Ptaki, a zwłaszcza ich stada, są zagrożeniem dla samolotów. Gdy zderzą się z maszyną, może dojść np. do uszkodzenia silnika, owiewki czy skrzydeł. – Chcemy, by F-16 bezpiecznie wykonywały zadania w powietrzu, dlatego każdego dnia razem z psami i sokołami patrolujemy teren lotniska. Odstraszamy kruki, czajki, kaczki, a nawet bociany i czaple – opowiada Paweł Domański, sokolnik z 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku.
Vera waży nieco ponad kilogram, a rozpiętość jej skrzydeł nie przekracza 60 centymetrów. To jastrząb amerykański, który od kilku miesięcy pracuje w 32 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku. – Vera jest bardzo pracowita, szybka i spostrzegawcza. Zwykle lata około 20 metrów nad ziemią, ale czasami szybuje kilkadziesiąt metrów wyżej, by z dużej wysokości strzec terenu lotniska – opowiada Paweł Domański, sokolnik z 32 BLT. W Łasku pracuje jeszcze sokół i jastrząb gołębiarz.
Sokoli patrol
– Na lotniskach stosuje się różne metody odstraszania ptactwa, bo wiemy, że każde zderzenie ptaka z samolotem może być niebezpieczne – mówi kpt. Michał Kolad, rzecznik prasowy 32 BLT. – Na lotnisku w Łasku imitujemy dźwięki wydawane przez ptaki drapieżne, zatrudniamy też sokolnika, który pracując z ptakami i psami, płoszy zwierzynę z okolic drogi startowej – dodaje rzecznik.
Sokolnik pracuje od poniedziałku do piątku po osiem godzin w okresie jesienno-zimowym, a wiosną i latem, gdy aktywność ptaków jest większa, w pracy spędza 10 godzin. W teren rusza wyposażony w lornetkę, krótkofalówkę, tubę, przez którą imitowane są dźwięki ptaków drapieżnych, oraz smakołyki dla psów i tzw. wabidło (kawałek surowego mięsa) dla sokoła i jastrzębi. – Zaczynam pracę już po wschodzie słońca. Muszę nakarmić zwierzęta, potem po nich posprzątać, a następnie razem ruszamy na obchód terenu – opisuje Domański. – Nasz rytm pracy dostosowany jest do planowanych na każdy dzień lotów. Kilka godzin przed planowanym startem musimy oczyścić teren z ptasich intruzów – dodaje.
Każdy z drapieżników w powietrzu spędza nie więcej niż dwie godziny, potem musi mieć przerwę. – Każdy z ptaków ma inny charakter, nieco inaczej pracuje. Niektóre są porywcze, niektóre bardziej uległe. Np. jastrzębie uwielbiają czyścić brzegi lasów i na ogół latają nisko nad ziemią. Natomiast sokoły pracują w górze – opowiada Domański. Sokolnik wyjaśnia, że ani drapieżniki, ani psy nie są na lotnisku wykorzystywane do polowania. Zwierzęta otrzymują karmę od swojego przewodnika, więc same nie muszą zdobywać pożywienia. – Nie jesteśmy tu po to, by zabijać, ale by płoszyć inną zwierzynę – podkreśla sokolnik. Wyjaśnia też, że ptaki to niezwykle inteligentne zwierzęta, które trzeba płoszyć różnymi sposobami systematycznie. Nie można im odpuścić, bo w przeciwnym razie… zbudują w okolicy swoje gniazda. – Wiosną największym utrapieniem są szpaki. Dziś było ich 50 sztuk, a gdyby mnie nie widziały, to zaraz by się pojawiło 200 lub 300. Latem, gdy najczęściej kosi się trawę, też mamy dużo nieproszonych gości. Ptaki wtedy żerują, łatwiej im znaleźć różne gryzonie czy owady – dodaje. Latem zagrożeniem dla samolotów są także bociany. Podobno kilka lat temu na lotnisku w Łasku była ich plaga, a ich płoszeniem zajmowali się również żołnierze jednostki. Bociany bowiem nie boją się sokołów i jastrzębi, a jedynie psów. Czworonogi rasy border collie wypędzają intruzów, biegając wzdłuż drogi startowej i dróg kołowania.
W grupie siła
Zadaniem sokolnika jest jednak nie tylko płoszenie zwierząt, ale także obserwowanie ich aktywności w terenie. Paweł Domański prowadzi dziennik aktywności ptaków, zbiera informacje na temat założonych w pobliżu lotniska gniazd i monitoruje gospodarkę rolną w pobliżu bazy. Co miesiąc tworzy mapę, na której zaznacza miejsca, w których zagrożenie występowania ptaków jest największe. Poza tym sporządza notatki dotyczące migracji ptaków i pisze raporty ornitologiczne. Dane są następnie przesyłane do dr. Michała Skakuja, który dla Dowództwa Generalnego RSZ prowadzi Program Ograniczania Zagrożeń Środowiskowych w lotnictwie.
Sokolnika w codziennej pracy wspiera także Grupa Odstraszania Ptaków (GOP). Taki pododdział w Łasku funkcjonuje od kilku lat. – Grupa powstała po tym, jak jeden z naszych samolotów wpadł w grupę mew. Mieliśmy też wtedy na lotnisku stado bocianów, więc jeden sokolnik nie był w stanie sobie z tym wszystkim poradzić – wspomina mjr Wojciech Adamczyk, inspektor bezpieczeństwa lotów 32 BLT. – Nie bez znaczenia było także to, że sokolnik pracuje w określonych godzinach, a my korzystamy z lotniska o różnych porach dnia i nocy. Zatem płoszenie ptaków powinno odbywać się w trybie ciągłym – dodaje oficer.
W 32 Bazie stworzono więc dodatkową służbę, która zajmuje się obserwowaniem środowiska naturalnego, płoszeniem ptaków i innej zwierzyny. – Nieraz na drodze startowej mieliśmy już lisy czy sarny. Wtedy do akcji rusza GOP – mówi inspektor BL. Żołnierze przejeżdżają samochodem z włączonymi reflektorami przez drogę startową, używają armatek hukowych czy tub akustycznych. Mają latarki, lornetki oraz lasery i latawce do odstraszania ptaków. – Sokolnik, pracując z psami i drapieżnikami, porusza się pieszo. Nie jest w stanie w kilka minut dostać się na drugą stronę trzykilometrowego pasa startowego. A żołnierze Grupy Odstraszania Ptaków już tak – mówi mjr Adamczyk. Inspektor BL wyjaśnia, że statystyki prowadzone przez GOP i sokolnika dowodzą, że na terenie lotniska w Łasku jest mniej ptaków niż jeszcze kilka lat temu. – To dla nas bardzo ważne. Ptaki od lat są niezmiennym zagrożeniem dla samolotów. Mieliśmy już przypadki, że po zderzeniu samolotu z ptakiem część zwierzęcia dostała się np. do wlotu instalacji klimatyzacji. Były też przypadki, gdy ptak rozbił się o owiewkę, na wysokości głowy pilota. Takie zdarzenie, oczywiście na pewien czas, uziemia samolot. Trzeba go wyczyścić i dokładnie sprawdzić, niekiedy naprawić. Najniebezpieczniejsze jest jednak to, gdy ptak wpada do wlotu silnika. Może dojść wtedy do uszkodzenia sprężarki – zaznacza mjr Adamczyk.
Ptasie wypadki
Zderzenie z ptakami przeżył m.in. pionier lotnictwa Orville Wright. W czasie lotu pokazowego w 1905 roku na wysokości 4 metrów wpadł w ich stado. Dzisiaj, mimo rozwoju techniki, ptaki nadal są dużym zagrożeniem. Przykładem może być zdarzenie, do jakiego doszło w 2009 roku. Airbus A-320 wpadł w stado ptaków. W wyniku zderzenia zniszczone zostały dwa silniki i maszyna lądowała awaryjnie na rzece Hudson w USA. W ubiegłym roku rosyjski Airbus A321 z 233 osobami na pokładzie lądował awaryjnie bez silników na polu kukurydzy. Maszyna zderzyła się również ze stadem ptaków, które uszkodziły silniki.
autor zdjęć: st. chor. Leszczek Jóźwik
komentarze