Dziś prognozujemy rozwój Sił Zbrojnych RP do 2039 roku i dowództwo transformacji jest częścią tej prognozy. Już w tym roku będziemy przygotowywać Centrum Doktryn i Szkolenia do nowej funkcji i stopniowo nadawać mu nowe uprawnienia oraz zwiększać zakres działania. Cały proces zajmie około sześciu lat – mówi gen. Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Zapowiedział Pan, że wśród priorytetów Sił Zbrojnych RP są podtrzymanie standardów gotowości bojowej i zinstytucjonalizowane zarządzanie trans formacją sił zbrojnych. Dlaczego te procesy są tak ważne?
Gen. Wiesław Kukuła: Siły zbrojne muszą efektywnie łączyć dwa zadania. Przede wszystkim utrzymywać potencjał do obrony Polski w każdej chwili, nawet dziś wieczorem. W tym samym czasie muszą też nie tylko definiować przyszłe zagrożenia, ale również się do nich przygotowywać. Mają umiejętnie godzić te raźniejszość z przyszłością, być gotowe do zwyciężania dzisiaj i przygotować się do zwyciężania w przyszłości. Takie podejście oznacza zaakceptowanie permanentnej zmiany ukierunkowanej na uzyskanie przewagi nad przeciwnikiem. Takiego podejścia nie wyczerpuje proces modernizacji, co do zasady bardziej fragmentaryczny i skupiony na poprawianiu bądź uzupełnieniu wyposażenia lub sprzętu, którymi się już posługujemy. Kompleksowe i systemowe zmienianie całej organizacji to właśnie transformacja. Poprawne funkcjonowanie sił zbrojnych wymaga znalezienia punktu równowagi pomiędzy procesami uzyskiwania i podtrzymywania gotowości bojowej a transformacją właśnie.
W jakim stopniu transformacja wpłynie na nasze zdolności bojowe?
Umożliwi ich bardziej harmonijne budowanie oraz utrzymanie. Wymagać będzie jednak zinstytucjonalizowanego zarządzania procesami, które się na nie składają. By to lepiej wyjaśnić, posłużę się przykładem. W Polsce dowódca dywizji od powiada za niezwykle szeroki zakres zadań. Od procesów związanych z werbunkiem do służby kandydatów na swoich żołnierzy, przez ich szkole nie podstawowe, a często również specjalistyczne. Podobnie jest z zadaniami związanymi z mobilizacją struktur i ich uzupełnianiem oraz programowaniem rozwoju dowodzonej struktury. W efekcie takiego szerokiego spektrum zadań dowódcy dywizji mają ograniczone możliwości skoncentrowania się na czynnościach związanych ze szkoleniem bojowym, a nasze dywizje wciąż pozostają strukturami zbyt mocno obciążonymi zadaniami administracyjnymi. Państwa NATO przyjmują różne modele transformacyjne. Na przykład w amerykańskich wojskach lądowych za wymienione przeze mnie procesy odpowiada TRADOC [US Army Training and Doctrine Command], którego działania nie tylko odciążają struktury operacyjne, ale również zwielokrotniają ich potencjał.
Czy u nas powstanie odpowiednik amerykańskiego TRADOC-u?
W Bydgoszczy od wielu lat funkcjonuje Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych, mające taki potencjał, że można przekształcić je w dowództwo, z odpowiednim zakresem odpowiedzialności i wpływem na funkcjonowanie sił zbrojnych. Zakres ten będzie obejmował m.in.: rekrutację żołnierzy, szkolenie podstawowe i specjalistyczne, certyfikacje związków taktycznych, zbieranie wniosków i doświadczeń, opracowywanie doktryn i ich wdrażanie w życie, formowanie jednostek wojskowych. Będą tam również realizowane procesy związane z eksperymentowaniem i wykuwaniem przyszłych zdolności Sił Zbrojnych RP. Oczywiście opisuje my model docelowy.
W jakim stopniu zarządzanie transformacją wiąże się z poziomami gotowości bojowej? Czy Pana intencją jest, by jednostkom wojskowym nadać różne kategorie gotowości? Te do działania „tu i teraz” tworzyliby żołnierze zawodowi, a pozostałe mobilizowani w razie potrzeby rezerwiści?
