Powstanie od początku nie miało szans. Jednak Żydzi zamknięci w największym getcie okupowanej Europy, wyjęci spod prawa i powoli wywożeni na śmierć, nie chcieli biernie czekać na swój los. Woleli umrzeć w walce. Dlatego zorganizowali ruch oporu i wczesnym rankiem 19 kwietnia 1943 roku uderzyli na niemieckie oddziały likwidacyjne.
Mury getta przekroczyli o szóstej rano. Grenadierzy pancerni, kawalerzyści SS, kolaboranckie oddziały Łotyszy, Litwinów i Ukraińców – łącznie blisko 1300 osób. Do dyspozycji mieli wozy pancerne, a nawet czołg. Szli z dwóch kierunków: od strony bramy przy ulicy Nalewki i drugiego, zbiegu ulic Zamenhofa i Gęsiej. Kilkanaście minut później na ich głowy posypały się granaty i butelki z benzyną. Niemcy zakładali, że Żydzi mogą stawić opór. Nie spodziewali się jednak, że będzie on aż tak zacięty. Przecież getto w dużej części zostało wcześniej opróżnione.
Starcie przy Nalewkach trwało niemal dwie godziny. Niemcy mieli zabitych i rannych. W okolicy Zamenhofa i Gęsiej stracili dwa pojazdy pancerne. Część sił zdołali przerzucić na plac Muranowski, ale tam wpadli pod ogień karabinów i pistoletów maszynowych. Na jednej z kamienic załopotały dwie flagi: biało-czerwona polska i biało-niebieska żydowska. Kolejny szturm niemieckie oddziały przypuściły po południu. Ostatecznie jednak zostały zmuszone do wycofania się poza mury dzielnicy.
Tak zakończył się pierwszy dzień powstania. Choć nawet sami Żydzi mieli wątpliwości, czy to najbardziej adekwatne określenie na bój, który toczyli. Po latach jeden z przywódców zrywu, Marek Edelman powie reporterce Hannie Krall: „Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania”.
Opór w piekle
Piekło na ziemi – to jedno z określeń najczęściej przywoływanych w kontekście warszawskiego getta. Faktycznie trudno jednak znaleźć słowa, które pozwoliłyby w adekwatnym stopniu oddać grozę życia za murami. Jego rytm wyznaczały wszechobecny głód, nieprawdopodobne wręcz przeludnienie, szerzące się choroby zakaźne i terror. Odizolowaną od reszty miasta dzielnicę Niemcy zaczęli tworzyć wiosną 1940 roku. Początkowo upchnęli w niej Żydów z całej Warszawy. Szybko jednak do getta zaczęli przesiedlać kolejnych, z innych rejonów okupowanej Polski, a potem Europy. W szczytowym okresie za murami mieszkało blisko pół miliona osób. Na jeden kilometr kwadratowy przypadało ich 146 tysięcy!
Niebawem Niemcy wprowadzili zakaz opuszczania dzielnicy bez zezwolenia. Za murami rozgrywały się dantejskie sceny. Emanuel Ringelblum, historyk, twórca tajnego archiwum getta wspominał: „Straszne, po prostu niesamowite wrażenie robią – lament dzieci, które stoją na ulicach i proszą o jałmużnę lub skarżą się, że nie mają gdzie przenocować. Na rogu Leszna i Karmelickiej dzieci co wieczora zalewają się gorzkimi łzami. Choć słyszę ten płacz codziennie wieczorem, nie mogę [spać] do późnej nocy. Tych parę groszy, które daję im co wieczór, nie mogą uspokoić mojego sumienia”. Jak szacują historycy, z powodu katastrofalnych warunków, w ciągu kilkunastu miesięcy w getcie mogło umrzeć nawet 100 tysięcy Żydów.
