12 marca 1999 roku mjr Tadeusz Buk wniósł do Biblioteki Harry’ego Trumana w Independence biało-czerwoną flagę, co było symbolicznym początkiem członkostwa Polski w NATO. Dziś mijają 24 lata od tego wydarzenia. – Początki w Sojuszu nie były łatwe, ale dziś nie powinniśmy mieć kompleksów. Jesteśmy w pierwszej lidze NATO – mówią polscy oficerowie.
– Wejście Polski do NATO to z pewnością jedna z najważniejszych dat w całej najnowszej historii Polski. To zasadnicza zmiana w wymiarze geostrategicznym i geopolitycznym, szczególnie widoczna w kontekście naszej trudnej, czy wręcz tragicznej, historii i doświadczeń XX wieku – mówi Tomasz Szatkowski, ambasador RP przy Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. – Staliśmy się częścią najpotężniejszego sojuszu wojskowego w dziejach. I nie ma w tym zbytniej przesady: NATO jest unikalnym mechanizmem polityczno-wojskowym zapewniającym skuteczną wspólną obronę swoim członkom. Widzimy, jak jest to ważne praktycznie każdego dnia, obserwując agresję Rosji na Ukrainę – dodaje.
12 marca 1999 roku o 19.00 czasu polskiego (w południe czasu miejscowego) w Bibliotece Harry'ego Trumana w Independence w amerykańskim stanie Missouri Polska, Czechy i Węgry zostały oficjalnie przyjęte do NATO. Ministrowie spraw zagranicznych tych trzech państw podpisali ratyfikowane wcześniej przez parlamenty protokoły akcesji do Traktatu Północnoatlantyckiego i przekazali je sekretarz stanu USA Madeleine Albright. – Skończyła się dla nas zimna wojna. Polska wraca na zawsze tam, gdzie jest jej miejsce: do wolnego świata – powiedział ówczesny szef polskiej dyplomacji, minister Bronisław Geremek. Cztery dni później przed Kwaterą Główną NATO w Brukseli załopotała polska flaga. A w Polsce, na placu Piłsudskiego w Warszawie, na maszt wciągnięto flagę Sojuszu.
Kierunek: zachód
Starania Polski dotyczące wstąpienia w struktury Sojuszu Północnoatlantyckiego, czyli organizacji, która miała być gwarantem międzynarodowego bezpieczeństwa, rozpoczęły się osiem lat wcześniej, zaraz po rozwiązaniu Układu Warszawskiego. Integracja z Sojuszem była wówczas jednym z głównych celów polskiej polityki zagranicznej. W 1992 roku po raz pierwszy w posiedzeniu Komitetu Wojskowego Sojuszu uczestniczyli ministrowie obrony państw Europy Środkowej i Wschodniej, a dwa lata później, w 1994 roku, na szczycie NATO przedstawiono tym państwom – w tym Polsce – propozycję współpracy z Sojuszem w ramach programu Partnerstwo dla Pokoju. Program gwarantował udział polskich żołnierzy w międzynarodowych ćwiczeniach i szkoleniach oraz sprzyjał nauce sojuszniczych procedur. Program Partnerstwo dla Pokoju był czasem przemian. Zgodnie z rekomendacjami Rady Północnoatlantyckiej Polska, by stać się pełnoprawnym członkiem NATO, musiała spełnić szereg wymagań. Przede wszystkim chodziło o to, by zrekonstruować polską armię i poddać ją cywilnej kontroli.
– Ówczesne elity polityczne były zgodne co do tego, że Polska musi jak najszybciej znaleźć się w tym strategicznym, polityczno-militarnym sojuszu. Była to jednak długa i wymagająca droga. Musieliśmy m.in. zmienić system zarządzania armią, zreformować struktury sił zbrojnych, zmienić system planowania obronnego, przyjąć natowskie systemy łączności i procedury – mówi gen. Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy NATO do spraw transformacji. Generał zwraca uwagę na to, że Polska, początkowo w ramach programu partnerskiego, a potem już jako pełnoprawny członek Sojuszu, wysyłała swoich żołnierzy na sojusznicze szkolenia wojskowe oraz do udziału w operacjach pokojowych i stabilizacyjnych. – W 1997 roku, gdy dowodziłem Nordycko-Polską Brygadą SFOR w Bośni i Hercegowinie, pod moją komendą były oddziały z państw natowskich, czyli Danii i Norwegii, oraz z państw neutralnych, czyli Szwecji, Finlandii, a także polski batalion. Odbieram to jako wyraz zaufania do naszych dążeń, umiejętności i starań – mówi gen. Bieniek. Oficer we wrześniu 1999 roku został szefem Zarządu Szkolenia Bojowego i Ćwiczeń NATO w Naczelnym Dowództwie Sojuszniczych Sił NATO w Europie SHAPE. Był pierwszym polskim generałem, który objął stanowisko sztabowe w natowskim dowództwie strategicznym.
