Sprawdziany z nawigacji lądowej w dzień i w nocy oraz długodystansowe marsze z obciążeniem – między innymi takie zadania musieli wykonać kandydaci na komandosów. – Sprawdzaliśmy ich psychiczną i fizyczną odporność podczas wysiłku oraz umiejętność logicznego myślenia i działania w stresie – mówią instruktorzy Jaty. 20 najlepszych kandydatów zaliczyło test.
– Nie prowadzimy naboru „na ilość”, ale szukamy ambitnych, odważnych, konsekwentnych w działaniu i zdecydowanych ludzi, którzy mają odwagę sprostać naprawdę ciężkim wymaganiom, jakie stawia przed nimi służba w wojskach specjalnych – mówi komendant Ośrodka Szkolenia Lądowego w Lublińcu. To właśnie ten ośrodek (podległy Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych) organizuje półroczne kursy Jata dla cywilów i szeregowych rezerwy, którzy chcieliby w przyszłości zostać komandosami. Kilka dni temu zakończył się sprawdzian dla osób ubiegających się o miejsce na kolejnej edycji kursu, która rozpocznie się jesienią.
Siódme poty
O miejsce na kurs Jata mogą ubiegać się wyłącznie osoby pełnoletnie, z obywatelstwem polskim i niekarane sądownie. Muszą legitymować się wykształceniem co najmniej gimnazjalnym (im wyższe wykształcenie i kwalifikacje, tym kandydat dostaje więcej punktów w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej) i mieć zdolność fizyczną i psychiczną do pełnienia zawodowej służby wojskowej. – Krótko po ogłoszeniu naboru otrzymaliśmy kilkadziesiąt zgłoszeń. Po zweryfikowaniu dokumentów zaprosiliśmy kandydatów na pierwszy etap postępowania rekrutacyjnego, którym jest egzamin z wychowania fizycznego – informuje oficer Sekcji Personalnej Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych. – Cywile musieli być przygotowani do sprawdzianu w 8 konkurencjach, ale w czasie egzaminu instruktorzy wybrali pięć z nich – dodaje oficer. Kandydaci na komandosów rywalizowali m.in. podczas pływania (50 m stylem dowolnym), biegu na dystansie 3000 m, podciągania na drążku, biegu wahadłowego 10x10, wykonywali także „brzuszki” i musieli obunóż wskoczyć na skrzynię. – Mimo, że normy nie były bardzo wyśrubowane, do kolejnego etapu nie przeszło 40 procent kandydatów – mówią instruktorzy. Ci, którzy wykazali się najlepszą kondycją, zaraz po sprawdzianie z WF-u wypełniali testy psychologiczne.
Kolejnym etapem weryfikacji kandydatów były rozmowy z psychologami. – To bardzo ważna część procesu rekrutacji. Potrzebujemy ludzi o określonych predyspozycjach, odpornych, silnych psychicznie, odważnych i odpowiedzialnych – mówią instruktorzy Centrum Szkolenia WS. – Podczas tego etapu pożegnaliśmy się z połową kandydatów – dodaje.
Tak wyselekcjonowana grupa około 20 osób (średni wiek to 23 lata) musiała się zmierzyć jeszcze z grą terenową, która może przypominać namiastkę selekcji. – Przez trzy doby sprawdzamy ich odporność, zdolność do działania w stresie i w czasie silnego zmęczenia, a także umiejętność pracy w grupie – mówi komendant Ośrodka Szkolenia Lądowego. – W trakcie tych zajęć możemy poznać kandydatów, zobaczyć jakie mają mocne i słabe strony. I podziękować tym, którzy do służby w wojskach specjalnych się nie nadają – uzupełnia oficer.
