Już niebawem nad Polską zostanie rozpostarty szczelny parasol, który pozwoli zwalczyć niemal każde zagrożenie przychodzące z powietrza – od dronów, przez śmigłowce, po rakiety balistyczne. Jak pokazała wojna w Ukrainie bez nowoczesnych systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej nie ma mowy o skutecznej walce z agresorem.
To był historyczny widok. W oddali wieżowce Warszawy odcinające się ostrym konturem na tle nieba, bliżej połać lotniska Bemowo, a na pierwszym planie – polskie patrioty. W lutym 2023 roku 3 Warszawska Brygada Obrony Powietrznej przeprowadziła trening z użyciem najnowszych systemów, które w niedalekiej przyszłości będą decydować o sile naszej armii. Ćwiczenia miały stanowić jasny sygnał dla potencjalnego agresora: Polska jest zdeterminowana, by zapewnić sobie bezpieczeństwo, i w szybkim tempie rozbudowuje swój militarny potencjał – także jeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą. Bo jak pokazała wojna w Ukrainie, bez niej nie ma nawet co myśleć o skutecznej walce.
Pilica na plus
Do niedawna polska obrona przeciwlotnicza bazowała na sprzęcie pamiętającym czasy ZSRS. Królowały wyrzutnie Wega, Newa, Osa czy Kub. I choć nie zniknęły jeszcze z rodzimego arsenału, ich czas powoli dobiega końca. Ich miejsce zajmie rozbudowany i nowoczesny system potocznie nazywany Tarczą Polski, który pozwoli na zwalczanie różnego typu zagrożeń – od śmigłowców i dronów przez odrzutowce aż po rakiety balistyczne krótkiego zasięgu, w tym pociski manewrujące. System składa się z trzech skorelowanych ze sobą warstw. Pierwszą tworzy broń bardzo krótkiego (około 5 km), drugą krótkiego (do 25 km), trzecią zaś średniego (do 100 km) zasięgu.
U dołu tej układanki znajdują się lekkie wyrzutnie Grom oraz Piorun. W ostatnim czasie głośno było zwłaszcza o tych drugich. Po tym, jak trafiły do Ukrainy, zyskały doskonałą opinię u tamtejszych żołnierzy. W pioruny produkowane przez zakłady Mesko konsekwentnie dozbrajana jest też polska armia. Według kontraktu, który zawarty został jeszcze w 2016 roku, do jej wyposażenia trafić miało 420 mechanizmów startowych i 1,3 tys. pocisków. Aneks pozwolił zwiększyć tę liczbę odpowiednio do 3,5 tys. rakiet i 600 mechanizmów startowych. Łączna wartość kontraktu przekroczyła 4,5 mld zł. Piorun może razić obiekty poruszające się w odległości do 6,5 km i na wysokości 4 tys. m. Do jego obsługi, tak samo zresztą jak w przypadku wyrzutni Grom, wystarczy jeden żołnierz. Na tym jednak nie koniec, bo zestawy obydwu typów stanowią też element bardziej rozbudowanych konstrukcji.
Jedną z nich jest samobieżny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Poprad z zakładów PIT-Radwar. Mobilny zestaw na podwoziu samochodu Żubr wyposażony został w głowicę, która składa się z czterech wyrzutni i dwóch kamer – dziennej i nocnej, posiada też dalmierz. Poprad może realizować zadania w dwóch trybach. Pierwszy zakłada wpięcie pojazdu w rozbudowany system obrony powietrznej składający się z radaru i wozu dowodzenia, z którego załoga otrzymuje rozkazy i namiary na cel. Inna możliwość to działanie autonomiczne. Załoga poprada sama wybiera sektor nieba i obserwuje go za pomocą wspomnianych kamer. Pojazd zabiera na pokład osiem pocisków. Mogą to być rakiety Grom, ale też Piorun. Umowa na dostawę popradów została podpisana w 2015 roku. Do polskiej armii trafiło ich łącznie 79. Ostatnie – w grudniu 2021 roku. Obecnie z pojazdów korzystają m.in. 8 Koszaliński Pułk Przeciwlotniczy, 12 Brygada Zmechanizowana i 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana.
Innym systemem bardzo krótkiego zasięgu jest Pilica. Opiera się na zestawie ZUR-23-2SP Jodek, złożonym z podwójnej armaty przeciwlotniczej kalibru 23 mm oraz dwóch wyrzutni pocisków Grom i Piorun. Każda ma własną głowicę optoelektroniczną GOS-1 z kamerą termowizyjną i dalmierzem laserowym oraz skomputeryzowany układ naprowadzania. Sześć takich zestawów tworzy baterię, która dodatkowo wyposażona została w stację radiolokacyjną, stanowisko dowodzenia, pojazdy transportowe i amunicyjne. Pilicę wybudowało konsorcjum złożone ze spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Na jego czele stoją Zakłady Mechaniczne Tarnów. W 2016 roku resort obrony zamówił sześć baterii. Pierwsze zostały już armii dostarczone. Korzysta z nich chociażby 35 Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej.