Latem 1942 roku w krótkiej historii getta nastąpił moment zwrotny. 22 lipca Niemcy, w ramach akcji „Reinhardt”, przystąpili do jego likwidacji. Ludność miała być stopniowo wywożona do obozu zagłady w Treblince. Odtąd dzień po dniu pustoszały kolejne domy i kwartały. Kolumny Żydów prowadzono na Umschlagplatz, czyli kolejowy plac przeładunkowy i pakowano do bydlęcych wagonów. W ciągu dwóch miesięcy do komór gazowych trafiło ponad 250 tysięcy mieszkańców getta. Żydzi nie chcieli jednak biernie czekać na swój los. Jeszcze latem zaczęli przygotowywać się do zbrojnego oporu. Wiosną 1942 roku młodzi ludzie zrzeszeni wokół lewicowych organizacji, między innymi Ha-Szomer Ha-Cair czy Poalej Syjon-Lewica zawiązali Blok Antyfaszystowski, z którego latem wykształciła się Żydowska Organizacja Bojowa. Wkrótce na jej czele stanął 23-letni Mordechaj Anielewicz. W getcie działał też Żydowski Związek Wojskowy, powołany do życia przez działaczy syjonistycznych związanych z Irgunem czy Bejtarem. Część z nich miała za sobą służbę w polskiej armii. Dowódcą ŻZW był Paweł Frenkel.
Obydwie organizacje starały się stworzyć wspólny front. Próby spełzły na niczym. Udało się im jednak podzielić getto na strefy odpowiedzialności. Żydowscy bojownicy nawiązali też kontakt z Armią Krajową. Początkowo pomoc polskiego podziemia była symboliczna. Gen. Stefan Rowecki, „Grot” nakazał wydać Żydom zaledwie dziesięć pistoletów wraz z amunicją. Wkrótce jednak miało się to zmienić.
Na początku 1943 roku Niemcy wznowili wywózki z getta. Kiedy jednak 18 stycznia prowadzili kolumny Żydów na Umschlagplatz, padły strzały. Zaatakował oddział pod dowództwem Mordechaja Anielewicza. „Żydzi mają broń! Żydzi mają broń” – przekrzykiwali się zdezorientowani Niemcy. Trzy dni później deportacje zostały przerwane. W sumie do obozów trafiło „tylko” sześć tysięcy mieszkańców getta. Niebawem AK przekazało ŻOB m.in. kolejne 90 pistoletów, dziesięć karabinów, kilkaset granatów. Podziemie dało bojownikom z getta instrukcje dotyczące przygotowywania prowizorycznych ładunków wybuchowych i butelek zapalających. Jednocześnie zarówno ŻOB, jak i ŻZW kupowały broń na czarnym rynku. Wspomniany już Ringelblum jeszcze przed wybuchem powstania miał okazję oglądać tajną zbrojownię Żydowskiego Związku Bojowego. W swoich zapiskach odnotował potem: „W dużych salach były zawieszone na wieszakach rozmaite rodzaje broni, a więc karabiny maszynowe ręczne, karabiny, rewolwery najrozmaitszego gatunku, granaty ręczne, torby z amunicją, mundury niemieckie intensywnie wyzyskiwane podczas akcji kwietniowej”.
Niezależnie jednak od wszystkiego, przewaga Niemców nad żydowskimi konspiratorami była miażdżąca.
„Dokonuje się największa zbrodnia...”
Kiedy 19 kwietnia 1943 roku Niemcy ponownie wkraczali do getta, dzielnica była w dużej części pusta. Oficjalnie pozostawało w niej jedynie 35 tysięcy mieszkańców – przymusowych pracowników wraz z rodzinami, którzy wcześniej dostali od Niemców tzw. numerki na życie. Chroniły one przed wywózką, oczywiście tymczasowo. Mniej więcej drugie tyle osób przebywało w getcie nielegalnie. Żydzi, którym jak dotąd udało się uniknąć deportacji, chronili się w piwnicach i opustoszałych mieszkaniach. Liczba powstańców nie jest dokładnie znana. Z pewnością wynosiła kilkaset osób. Ich determinacja zaskoczyła Niemców. Jeszcze tego samego dnia dowodzenie akcją likwidacyjną z rąk SS-Oberführera (odpowiednik pułkownika) Ferdinanda von Sammern-Frankenegga przejął Gruppenführer (generał) Jürgen Stroop. Do walki rzucił nowe siły. W kolejnych dniach pod jego komendą walczyło ponad dwa tysiące żołnierzy i funkcjonariuszy sił policyjnych. Stroop nakazał rozstawić wokół getta artylerię, która bombardowała zabudowania. Zastosował też taktykę spalonej ziemi. Niemcy wyposażeni zostali w miotacze ognia i palili budynek po budynku. Ale Żydzi nie rezygnowali.