Moment wstąpienia do Sojuszu wspomina także gen. dyw. Jarosław Gromadziński, były dowódca 18 Dywizji Zmechanizowanej, dziś zastępca dowódcy ds. interoperacyjnych w Międzynarodowym Zespole ds. Pomocy Ukrainie. – W 1999 roku jako młody kapitan dowodziłem batalionem zmechanizowanym w Elblągu. Nie będę czarował, wejście w struktury Sojuszu nie miało wówczas dla mnie wielkiego znaczenia. Traktowałem to raczej jako wydarzenie symboliczne i polityczne. Nie zmieniło to w żadnym stopniu mojej służby i życia w jednostce wojskowej – wspomina generał. Przyznaje, że początkowo żołnierze obawiali się integracji z Sojuszem. – NATO było symbolem elitarnego klubu. Były obawy, czy podołamy wymaganiom. Problemem dla wielu była chociażby bariera językowa. Angielski znali nieliczni – mówi gen. Gromadziński. Dziś, z perspektywy 24 lat w Sojuszu, generał ma nieco inną, znacznie szerszą perspektywę. Oficer w trakcie swojej kariery ukończył wiele natowskich kursów i szkoleń, jest absolwentem m.in. NATO School w Oberammergau czy NATO Defense College w Rzymie. – Wstąpienie do NATO było dla nas gwarancją bezpieczeństwa. O tym mówi przecież artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Ale dziś podkreślam także znaczenie artykułu 3, który mówi o rozwijaniu i utrzymywaniu indywidualnych zdolności do odparcia napaści zbrojnej przez każde państwo. Nam się to udało. Możemy pochwalić się wydatkami na obronność przekraczającymi 2% PKB, modernizacją armii, nowoczesnym uzbrojeniem i rozbudową sił zbrojnych – wymienia gen. Gromadziński. – 24 lata temu nie byliśmy w pierwszej lidze i mogliśmy czuć się gorsi, słabsi. Dziś jest inaczej. Jesteśmy liderem NATO w naszej części Europy – podkreśla generał.
Bezpieczni w NATO
Zdaniem dowódców Polska sprawdziła się jako wiarygodny sojusznik podczas licznych operacji wojskowych i misji. Polscy żołnierze pod sztandarem NATO służyli m.in. w Iraku, Afganistanie, na Bałkanach i Morzu Śródziemnym, od lat angażują się w natowskie operacje powietrzne, morskie i humanitarne. Udział w sojuszniczych misjach stał się katalizatorem pozytywnych zmian w Wojsku Polskim. Zmienił się system szkolenia żołnierzy, zmodernizowano sprzęt i uzbrojenie. Żołnierze są dziś także znacznie lepiej wynagradzani za swoją służbę. Stale rośnie też szacunek dla munduru.
Polska jako sprawdzony sojusznik, wielokrotnie była gospodarzem międzynarodowych manewrów wojskowych, a nasi żołnierze bardzo szybko zaczęli obejmować kluczowe stanowiska w strukturach natowskich. W rodzinie NATO zaczęliśmy się wyróżniać. Powodem do dumy było chociażby to, że Polska jako jeden z nielicznych krajów uzyskała zdolność do dowodzenia wojskowymi operacjami specjalnymi NATO.
Ale nie tylko Polacy jeździli do NATO. Także Sojusz ruszył na Wschód i ulokował w Polsce swoje struktury. W Szczecinie znajduje się Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni, a w Elblągu Wielonarodowa Dywizja Północny Wschód. Bydgoszcz od lat jest siedzibą kilku natowskich jednostek i instytucji, m.in. Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO (JFTC) i Centrum Eksperckiego Policji Wojskowej NATO. Podobne natowskie centrum, zajmujące się kontrwywiadem, ulokowane jest w Krakowie. W Polsce stacjonuje pododdział Aviation Detachment, Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa, wysunięte dowództwo V Korpusu armii USA. Przykładów na sojuszniczą obecność nad Wisłą jest znacznie więcej.
Ważne jest również to, że wstępując w struktury Sojuszu Północnoatlantyckiego, Polska dołączyła do jednego z najważniejszych programów inwestycyjnych, czyli NATO Security Investment Programme (NSIP). Jest to inicjatywa polegająca na wspólnym finansowaniu przez kraje członkowskie projektów związanych z bezpieczeństwem. Program obejmuje m.in. przedsięwzięcia związane z budową, rozbudową i remontami infrastruktury wojskowej, budową systemów radarowych oraz systemów łączności i dowodzenia. Dzięki NSIP w Polsce zainwestowano miliardy złotych. Z tych środków finansowano m.in. budowę lotnisk wojskowych, portów wojennych, baz paliwowych czy instalacji radarowych.
Rola naszego państwa w NATO została potwierdzona także podczas szczytu Sojuszu, który w 2016 roku odbył się w Warszawie. Wówczas zapadła decyzja o ulokowaniu na wschodniej flance NATO czterech batalionowych grup bojowych: na Litwie, Łotwie, w Estonii i w Polsce. Natowscy żołnierze z eFP, czyli Chorwaci, Rumuni, Brytyjczycy i Amerykanie, stacjonują na Mazurach. Polska odgrywa w inicjatywie eFP szczególną rolę – jest równocześnie państwem gospodarzem oraz państwem delegującym swoje siły do grupy na Łotwie.
NATO zjednoczone
Sprawdzianem dla Sojuszu Północnoatlantyckiego i zobowiązań partnerskich stał się kryzys bezpieczeństwa w środkowo-wschodniej Europie wywołany agresywną polityką Moskwy. Jeszcze przed zbrojną napaścią Rosji na Ukrainę NATO zdecydowało o bezprecedensowym wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu. By podnieść potencjał odstraszania, władze Sojuszu (oraz Amerykanie) skierowały do Polski tysiące wojskowych. Nad Wisłą lądowały natowskie myśliwce i śmigłowce, nieba strzegły natowskie AWACS-y, do Powidza skierowano także zespół zadaniowy Brygady Lotnictwa Bojowego US Army, a na Bałtyku pojawiły się m.in. amerykańskie niszczyciele rakietowe. Szef NATO, podobnie jak prezydent USA Joe Biden, w licznych wystąpieniach publicznych podkreślał, że Władimir Putin chciał rozbić NATO, ale wbrew swojej woli jeszcze bardziej scalił sojuszników, dlatego zobowiązania wynikające z artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego są tak ważne. Mówią, że obrona każdego skrawka NATO jest „świętą przysięgą”.
autor zdjęć: Robert Suchy / CO MON, st. szer. Patryk Szymaniec
komentarze