Tymczasem w 2022 roku zapadła decyzja o rozszerzeniu możliwości systemu. W październiku minister obrony Mariusz Błaszczak podpisał kolejne dwie umowy. Pierwszą – na dostawę 21 baterii systemu Pilica+ (do tego dojdzie jedna bateria do szkolenia). Drugą – na dostarczenie z myślą o nich wyrzutni iLauncher oraz pocisków CAMM o zasięgu 25 km, produkowanych przez brytyjskie zakłady koncernu MBDA. Kontrakty zakładają modyfikację sześciu baterii Pilica, które armia wcześniej zamówiła, oraz budowę 16 kolejnych, już w nowej konfiguracji. Każda będzie się składała z sześciu zestawów artyleryjsko-rakietowych z podwójną armatą kalibru 23 mm i wyrzutniami Grom i Piorun, dwóch wyrzutni iLauncher oraz radarów Bystra. Zostanie też wyposażona w specjalny system do zwalczania dronów. Dostawy mają zostać zrealizowane w latach 2025–2029, a ich łączny koszt to około 13 mld zł. Pilica+ posłuży m.in. do bezpośredniej osłony wyrzutni Patriot.
Coraz większa Narew
Drugą warstwę systemu obrony powietrznej kraju będą tworzyć systemy rakietowe Narew, zdolne razić cele na dystansie 25 km. Polska zamierza pozyskać 23 baterie, wzorowane na brytyjskim systemie Sky Sabre. Jego serce stanowią rakiety CAMM osiągające prędkość blisko 3,7 tys. km/h, które na cel naprowadzane są przez zaawansowany technologicznie radar. Pierwotnie zakładano, że pierwsze zestawy wejdą do służby w 2027 roku, ale wojna w Ukrainie sprawiła, że program znacząco przyspieszył.
Resort obrony zdecydował się na rozwiązanie pomostowe, Małą Narew. Umowa na dostawę dwóch baterii za łączną kwotę 1,65 mld zł została podpisana w 2022 roku. Konsorcjum PGZ-Narew, którego zagranicznym partnerem jest brytyjska firma MBDA UK, zobowiązało się zrealizować pierwszą dostawę jeszcze w 2022 roku. Tak też się stało. W październiku dwie jednostki ogniowe baterii trafiły do 18 Pułku Przeciwlotniczego. Z kolei pod koniec czerwca 2023 roku żołnierze pojechali na poligon w Ustce, by przeprowadzić pierwsze strzelania. Obsady otworzyły ogień do celów imitujących rakiety balistyczne oraz bezzałogowce. Z powodzeniem.
Jednostka ogniowa Małej Narwi składa się z trzech wyrzutni iLauncher, pocisków CAMM, ale też wyprodukowanych w Polsce stacji radiolokacyjnej Soła o zasięgu 60 km, urządzeń kierujących uzbrojeniem i pojazdów transportowych. Jeszcze w tym roku do służby powinna wejść kolejna pomostowa bateria, która zasili 15 Gołdapski Pułk Przeciwlotniczy. A czym docelowa Narew będzie się różnić od tej? Baterie mają zyskać nowocześniejszy radar. Soła zostanie zastąpiona przez radar Sajna produkcji firmy PIT-Radwar. Najpewniej też, zamiast standardowych pocisków CAMM, żołnierze otrzymają rakiety CAMM-ER o zasięgu zbliżonym nawet do 50 km. Wyrzutnie zostaną wpięte w system zarządzania obroną powietrzną IBCS. Dzięki niemu Narew zostanie zintegrowana m.in. z wyrzutniami średniego zasięgu, zdolnymi strącać cele, które znajdują się w odległości 100 km, a nawet trochę większej.
Rekordowe Patrioty
Wizytówką naszej armii są słynne amerykańskie patrioty zakupione w ramach programu „Wisła” – pierwsze wyrzutnie trafiły już do Polski, a ściślej do 3 Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej. Umowa zawarta jeszcze w 2018 roku zakładała pozyskanie dwóch baterii. Każda składa się z ośmiu wyrzutni M903 oraz dwóch sektorowych radarów AN/MPQ-65. Do tego doszło ponad 200 pocisków PAC-3MSE o zasięgu przekraczającym 100 km. Patrioty zostały kupione wraz z systemem zarządzania obroną powietrzną IBCS. Umowa obejmowała offset, dzięki któremu spółki Polskiej Grupy Zbrojeniowej pozyskają zdolności umożliwiające produkcję i serwisowanie niektórych elementów wyrzutni. Wartość kontraktu wyniosła 4,75 mld dolarów, co postawiło go na pierwszym miejscu w historii polskiej zbrojeniówki po 1989 roku. Niebawem jednak rekord ten zostanie pobity. W maju 2022 roku resort obrony przystąpił do realizacji drugiej fazy programu „Wisła” i wysłał do USA tzw. Letter of Request. To oficjalne zapytanie o możliwość zakupu sześciu kolejnych baterii Patriot wyposażonych w pociski PAC-3MSE oraz nowoczesne radary dookólne LTAMDS. Dostawy miałyby zostać zrealizowane w latach 2026–2028. Na odpowiedź Amerykanów przyszło nam czekać do końca czerwca 2023 roku. Okazała się ona pozytywna. Departament Stanu zgodził się na transakcję. Kolejny krok zakłada uzyskanie zgody Kongresu. Najpewniej jednak już wkrótce Polska pozyska kolejnych 48 wyrzutni.
Tymczasem żołnierze warszawskiej brygady oswajają się z pierwszymi wyrzutniami, poznają system i pokonują kolejne stopnie wtajemniczenia zapisane w procedurach. Wstępną gotowość operacyjną polskie patrioty mają osiągnąć na przełomie 2023 i 2024 roku.
autor zdjęć: Michał Wajnchold, Sławomir Kozioł/ 18DZ, Bartosz Grądkowski/ 15BZ
komentarze