Na razie nie wiadomo o nim nic, poza tym, że istnieje i że już zdążył pobić kilka lotniczych rekordów. Jakich? Tego też nie wiadomo, ale to w tej historii właściwie sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest bowiem to, że Amerykanom udało się ukryć zaawansowane prace nad nowym samolotem wielozadaniowym VI generacji. To niebywały wyczyn w dobie globalnej informacji, z tysiącami miłośników lotnictwa czatującymi wokół baz na ciekawe statki powietrzne, nie mówiąc już o oczywistym zainteresowaniu obcych wywiadów najważniejszymi programami zbrojeniowymi. Tymczasem jeden z oficjeli ujawnił, że istnieje nawet demonstrator samolotu VI generacji, a jego prototyp może wznieść się w powietrze już w przyszłym roku. Jeśli to prawda, mamy do czynienia z projektem realizowanym w tempie do tej pory niespotykanym.
Dziesięć lat. Tyle czasu minęło, od kiedy w 1996 roku amerykańska armia określiła swoje wymagania techniczne wobec samolotu wielozadaniowego następnej generacji (o nazwie X-35 Joint Strike Fighter), do chwili, gdy został oblatany jego prototyp (ostatecznie nazwany F-35 Lightning II). Nie chcę się spierać, czy dekada to dużo, czy mało, ale eksperci branżowi przyjmują, iż realny okres realizacji zaawansowanych lotniczych projektów badawczo-rozwojowych, to dziesięć lat przeznaczonych na prace inżynieryjne oraz dziesięć poświęconych na fazy: koncepcyjno-analityczne oraz wdrożenie do służby. W przypadku F-35 wejście do służby zajęło pięć lat i nastąpiło w lipcu 2011 roku.
Nie zapominajmy też, że zanim amerykańska armia w 1996 roku podjęła decyzję, jaki właściwie chce samolot w ramach projektu JSF, pięć lat wcześniej został uruchomiony program wielozadaniowego samolotu przyszłości A-X (Advanced-Attack). Gdyby więc wszystko zsumować, to program samolotu F-35 Lightning II narodził się w 1991 roku, aby dać efekt końcowy 20 lat później.
Samo zaprojektowanie i zbudowanie statku powietrznego to jedno, a podjęcie ostatecznych decyzji, jaki on właściwie ma być i jakie spełniać zadania, to drugie. Dobrym tego przykładem jest też projekt nowego amerykańskiego bombowca strategicznego. Maszyna, oznaczona jako B-21, ma w linii zastąpić: kilkudziesięcioletnie samoloty B-52, opracowane na początku lat siedemdziesiątych B-1B Lancer, wprowadzone do służby w latach osiemdziesiątych F-117 oraz produkowane od początku lat dziewięćdziesiątych B-2 Spirit. Program budowy nowej maszyny uruchomiono już w 2001 roku, jednak dopiero w 2015 wybrano w przetargu firmę, która miała się tego zadania podjąć. Czemu trwało to tak długo? Bo w międzyczasie zamknięto jeden program mający do tego doprowadzić – „Next Generation Bomber” i uruchomiono drugi – „Long Range Strike Bomber”.
Rys. USAF
Co ważne, krytycy programu F-35 (oraz w dużym zakresie bombowca B-21 Raider) za jego największą wadę uznają nie duże koszty, a przede wszystkim to, że – z powodu długiego czasu, który upłynął od tworzenia założeń i oczekiwań do wdrożenia do służby – efekt jest niewystarczający. Samoloty muszą powstawać szybciej, aby dawały przewagę na polu walki, a nie tylko wyrównywały szanse. Mamy być liderem, a nie gonić innych – argumentuje część specjalistów.
I wiele wskazuje na to, że dowództwo US Air Force wzięło sobie tego typu wskazówki do serca. Nie tylko znacząco przyspieszono prace nad B-21, ale także ujawniono, że Ameryka jest liderem, jeśli chodzi o projekt samolotu VI generacji. Kilka tygodni temu Will Roper, zastępca sekretarza amerykańskich wojsk lotniczych ds. zakupów, technologii i logistyki, ujawnił, że tamtejsze lotnictwo już dysponuje demonstratorem samolotu NGAD – Next Generation Air Dominance.
Fakt. Na razie nie wiadomo o nim nic poza tym, że istnieje i że już zdążył pobić kilka lotniczych rekordów. Jakich? Tego też nie wiadomo, ale to nawet w sumie nieważne. Już sam fakt bowiem, że Amerykanom w dobie globalnej informacji, z tysiącami miłośników lotnictwa czatującymi wokół baz na ciekawe statki powietrzne, nie mówiąc już o oczywistym zainteresowaniu obcych wywiadów najważniejszymi programami zbrojeniowymi tamtejszej armii, udało się ukryć zaawansowane prace nad nowym samolotem mającym być następcą osławionego F-22, jest wyczynem niebywałym. A gdy weźmie się na poważnie zapowiedzi oficjela, który ujawnił fakt istnienia demonstratora samolotu VI generacji, iż jego prototyp może wznieść się w powietrze już w przyszłym roku, mamy do czynienia z projektem realizowanym w tempie do tej pory niespotykanym.
Niby wszyscy wiedzieli, że Amerykanie chcą takiej maszyny w ramach uruchomionego pięć lat temu programu dominacji powietrznej. Ale ileż to już było projektów, nie tylko lotniczych, gdy USA czegoś bardzo chciały, a na efekty czekaliśmy latami albo nie było ich wcale. A tutaj proszę. Stany Zjednoczone wyprzedziły o kilka długości nie tylko brytyjsko-szwedzko-włoski program „Tempest”, ale także francusko-niemiecko-hiszpański program FCAS (Future Combat Air System).
Przyznam, że z niecierpliwością czekam, aż Amerykanie ujawnią nieco więcej informacji na temat samolotu NGAD i rekordów, które już zdążył pobić. Warto też sobie zadać pytanie, czemu akurat teraz zdecydowali się na jego ujawnienie.
autor zdjęć: USAF
komentarze