Tylko numery
Wszyscy kandydaci musieli mieć wykonane testy przesiewowe na obecność koronawirusa, później instruktorzy sprawdzili czy ekwipunek, z którym przyjechali jest zgodny z regulaminem. – Konserwy mięsne, pieczywo chrupkie, odrobina cukru i gorzkiej czekolady oraz woda. Do tego buty na zmianę, śpiwór, odzież – wylicza zawartość swojego plecaka 22-latek. Przez kilka lat trenował MMA i wioślarstwo. Do egzaminów na kurs Jata przygotowywał się kilka miesięcy, uczestniczył w szkoleniach przedselekcyjnych prowadzonych przez byłych specjalsów, dużo czytał o jednostkach specjalnych. – Pomysł na służbę w JWK powstał, gdy skończyłem 11 lat. Mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się ten plan zrealizować – przyznaje.
Podczas gry terenowej kandydaci musieli stosować się do zasad zbliżonych do tych, jakie obowiązują podczas selekcji do jednostek wojsk specjalnych. Po pierwsze, każdemu z nich został przydzielony numer, nie mogli posługiwać się też prawdziwymi danymi, a jedynie fałszywą tożsamością, czyli tzw. legendą. – Musieli dobrze zapamiętać stworzoną przez siebie historię, bo odpytywaliśmy ich ze szczegółów w środku nocy albo w przerwie intensywnych ćwiczeń fizycznych – mówili instruktorzy.
Z ważącymi kilkanaście (lub więcej) kilogramów plecakami maszerowali po lesie, a w przerwach wykonywali ćwiczenia fizyczne. – Gdy wieczorem przyszedł czas na odpoczynek, wiedzieliśmy, że pewnie długo nie pośpimy, ale i tak pobudka była wcześniej niż sądziłem – zauważa kandydat z numerem 15. Ma 20 lat i do Lublińca przyjechał z okolic Limanowej. Do egzaminów na kurs Jata przygotowywał się od kilku miesięcy. Chodził z plecakiem po górach, stosował się też do porad publikowanych w internecie przez byłych specjalsów. Jakie są jego plany? – Najpierw muszę dostać się na kurs, a później… no cóż, marzy mi się służba w zespole bojowym jednostki specjalnej – przyznaje.
„Dziesiątka” ma 23 lata, i jak mówi, od dziecka chciał być żołnierzem. – Początkowo nie rozróżniałem rodzajów sił zbrojnych, ale kiedyś tata zabrał mnie do jednostki w Lublińcu na dzień otwarty. To wtedy postanowiłem, że właśnie tu chcę służyć – opowiada. Jego pradziadek walczył w Powstaniu Wielkopolskim i w Bitwie Warszawskiej. – Patriotyzm ma dla mnie ogromne znaczenie – zaznacza.
Kandydaci na komandosów noc spędzili pod gołym niebem, a skoro świt ruszyli ponownie w teren. Szybkim tempem, w ślad za instruktorem, w trzy godziny pokonali kilkanaście kilometrów. – Tempo było momentami większe niż na selekcji, ale tam działamy w górach, więc ukształtowanie terenu jest bardziej wymagające – wyjaśnia instruktor, żołnierz JWK. – Ale muszę przyznać, że dają radę. Nie spowalniali i trzymali narzucone tempo marszu – dodaje instruktor.
Z czym jeszcze musieli się zmierzyć? Przede wszystkim z topografią i nawigacją w terenie. Maszerowali na azymut i nawigowali za pomocą kompasu i mapy, w dzień i w nocy. Z ciężkimi plecakami musieli przebiec także 3000 m, wykonywali różnego rodzaju zadania grupowe, ćwiczenia fizyczne, a także przeszli podstawowe szkolenie z wykorzystaniem technik linowych. – Uprawiam kalistenikę i jestem fanem sportów wytrzymałościowych, ale do tego sprawdzianu też musiałem się przygotować. Trenowałem bieganie, m.in. z 10-kilogramową kamizelką – mówi „ósemka”. Rok temu wrócił ze Szwajcarii, gdzie pracował na budowie. – O służbie myślałem już wcześniej, ale musiałem najpierw podreperować rodzinny budżet, więc wyjechałem zarobkowo za granicę. Ale teraz jestem tu! Chcę służyć w wojskach specjalnych, bo chciałbym robić w życiu coś wyjątkowego, coś co nie jest dostępne dla wszystkich – przekonuje.
