Przeszczep się przyjął, rokowania po tak skomplikowanym zabiegu są bardzo dobre – mówią lekarze ze szpitala w Trzebnicy. Tydzień temu dokonali transplantacji prawej dłoni u żołnierza, który w 2008 roku został ciężko ranny w Afganistanie.
– Naszego pacjenta czeka teraz okres gojenia się ran pooperacyjnych i długotrwała rehabilitacja. W szpitalu pozostanie jeszcze kilka tygodni – mówi dr Adam Domanasiewicz, specjalista w dziedzinie chirurgii ręki, członek zespołu operującego z Powiatowego Szpitala im. św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy.
Szeregowy Przemysław H., żołnierz 12 Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina, zimą 2008 roku służył w Afganistanie. Został ciężko ranny podczas ostrzału polskiej bazy w Ghazni. W pobliżu niego eksplodował granat moździerzowy. Żołnierz stracił prawą dłoń. Później przeszedł około 20 poważnych zabiegów medycznych.
W 2009 roku znalazł się na liście pacjentów oczekujących na przeszczep. – Musieliśmy znaleźć odpowiedniego dawcę. Musiała zgadzać się nie tylko grupa krwi dawcy i biorcy, lecz znacznie więcej innych parametrów. Ważny był także dobór wielkości przeszczepianej dłoni – tłumaczy chirurg dr Adam Chełmoński.
17 lutego w jednym ze szpitali Wrocławia znalazł się 29-letni dawca. Dla lekarzy rozpoczął się wyścig z czasem. Ruszyła skomplikowana operacja logistyczna. Chodziło nie tylko o zabieg przeszczepu dłoni. Ważne było zgranie pracy kilku grup transplantologów z całego kraju, którzy od tego samego dawcy pobierali do przeszczepów także inne organy. – Mieliśmy maksymalnie osiem godzin, aby zabieg był możliwy do przeprowadzenia. Nasz pacjent mieszka na drugim końcu kraju, na Warmii i Mazurach. Wiedzieliśmy, że nie uda się nam przetransportować go na czas do Trzebnicy samochodem. Poprosiliśmy o pomoc wojsko – wspomina dr Chełmoński.
Po pacjenta poleciał śmigłowiec ratowniczy Anakonda z 43 Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach. Około godziny 21.30 maszyna wylądowała na wrocławskim lotnisku Strachowice. Skomplikowany zabieg pod kierunkiem dr. hab. med. Jerzego Jabłeckiego przeprowadził sześcioosobowy zespół lekarzy. Operacja trwała prawie 12 godzin. Kosztowała około stu tysięcy złotych. Pobyt w szpitalu, przygotowanie do zabiegu, proces leczenia i rehabilitacji jest wyceniany na 150 tys. złotych. Całość kosztów pokrywa Narodowy Fundusz Zdrowia.
Były żołnierz czuje się dziś dobrze. Na razie przebywa w specjalnej sali o bardzo zaostrzonym reżimie sanitarnym. – Powolutku zaczynam czuć palce. Mam jednak świadomość, że władza w dłoni nie powróci nagle z dnia na dzień, lecz czeka mnie wielomiesięczny proces rehabilitacji – mówi weteran.
O tym, że jest szansa na odzyskanie dłoni, dowiedział się od Daniela Kubasa ze Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju, który odwiedził go w szpitalu w Warszawie. – Później znalazłem w internecie stronę szpitala w Trzebnicy i zadzwoniłem. Okazało się, że zabieg sfinansuje NFZ, trzeba tylko czekać na dawcę – wspomina żołnierz. Dziękuje wszystkim, którzy pomogli mu w odzyskaniu sprawności. – Dzięki tym ludziom wszystko zakończy się dla mnie pomyślnie – nie kryje wzruszenia. Jak dodaje, w przyszłości, gdy odzyska sprawność w przeszczepionej dłoni, chce skorzystać z możliwości, jakie daje ustawa o weteranach. Będzie ubiegał się o przyjęcie do pracy w jednostce wojskowej w pobliżu miejsca zamieszkania.
– Renta, którą otrzymuję, nie jest zbyt wysoka. Leki i rehabilitacja sporo kosztują. Nie chcę korzystać z pomocy rodziny, wolę sam zapracować na swoje utrzymanie – tłumaczy.
Transplantacja dłoni wykonana przez lekarzy z Trzebnicy jest 88. takim zabiegiem na świecie, a 10. przeprowadzonym w kraju. Żadna inna polska placówka nie wykonuje takich operacji. Jak podkreślają trzebniccy lekarze, był to drugi tego typu zabieg przeprowadzony u polskiego żołnierza rannego w misjach wojennych. W czerwcu 2010 roku w tym samym szpitalu przeszczepiono obie dłonie operatorowi jednostki GROM.
Na prośbę pacjenta nie podajemy nazwiska ani nie pokazujemy jego twarzy.
autor zdjęć: Bogusław Politowski
komentarze