Po raz pierwszy trzech polskich oficerów Sił Powietrznych będzie służyło w jednostkach lotniczych Stanów Zjednoczonych. Równocześnie trzech Amerykanów trafi do baz w Polsce.
Porozumienie dotyczące wymiany polskich i amerykańskich żołnierzy sił powietrznych – specjalistów logistyki oraz obsługi samolotów F-16 i C-130 Hercules – podpisali w obecności ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka generał pilot Norton A. Schwartz, dowódca Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, i generał broni pilot Lech Majewski, dowódca polskich Sił Powietrznych.
Zdaniem gen. Schwartza tego typu inicjatywy są świetną okazją do wymiany doświadczeń. Szef MON podkreślił zaś, że wszystko, co wiąże się ze szkoleniem pilotów, jest traktowane priorytetowo. – Polska poniosła niemały wysiłek, zakupując samoloty wielozadaniowe oraz samoloty transportowe. Niedługo obraz ten uzupełnią samoloty szkolne i śmigłowce. Siły Powietrzne będą najnowocześniejszym rodzajem sił zbrojnych w naszej armii i to jest świadoma polityka naszego państwa – podsumował minister Siemoniak.
„Memorandum o porozumieniu między Departamentem Obrony Stanów Zjednoczonych reprezentowanym przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych i Ministrem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie wymiany personelu wojskowego” jest pierwszą umową, jaką amerykańskie siły powietrzne zawarły z siłami powietrznymi państwa naszej części Europy, zapewnia w rozmowie z portalem „Polska Zbrojna” ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych.
Dokument ustala ramy prawne dla programu wymiany żołnierzy służby czynnej. Zgodnie z jego zapisami, Siły Powietrzne wyślą na dwuletnie kadencje do jednostek lotniczych w USA (bazy Luke w Arizonie i bazy Pope w Północnej Karolinie) trzech oficerów w randze kapitana. W Polsce Amerykanie trafią do baz w Powidzu i Krzesinach. Żołnierze będą mogli wyjechać z rodzinami. Dokument precyzuje między innymi: zasady selekcji kandydatów, wykonywania obowiązków służbowych, dostępu do informacji niejawnych, opieki zdrowotnej, władzy dyscyplinarnej.
Żołnierze będą wykonywali polecenia nowych przełożonych, ale nie będą podlegać ich władzy dyscyplinarnej. Nie będą również mogli być użyci przez państwo gospodarza w konflikcie zbrojnym. Koszty utrzymania osób wysłanych poniesie strona delegująca.
– Do końca przyszłego roku żołnierze powinni być już na swoich stanowiskach – dodaje podpułkownik Goławski.
autor zdjęć: mjr Robert Siemaszko
komentarze