Utrzymanie gotowości bojowej struktur to zadanie obecnych dowództw – tutaj nie będzie zmian. Odkąd pamiętam, w Siłach Zbrojnych RP kategoryzowaliśmy jednostki. Tak też jest dzisiaj. Niedawno jednak Sojusz Północnoatlantycki dokonał zmian w systemie zarządzania gotowością bojową sił i wkrótce przeprowadzimy synchronizację narodowego zarządzania tym procesem z natowskim. W tym kontekście wyodrębnimy trzy poziomy gotowości jednostek. Na pierwszy złożą się jednostki w pełni ukompletowane, głównie przez żołnierzy zawodowych – możliwe będzie ich uzupełnienie żołnierzami aktywnej rezerwy do poziomu 120% w celu uodpornienia ich na straty w pierwszych dobach walki. Drugi poziom tworzyć będą jednostki z żołnierzami zawodowymi i aktywnej rezerwy, utrzymujące zdolność wejścia do działań w czasie do 30 dni. Trzeci to jednostki mające na to do 180 dni. Służyć w nich będą głównie żołnierze aktywnej i pasywnej rezerwy, bo tylko 20% stanów to żołnierze zawodowi. Rolą dowództwa transformacji będzie dowodzenie jednostkami formowanymi oraz nowo tworzonymi.
Transformacja to także zakupy nowego uzbrojenia. Czy dowództwo będzie je nadzorować?
Rozwój sił zbrojnych ma dziś wciąż charakter modernizacyjny. Jest silnie skoncentrowany na zakupach nowego uzbrojenia. Zadaniami związanymi z budowaniem zdolności na bazie tych zakupów obciążani są dowódcy, którzy odpowiadają za utrzymanie gotowości bojowej wojsk, w tym ich szkolenie bojowe. Nie jest to model optymalny, rodzi wiele wyzwań i ryzyk, które już dziś obserwujemy. W nowym modelu dowódca transformacji będzie wdrażał nowe zdolności wojska. Często będzie to robił, jeszcze zanim nastąpi zakup wyposażenia i jego dostarczenie. Na przykład, wielu naszych przyszłych pilotów śmigłowców AH-64 to obecni uczniowie szkół średnich. Już dziś trzeba przygotować wydajny system ich werbunku oraz zaplanować zasoby szkoleniowe na ich potrzeby. Kluczem do sukcesu jest synchronizacja zadań wynikających z tzw. modelu zdolnościowego, ukrytego pod akronimem DOTMPLFI [Doctrine, Organisation, Training, Materials, Personel, Leadership, Finance, Interoperability, czyli doktryna, organizacja, szkolenie, materiały, personel, przywództwo, finanse i udogodnienia]. Oczywiście dowódca będzie wspierany przez podmioty zarządzające infrastrukturą czy logistyką, ale to on poniesie główny ciężar wdrożenia opisanego w pytaniu zakupu. Efektem jego działań mają być sformowane jednostki, które będą przekazywane do rodzajów sił zbrojnych w celu ich zgrywania. Podsumowując, dowództwo transformacji nie będzie nadzorować zakupów. Ma odpowiadać za kompleksowe przekształca nie ich efektów w konkretne zdolności wojska.
Wspomniał Pan o szkoleniu przyszłych pilotów AH-64. Czy tu też nastąpią jakieś zmiany? Lotnicza Akademia Wojskowa nie wystarczy?
Wcale nie jestem przekonany, że członkowie załóg tych śmigłowców muszą być oficerami. Być może powinni być nimi wyłącznie dowódcy? Czeka nas w tym obszarze poważna analiza, bo być może niezbędne będzie powołanie do życia podoficerskiej szkoły orląt.
W jakiej perspektywie czasowej powstanie dowództwo transformacji?
Dziś prognozujemy rozwój Sił Zbrojnych RP do 2039 roku i dowództwo transformacji jest częścią tej prognozy. Już w tym roku będziemy przygotowywać Centrum Doktryn i Szkolenia do nowej funkcji i stopniowo nadawać mu nowe uprawnienia oraz zwiększać zakres działania. Zaczniemy od procesów związanych z rekrutacją, w kolejnym kroku zostanie skonstruowany nowy model szkolenia podstawowego i przejęta odpowiedzialność za ośrodki i centra szkolenia. Cały proces zajmie około sześciu lat.
Czy dowódcy dywizji i brygad są gotowi na takie zmiany? Czy zrozumieją tę filozofię transformacji?
Skupią się na szkoleniu wojsk i utrzymaniu wskaźników gotowości bojowej. Nastąpią więc zmiany postulowane przez samych dowódców. Żyjemy w czasach, w których musimy rozumieć, że transformacja jako proces i idące z nią zmiany muszą być częścią naszej kultury organizacyjnej. Kultury zwyciężania.
