Indie przyspieszają modernizację artylerii. Do niedawna jeden z głównych odbiorców uzbrojenia z Rosji stawia na sprzęt rodzimych producentów, ale o natowskich standardach. Tamtejsze wojsko prowadzi właśnie testy najnowszej 155-milimetrowej dalekonośnej armatohaubicy ATAGS, skonstruowanej przez indyjskich inżynierów. Potrzeby sił zbrojnych Indii są tak duże, że w październiku jedna z firm, które mają wytwarzać ATAGS, ogłosiła, iż w najbliższych latach zamierza zwiększyć swe zdolności produkcyjne do jednego działa dziennie! Tamtejsza zbrojeniówka liczy też na zamówienia z zagranicy, gdyż po sukcesach, jakie na wojnie w Ukrainie odniosły produkowane na Zachodzie armatohaubice kal. 155 mm, podobną broń będzie chciało mieć coraz więcej państw świata. A Europa i USA mogą nie mieć wystarczających mocy produkcyjnych.
ATAGS jest akronimem angielskiej nazwy Advanced Towed Artillery Gun System, co można tłumaczyć jako zaawansowany system ciągnionej artylerii lufowej. Broń jest owocem współpracy agencji Organizacja Badań i Rozwoju Obrony, podległej indyjskiemu ministerstwu obrony, z prywatnymi firmami Bharat Forge Ltd i Tata Strategic Engineering Division. ATAGS jest to armatohaubica kal. 155 mm z lufą o długości 52 kalibrów, czyli takiej samej jak np. w polskim Krabie czy południowokoreańskiej K9 Thunder. Choć Hindusi opracowując to działo wzorowali się na standardzie natowskim, powiększyli objętość jego komory nabojowej z 23 dm3 do 25 dm3, dzięki czemu mogą stosować mocniejsze ładunki miotające. Zmiana wpłynie na zasięg ATAGS – podczas strzelań testowych wynosił on 48 km. Jest to o kilka kilometrów więcej, niż osiągają inne działa z lufą długości 52 kalibrów, gdy używa się podobnej amunicji jak podczas prób w Indiach.
Jeżeli testy armatohaubicy zakończą się powodzeniem, indyjskie ministerstwo obrony zamówi na początek 150 egzemplarzy. Niemniej jednak producenci liczą na kolejne zamówienia, gdyż w ogłoszonym przed ponad dwiema dekadami programie modernizacji, znanym jako „Plan racjonalizacji artylerii polowej” (Field Artillery Rationalisation Plan), przewidywano zakup co najmniej 1580 ciągnionych armatohaubic kal. 155 mm. Taka liczba sprzętu potrzebna była według wojskowych do przezbrojenia 79 pułków artylerii, które w siłach zbrojnych Indii mają po 18 dział w linii oraz dwa w rezerwie.
W FARP zapowiedziano „uśrednienie” artylerii, czyli oparcie jej na systemach kal. 155 mm. Siedem pułków miało być przezbrojonych w 145 ciągnionych ultralekkich haubic. Armia indyjska chciała mieć też 814 mobilnych dział zamontowanych na platformie ciężarówki dla 40 pułków. Jednocześnie zaplanowano zakupienie 280 samobieżnych armatohaubic – 180 na opancerzonym podwoziu kołowym (niektóre doniesienia mówią, że docelowo miałoby być 400) dla dziewięciu pułków i stu na gąsienicach dla kolejnych pięciu.
Artylerii miała być unowocześniona do 2027 roku, ale dotychczas FARP jest realizowany z mizernymi rezultatami. W pierwszej dekadzie XXI wieku udało się we współpracy z izraelską firmą Soltam Systems przekalibrować tylko 180 sowieckich armat M-46 o kalibrze 130 mm na 155-milimetrowe o długości 45 kalibrów. Dopiero w 2016 roku zawarto pierwszą umowę na dostawę nowego uzbrojenia – 145 ultralekkich amerykańskich haubic M777. W następnym roku zakontraktowano sto południowokoreańskich samobieżnych K9, którym nadano lokalną nazwę Wadźra-T.
W ostatnich latach wznowiono przekalibrowywanie kolejnych 300 armat M-46. Zmodernizowane działo nazwano Sharang. Jednocześnie Hindusi na podstawie dokumentacji licencyjnej szwedzkiej armatohaubicy FH-77B, którą przekazała im jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku firma Bofors, opracowali nowe działo – Dhanush. W odróżnieniu od pierwowzoru ma ono dłuższą lufę – 45 zamiast 39 kalibrów. Na razie zamówiono ich 114, ale docelowo ma być 414. We wrześniu tego roku wojsko otrzymało zielone światło na zakup kolejnych stu egzemplarzy K9.
