszcze – przynajmniej oficjalnie – singlami…
Potem na liście naszych najbogatszych sportowców są już piłkarze. Jakub Błaszczykowski (12 mln zł), Robert Lewandowski (10 mln zł), Wojciech Szczęsny (9,5 mln zł), Łukasz Piszczek (8,5 mln zł), Tomasz Kuszczak (7,8 mln zł), Łukasz Fabiański (7,3 mln zł) i futbolista, który dorobił się na boiskach byłych krajów ZSRR Mariusz Lewandowski (ponad 6 mln zł). Zamyka „złotą” dziesiątkę – tu zaskoczenie – rajdowiec Adam Małysz. Pupil naszych kibiców, który za to, że dojechał do mety w Dakarze i reklamuje herbatę, której – jak sądzę nie pije – zarobił 6 mln zł.
Ale Małysz ma dobrze płatne nazwisko solidnie sobie zapracował na skoczniach całego świata. No i zostawił na nich swoich godnych następców z Kamilem Stochem na czele. On i Justyna Kowalczyk to bez wątpienia nasi liderzy, także finansowi, dobiegającego końca sezonu sportów zimowych. Justyna (19. na liście ubiegłorocznej z dochodami 3 mln 200 tysięcy zł) tylko tytułem nagród od organizatorów ostatniej edycji Pucharu Świata w biegach zarobiła ponad milion zł. Ile zapłaci jej za to jeden z banków pozostaje tajemnicą umowy sponsorskiej, ale przypuszczam, że ten rok nie będzie dla dziewczyny z Kasiny Wielkiej gorszy.
W grupie najlepiej zarabiających sportowców polskich nie ma – niestety – żołnierzy. Cóż, strzelectwo, szermierka czy choćby zapasy nie należą do dyscyplin dobrze płatnych. Dowodzi tego fakt, że zapaśników z naszym medalistą z Londynu kpr. Damianem Janikowskim chce się nawet z tego powodu wyrzucić z programu igrzysk.
Ale spokojnie, nasi sportowcy żołnierze nie przymierają głodem. Nadzieja sportu wojskowego, laureatka naszego niedawnego plebiscytu szer. Paula Wrońska jako szeregowiec zawodowy otrzymuje miesięcznie 2200 zł na rękę plus 800 zł tzw. ryczałtu mieszkaniowego. 3000 dla dziewczyny, która niedawno skończyła 21 lat, to zupełnie przyzwoite pieniądze. Pamiętam, że będąc w jej wieku, jako młody podporucznik (wrzesień 1967 r.) otrzymałem pierwszą pensję w wysokości 1600 zł. Oczywiście wartość nabywcza złotówki była nieco inna niż obecnie. Generalnie jednak były to jednak trochę mniejsze pieniądze od naszej laureatki. Natomiast laureat – trener, ten najlepszy w WP, st. chor. sztab. Józef Tracz, po 29 latach zawodowej służby zarabia… 3900 zł. Dla mnie nieco za mało, choćby w porównaniu do naszej nadziei. Inna sprawa, że dodatkowo trzykrotny medalista igrzysk w zapasach klasycznych otrzymuje jeszcze od 35. roku życia tzw. emeryturę olimpijską – ok. dwa tysiące zł miesięcznie. W sumie i on choć daleko mu do luksusów tych najbogatszych sportowców nie narzeka. A szanowni Czytelnicy?
komentarze