Prosto z zagranicy przyjechał na kwalifikację do Jaty także „Piątka”. Jest uśmiechnięty, w ogóle nie widać po nim zmęczenia. – Jestem zmęczony jak każdy, bolą mnie trochę stopy, ale nie ma co narzekać. Z uśmiechem idzie się łatwiej, a ja nie jestem tu za karę – mówi. Od 13 lat mieszka w Wielkiej Brytanii, gdzie pracuje w fabryce produkującej okna. – Od dawna marzyła mi się służba w GROM-ie lub Jednostce Wojskowej Komandosów, więc kiedy pojawiło się ogłoszenie o naborze, bez wahania złożyłem dokumenty – przyznaje.
Specjalne szkolenie
Wszystkie etapy rekrutacji ukończyło 20 kandydatów, w tym jedna kobieta. Teraz będą musieli stanąć przed wojskową komisją lekarską oraz zgłosić się na testy do wojskowej pracowni psychologicznej. Ci, którzy otrzymają ocenę pozytywną rozpoczną jesienią półroczne szkolenie wojskowe, na którym od podstaw zostaną przygotowani do służby w jednostkach wojsk specjalnych.
Szkolenie podzielone jest na kilka etapów. Przez pierwszy miesiąc kursu cywile elewi przejdą szkolenie unitarne. Będą uczyli się wojskowego abecadła, regulaminów ogólnych i musztry oraz budowy broni. Wezmą także udział w intensywnych treningach, by formą mogli dorównać żołnierzom wojsk specjalnych. – W drugim etapie szkolenia, już po przysiędze wojskowej, elewi przejdą szkolenie ogólnowojskowe, poznają podstawowe zagadnienia z zakresu topografii, medycyny pola walki, łączności czy taktyki. Będą mieli także pierwsze zajęcia ogniowe – mówi komendant Ośrodka Szkolenia Lądowego. – Dopiero później poznają specyfikę działania wojsk specjalnych. Zaczynając od programu szkolenia dla pododdziałów zabezpieczenia WS, po zapoznanie z wybranymi elementami z taktyki działania zespołów bojowych i szturmowych – dodaje.
Elewi ponadto przejdą m.in. szkolenie SERE na poziomie A i B, zajęcia z pirotechniki oraz wspinaczki. Poznają także typowe dla wojsk specjalnych zagadnienia związane z łącznością radiową i satelitarną, medycyną, szkoleniem w górach, strzelaniem oraz budową broni.
Każdy z etapów szkolenia zakończy się egzaminem. Komendant Ośrodka Szkolenia Lądowego w Lublińcu zakłada, że wszyscy kandydaci zostaną przygotowani do selekcji, do wybranej przez siebie jednostki wojsk specjalnych. Taką selekcję elewi zaliczą w szóstym miesiącu trwania kursu Jata. Ale o tym, gdzie finalnie będą służyć absolwenci kursu zdecyduje dowódca Komponentu Wojsk Specjalnych i komendant Centrum Szkolenia WS. Będzie to uzależnione od potrzeb kadrowych poszczególnych jednostek oraz m.in. od indywidualnych predyspozycji kandydatów. Jeśli nie zdadzą selekcji, nadal będą mogli służyć w wojskach specjalnych, ale jedynie na stanowiskach zabezpieczających.
Ośrodek Szkolenia Lądowego, który odpowiedzialny jest między innymi za szkolenie kandydatów do służby w wojskach specjalnych, obok Ośrodka Szkolenia Nurkowego w Gdyni i Ośrodka Szkolenia Spadochronowego w Krakowie, jest częścią Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych. Jednostka powstała pod koniec 2019 roku. Do głównych zadań Centrum należy organizacja i prowadzenie kursów specjalistycznych dla żołnierzy wojsk specjalnych, szkolenie podoficerów w ramach kursów kwalifikacyjnych, doskonalących i specjalistycznych, organizowanie kursów specjalistycznych dla żołnierzy sił specjalnych z państw sojuszniczych i koalicyjnych oraz planowanie i organizowanie szkolenia rezerw osobowych.
autor zdjęć: Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych, Magdalena Kowalska-Sendek
komentarze