Czy to wszystko, o czym Pan mówi, nie jest odwróceniem zasady: „dowodzę, szkolę, odpowiadam”?
Jest jej ścisłym wypełnieniem. Dowódcy będą odpowiadać za dowodzenie i szkolenie przy znacznie silniejszym skoncentrowaniu na misji dowodzonej przez siebie jednostki. To zresztą idea tzw. warfightingu, czyli podejścia skupionego na utrzymywaniu zdolności bojowej struktur służących do walki oraz uwalnianiu ich od zadań, które nie mieszczą się w podstawowych funkcjach tej idei i misji postawionej przed strukturami.
Pod tym względem dowódca jednostki wojskowej w Polsce przypomina mały warsztat rzemieślniczy, gdzie właściciel odpowiada za produkcję, szkole nie ludzi, prowadzenie naboru i reklamę, by ludzie zgłosili się do pracy w jego zakładzie. Tymczasem na pewnym etapie rozwoju firmy szef zespołu, któremu brakuje ludzi, powinien zgłaszać to do działu zarządzania kadrami i stamtąd dostawać wyselekcjonowanego pracownika.
Siły Zbrojne RP zwiększają liczebność oraz liczbę struktur. W tym samym czasie realizowany jest, tak jak wspomniałem wcześniej, największy w naszej historii proces transformacji. Ważne jest znalezienie balansu pomiędzy gotowością bojową jednostek a transformacją. To wszystko oznacza, że musimy na nowo zdefiniować wiele procesów tak, by były bardziej efektywne i lepiej odpowiadały powiększonym siłom zbrojnym. Dostrzegaliśmy znaczenie tych procesów, tworząc wojska specjalne, czy też całkowicie od zera – wojska obrony terytorialnej. Najważniejszymi decyzjami, które wpłynęły na ich sformowanie, były powołania dowództw bezpośrednio odpowiadających za procesy związane z ich powstawaniem.
Innym dobrym przykładem jest proces wdrażania samolotu F-16 i ówczesne kilkudziesięcioosobowe biuro programu, którego efekty pracy widzimy dziś na polskim niebie. Obecnie mamy kil kanaście podobnych i bardziej rozbudowanych projektów i ani jednego biura programu za nie od powiadającego. To niesie olbrzymie ryzyko i kolizje działań związanych z utrzymywaniem gotowości bojowej struktur oraz tych związanych z procesem budowy nowych zdolności.
Czy te pomysły są powiązane z reformą systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP?
Projekt reformy jest jeszcze w przygotowaniu i za wcześnie, by mówić o szczegółach, ale dowództwo transformacji będzie jedną z proponowanych w nim zmian.
Czy dowództwo transformacji obejmie swoim zasięgiem wszystkie rodzaje sił zbrojnych?
Co do zasady dowództwo będzie miało charakter połączony. W pierwszym etapie funkcjonowania ma jednak koncentrować się na wsparciu rodzajów sił zbrojnych operujących w domenie lądowej oraz wybranych aspektach pozostałych rodzajów sił zbrojnych i formacji. Najpilniejszym aspektem jest wdrożenie w Wojsku Polskim systemu zarządzania talentami.
Mówił nam Pan o tym, gdy dowodził wojskami obrony terytorialnej, a potem, gdy stał na czele Dowództwa Generalnego RSZ. Problem był zidentyfikowany już kilka lat temu, ale niewiele się zmieniło.
Zmiany nie zachodzą z dnia na dzień. Ale z pewnością ta zmiana musi przyspieszyć – nie jesteśmy przecież armią czasów napoleońskich, w której wartością była po prostu bezimienna masa ludzka. Nasze zdolności definiuje personel – suma indywidualnych kompetencji i talentów, odpowiednio zarządzana, tworzy siły zbrojne. To zaś oznacza konieczność lepszego poznania żołnierzy oraz potrzebę silniejszego uprzedmiotowienia w karierach ich oczekiwań.
Jak zatem powinien działać system zarządzania talentami?