Oddziały ŻOB i ŻZW stoczyły ciężki bój o fabrykę szczotek, zwaną szopem szczotkarzy. Walki trwały na placu Muranowskim. W raporcie przygotowanym dla Heinricha Himmlera Stroop pisał: „Nieraz Żydzi pozostawali w płonących domach (…) aż wreszcie (…) woleli wyskakiwać z pięter (…) Z połamanymi kośćmi usiłowali się oni potem jeszcze czołgać przez ulicę do bloków, które bądź wcale, bądź częściowo tylko stały w płomieniach”. Wspominał też o systemie bunkrów i kanałów, które umożliwiały powstańcom przemieszczanie się po dzielnicy. Niemcy byli ponadto atakowani od „aryjskiej” strony. Już 19 kwietnia wieczorem oddział AK dowodzony przez kpt. Józefa Pszennego „Chwackiego” podjął próbę wysadzenia muru getta przy ulicy Bonifraterskiej. Bez skutku – akowcy zostali ostrzelani przez Niemców i funkcjonariuszy granatowej policji. Dwóch zginęło, było też kilku rannych. Mimo to jednak w kolejnych dniach podobne akcje były powtarzane jeszcze kilkukrotnie – zarówno przez AK, jak i Gwardię Ludową.
Jednak ani bohaterstwo żydowskich bojowników, ani też pomoc niesiona z zewnątrz nie mogły odwrócić losów powstania. Kilka dni później obrona załamała się. Odtąd Żydzi skupili się na ukrywaniu przed Niemcami. Skromne grupy powstańców zdołały ukryć się poza murami getta. Nieliczni, jak Marek Edelman, dotrwali do końca wojny.
4 maja gen. Władysław Sikorski, premier i wódz naczelny Polskich Sił Zbrojnych, mówił na falach BBC: „Dokonuje się największa zbrodnia w dziejach ludzkości. Wiemy, że pomagacie umęczonym Żydom, jak możecie. Dziękuję Wam rodacy w imieniu własnym i rządu. Proszę was o udzielenie im wszelkiej pomocy, a równocześnie tępienie tego strasznego okrucieństwa”. Jego przemówienie trafiło na tysiące plakatów, które Rada Pomocy Żydom rozklejała w Warszawie.
Tymczasem 8 maja Niemcy namierzyli i otoczyli bunkier, w którym mieścił się sztab ŻOB. Wewnątrz przebywał między innymi Mordechaj Anielewicz ze swoją dziewczyną. Gdy Niemcy zaczęli wpuszczać do wnętrza gaz, powstańcy popełnili zbiorowe samobójstwo. Zryw trwał jeszcze tylko osiem dni. Jego ostatnim akordem było wysadzenie synagogi na ulicy Tłomackie. „Była żydowska dzielnica mieszkaniowa już nie istnieje!” – zanotował Stroop w swoim raporcie.
Straty po obu stronach trudne są do oszacowania. Podczas walk i bezpośrednio po ich zakończeniu Niemcy mogli zabić kilkanaście tysięcy Żydów. Ocalałych posłali do obozów zagłady. Straty własne Stroop określił na 16 zabitych i 85 rannych. Niemal na pewno jednak zostały one celowo zaniżone. Według raportów polskiego podziemia powstańcy mogli zabić prawie stu i ranić ponad 400 Niemców oraz nazistowskich kolaborantów.
Marek Edelman: „Ważne było przecież to, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali”.
Bibliografia:
1. Kazimierz Moczarski, „Rozmowy z katem”, Warszawa 1978
2. Hanna Krall, „Zdążyć przed Panem Bogiem”, Warszawa 2018
3. Emanuel Ringelblum, „Kronika getta warszawskieg”o, Warszawa 1988
4. Matthew Brzezinski,” Armia Izaaka. Walka i opór polskich Żydów”, Kraków 2013
5. Jurgen Stroop, „Żydowska dzielnica mieszkaniowa już nie istnieje!”, opr. Andrzej Żbikowski, Warszawa 2009 (dostęp za stroną IPN)
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze