Młodszy chorąży Ireneusz Chyziak z 10 Brygady Kawalerii Pancernej rozpoczął naukę w Fort Benning. Tym samym dołączy do wąskiego grona Polaków, którzy mieli okazję szkolić się w prestiżowej uczelni wojskowej Maneuver Center of Excellence, słynącej między innymi z ekstremalnych kursów Ranger.
To jedna z najbardziej uznanych wojskowych szkół na świecie. Mieści się w legendarnym amerykańskim Fort Benning w Georgii w Stanach Zjednoczonych. Ta gigantyczna baza wojskowa istnieje od 1918 roku i to tu stacjonuje Szkolna Brygada Rangersów (Ranger Training Brigade), kuźnia elity amerykańskiej armii – lekkiej piechoty.
Kursy w Fort Benning prowadzą żołnierze, którzy zdobywali doświadczenie podczas wielu misji zagranicznych. Polacy uczestniczą w nich od lat 90. zeszłego wieku, odbywając m.in. szkolenia zwiadowcy („pathfinder”) i skoczka spadochronowego. Jednak uczelnia nie przyjmuje wielu wojskowych spoza USA. To wciąż prestiżowe wyróżnienie. Pierwszym Polakiem, który ukończył kurs w Fort Benning, był major Krzysztof Wójcik z GROM-u. Naszywkę „Ranger”, świadczącą o przejściu szkolenia, noszą przeważnie komandosi, żołnierze jednostki specjalnej AGAT, 6 Brygady Powietrznodesantowej i 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Podchorążowie tylko raz brali udział w kursie dla przyszłych dowódców – w 2013 roku ukończyło go tam dwóch studentów Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
W tym roku w maju i czerwcu w Fort Benning szkolił się już mł. chor. Grzegorz Stręk z 1 Batalionu Strzelców Podhalańskich z 21 Brygady. Młodszy chorąży Ireneusz Chyziak z 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie jest drugi. Wyjechał do Stanów na kurs dla podoficerów starszych – The Maneuver Senior Leader Course (M-SLC). Bierze w nim udział 140 żołnierzy, a prócz Polaka jest tam jeszcze tylko sześciu cudzoziemców z pięciu państw: dwóch z Afganistanu, po jednym z Tajwanu, Korei, Brazylii, Armenii.
The Maneuver Senior Leader Course trwa siedem tygodni, do 26 sierpnia. Jego ukończenie to dla żołnierzy przepustka do awansu, dla Amerykanów – na sierżanta majora (Command Sergeant Major). – Kurs przygotowuje podoficerów do wspomagania dowódcy w trakcie szkolenia i podczas podejmowania decyzji na szczeblu batalionu – wyjaśnia mjr Marek Pietrzak z biura prasowego Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Szkolenia w Fort Benning słyną nie tylko z bardzo wysokiego poziomu kształcenia, ale też z rygorystycznych regulaminów. – Naszymi instruktorami są weterani z Iraku i Afganistanu. Dużą wagę przykładają do żołnierskiego zachowania, istotna jest punktualność, dbałość o mundur. Ważna jest też umiejętność pracy w zespole i dowodzenia grupą – wyjaśnia mł. chor. Ireneusz Chyziak.
Uczestnicy szkolenia są podzieleni ze względu na swoje specjalności wojskowe i tworzą kilkunastoosobowe zespoły. Zajęcia rozpoczynają się codziennie o godzinie 5.50. – Najpierw robimy zbiórkę, recytujemy credo podoficerskie o dumie i ojczyźnie, później idziemy na ponadgodzinny trening – relacjonuje. – Potem czekają nas wielogodzinne zajęcia z taktyki, regulaminów, procesu decyzyjnego, orientacji w terenie, kulturoznawstwa oraz z praktycznego opracowywania dokumentów bojowych na szczeblu kompanii oraz batalionu – opowiada.
Jednymi z zajęć, w których już uczestniczył, były land navigation, czyli terenoznawstwo. – Wykonaliśmy marszobieg na orientację. Na trasie musieliśmy odnaleźć wyznaczone punkty. Dla żołnierza nie jest to nic niezwykłego, jednak marszobieg odbywał się w temperaturze powietrza przekraczającej 35 stopni Celsjusza, więc zadanie okazało się trudniejsze, niż przypuszczaliśmy – przyznaje Chyziak.
Kursanci bez przerwy poddawani są egzaminom i testom. Tylko w pierwszym tygodniu Polak miał siedem egzaminów, m.in. sprawnościowy i językowy. – Mamy też testy z materiału, który przerobiliśmy na zajęciach. Musimy mieć minimum 70 procent pozytywnych odpowiedzi, aby zdać. Jest tylko jedna szansa na poprawkę. Nie zaliczasz testu, to wracasz do domu – mówi.
Na różne szkolenia w Fort Benning wyjeżdża z Polski najwyżej paru podoficerów lub oficerów rocznie. Chętnych jest zawsze znacznie więcej niż miejsc, muszą więc przejść kwalifikacje, wykazując się świetną kondycją fizyczną oraz doskonałą znajomością języka angielskiego. Z wyjazdu mł. chor. Ireneusza Chyziaka są więc zadowoleni jego przełożeni. – Należało mu się. Jestem pewien, że wiele z tego kursu skorzysta – mówi mjr Przemysław Jankowski, zastępca dowódcy dywizjonu przeciwlotniczego 10 Brygady Kawalerii Pancernej. – To bardzo zaangażowany w pracę podoficer. Sumiennie wykonuje swoje obowiązki, pomaga też kolegom. Jest samodzielny i kreatywny. Nie trzeba go zmuszać do działania, wystarczy jedynie określić mu cel.
Młodszy chorąży Ireneusz Chyziak ma 42 lata. Mundur nosi od 1993 roku. Przez całą służbę związany był z 11 Lubuską Dywizją Kawalerii Pancernej. Dziś jest żołnierzem 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie na stanowisku starszego instruktora w sekcji S-3 dywizjonu artylerii przeciwlotniczej. Uczestniczył w IV i VIII zmianie PKW Irak oraz VIII i XIV PKW Afganistan.
autor zdjęć: 10 BKPanc
komentarze