Projektowany system zakłada poddanie każdego żołnierza wstępującego do służby testom kompetencji, talentów oraz zainteresowań, tak by określić jego predyspozycje. Zasadniczym narzędziem będzie tu tzw. wojskowy kwestionariusz kompetencji [WKK]. W efekcie powstanie matryca opisująca kompetencje, talenty i zainteresowania kandy data, która będzie wykorzystywana do projektowania jego kariery. Tak by jak najlepiej odpowiadała zainteresowaniom, ale również potencjałowi żołnierza. W naszym interesie jest pomnażanie potencjału naszych ludzi. Aby było to możliwe, musimy go najpierw jednak poznać. Za szczególnie istotne należy uznać rozpoznawanie cech przywódczych, co jest ważne podczas typowania kandydatów do akademii wojskowych i kursów oficerskich.
Zapowiedział Pan także utworzenie komponentu dronowego. Czy mówimy o bezzałogowych środkach latających?
Zarządzanie zdolnościami dronowymi jest dzisiaj zbyt rozproszone. W Wojsku Polskim nie ma instytucji, która w sposób spójny kreowałaby rozwój systemów opartych na aparatach bezzałogowych oraz zarządzałaby nim. Zgodnie z koncepcją SGWP zmiana ta będzie obejmować drony wykorzystywane w każdej z domen, czyli na lądzie, morzu i w powietrzu.
Czy te zmiany obejmują systemy antydronowe?
Ochrona przeciwdronowa będzie obok ochrony przeciw lotniczej i przeciwrakietowej jednym z priorytetów programu rozwoju sił zbrojnych i stanie się ważną składową systemu ochrony wojsk.
Jednym z priorytetów kierownictwa resortu obrony narodowej jest także operacja „Szpej”. Co udało się już zrobić?
Oceniam, że całkiem sporo, chociaż zasadnicze cele projektu osiągniemy do końca 2026 roku. Wówczas 100% żołnierzy w jednostkach liniowych będzie wyposażonych zgodnie z przyjętym standardem dla ich specjalności, a w jednostkach zabezpieczających ten wskaźnik sięgnie 80%. By to zrealizować, w budżecie na kolejne lata przesunęliśmy na zakup wyposażenia dodatkowe 2 mld zł. Uruchomiliśmy wszystkie prawa opcji w realizowanych już kontraktach, więc będzie to także duże wyzwanie dla naszego przemysłu, który w krótkim czasie musi dostarczyć wojsku zamówiony sprzęt.
Aktualizujecie także tabele należności?
Tak. Będzie więcej różnic pomiędzy specjalnościami i, co do zasady, żołnierze otrzymają więcej wyposażenia. Równolegle pracujemy nad nowym sposobem definiowania wymagań do tyczących jego jakości. W Sztabie Generalnym WP powstaje zespół doradczy złożony z aktywnych rezerwistów, byłych żołnierzy z różnych rodzajów sił zbrojnych, którzy będą pracować w ramach tego projektu. Zależy mi na tym, by w ciągu dwóch lat dyskusja żołnierzy nie dotyczyła już braków wyposażenia, lecz objęła kwestie związane z jego ulepszeniem. Wspomniałem o tej dwuletniej perspektywie celowo, bo chcemy zbudować również potencjał do nowego modelu szkolenia aktywnej rezerwy i doprowadzić do sytuacji, w której to aktywni rezerwiści będą otrzymywać takie samo wyposażenie osobiste jak żołnierze w służbie czynnej i podobnie jak terytorialsi zabierać je do domu. Magazynów potrzebujemy na środki bojowe, a nie na przechowywanie mundurów żołnierzy rezerwy. We wrześniu organizujemy również pierwszą edycję tzw. szpejowiska, czyli konferencji, która będzie służyła wymianie doświadczeń pomiędzy użytkownikami i producentami.
W jakim stopniu wojna w Ukrainie i konflikt na Bliskim Wschodzie wpływają na zmiany zachodzące dziś w Wojsku Polskim?
W najwyższym stopniu je definiują. Oprócz ciągłej analizy wpływu tej sytuacji na nasze bezpieczeństwo narodowe uważnie zbieramy doświadczenia i zderzamy je z rozwijanymi przez nas zdolnościami. Właśnie opracowujemy program rozwoju sił zbrojnych na lata 2024–2039. Zgromadzone obserwacje i oceny są świetnym odniesieniem do przyszłych zdolności, jakie w perspektywie 2039 roku będziemy rozwijać. Jeszcze nigdy w historii nie dysponowaliśmy tak szerokim katalogiem do świadczeń przy tak dalece nieprzewidywalnej przyszłości.
autor zdjęć: SGWP, 18DZ, sierż. Aleksander Perz,
komentarze