Przemożny wpływ na realizację programu modernizacji artylerii armii indyjskiej ma polityka. Rząd premiera Narendry Modiego dąży do maksymalnego uniezależnienia kraju od importu uzbrojenia. Polityka ta znana jest jako „Aatmanirbhar Bharat” (Samodzielne Indie) i promuje zarówno oryginalne rodzime rozwiązania, jak i produkty licencyjne. Aby zmotywować zagraniczne firmy do wytwarzania broni w Indiach oraz wesprzeć krajowych dostawców, od 2020 roku resort obrony rozszerza listę produktów, których nie wolno zamawiać za granicą. Wśród nich znalazły się też systemy artylerii 155 mm. Zakontraktowanie drugiej setki K9 jest możliwe tylko dlatego, że są wytwarzane na licencji przez indyjską firmę Larsen & Toubro.
Okazuje się, że polityka samowystarczalności pozytywnie wpłynęła na rozwój krajowych producentów sprzętu artyleryjskiego. Większość zamówionych M777 montowana jest w zakładzie firmy Mahindra Defence Systems. Niemniej jednak największe osiągnięcia ma na tym polu Kalyani Strategic Systems Limited, spółka zależna Bharat Forge, która zyskała kompetencje w produkcji artylerii lufowej m.in. dzięki temu, że kupiła austriacką firmę Noricum (wcześniej Voest Alpine). W wyniku tej transakcji przejęła dokumentację działa GHN-45, którą wykorzystała do stworzenia nowych ciągnionych systemów 155-milimetrowych. Podobnie jak jej konkurenci, opracowała też własne działa mobilne, ale resort obrony dotychczas nie wskazał ich dostawcy. Właściciele KSSL są jednak przekonani, że niebawem pojawią się duże zamówienia. W październiku Baba Kalyani, prezes Kalyani Group, ogłosił, że koncern zbuduje zakład, który za trzy lata będzie mógł wytwarzać jedno działo dziennie. Oznaczałoby to pięciokrotny wzrost możliwości produkcyjnych, koncern stałby się największym producentem na świecie uzbrojenia tej kategorii. Indyjski biznes liczy, że niestabilna sytuacja na świecie i doświadczenia z wojny w Ukrainie spowodują wzrost zainteresowania artylerią. Niejako potwierdzeniem tego jest zamówienie w listopadzie bieżącego roku mobilnych dział w KSSL przez Armenię, która zbroi się na wypadek nowej wojny z Azerbejdżanem.
Prawdopodobnie również niestabilna sytuacja w Azji Południowej zmusi Indie do przyspieszenia modernizacji artylerii. Do powstania FARP przyczyniły się bowiem doświadczenia z konfliktu z Pakistanem, który wybuchł w 1999 roku w górskim regionie Kargil. Wtedy najskuteczniejsze okazały się haubice FH-77B, mające większą donośność niż inne działa z wyposażenia armii indyjskiej.
Bofors dostarczył Indiom w latach 1987–1991 ponad 400 dział. W planach była licencyjna produkcja jeszcze tysiąca FH-77B, wyszło jednak na jaw, że Szwedzi, aby zdobyć zmówienie, skorumpowali indyjskich polityków, z premierem Rajivem Gandhim na czele. Współpracę więc zerwano. Kolejne kłopoty z prawem, jakie mieli inni potencjalni dostawcy, spowodowały, że w Indiach zaczęto mówić o „klątwie Boforsa”. Pierwszą umowę na nowe działa z zagranicy zawarto dopiero 30 lat po feralnym kontrakcie!
Indyjscy wojskowi doceniali rolę nowoczesnej artylerii lufowej w czasach, gdy wiele państw NATO drastycznie ją redukowało. Teraz jej znaczenie jeszcze się zwiększa, gdyż w przypadku wojny z Chińczykami walki toczyłyby się głównie na terenach górskich, gdzie sprawdzają się systemy, które mogą prowadzić ogień stromotorowy, haubice i moździerze. Nowe działo ATAGS ma trafić najpierw do jednostek artylerii rozmieszczonych właśnie na pograniczu z Chinami, gdzie w 2020 roku doszło do krwawych starć i gdzie wciąż utrzymuje się napięta sytuacja. Tam też rozmieszczono część K9, które pierwotnie miały działać na równinach zachodniego pogranicza z Pakistanem.
Zagrożenie z Chin wymusiło odstępstwo od FARP, w którym przewidywano wprowadzenie tylko stu nowych samobieżnych dział na gąsienicach. W kwietniu okazało się, że ministerstwo obrony zainteresowane jest też indyjskimi mobilnymi działami kal. 105 mm z lufą o długości 37 kalibrów na podwoziu lekkiego pojazdu terenowego. Wojskowi uważają, że ze względu na małą masę i wymiary systemy artyleryjskie tego kalibru nadal dobrze sprawdzają się w górach, gdzie drogi są wąskie i w nie najlepszym stanie.
Być może pojawią się kolejne korekty pierwotnych planów modernizacji, hinduscy analitycy uważnie śledzą wpływ artylerii na przebieg wojny rosyjsko-ukraińskiej. Co więcej, planując rozwój tego rodzaju wojsk, Hindusi muszą uwzględniać najgorszy scenariusz – równoczesne starcie z dwoma silnymi sąsiadami.
autor zdjęć: Tata Advanced Systems
komentarze