Amerykanie chcą wyposażyć swoje wojska w około 500 gąsienicowych wozów wsparcia ogniowego – Mobile Protected Firepower. O wielomiliardowy kontrakt zawalczą General Dynamics Land Systems oraz BAE Systems. Każdy koncern ma przedstawić armii partię 12 prototypów lekkich czołgów, które nie mogą ważyć więcej niż 30 ton.
Nowe pojazdy mają być o ponad połowę lżejsze od podstawowych czołgów amerykańskiej armii, czyli osławionych Abramsów (wersja M1A2Sep3 waży prawie 70 ton). Także uzbrojenie Mobile Protected Firepower – działa o kalibrze od 105 mm do 120 mm – nawiązują do konstrukcji Abramsa, którego pierwsze modele miały właśnie armaty 105 mm, a obecne – 120 mm.
Nad prototypami nowych lekkich czołgów pracują już amerykański General Dynamics Land Systems – GDLS oraz brytyjski BAE Systems. Kilka dni temu Pentagon poinformował, że to właśnie te dwa koncerny zawalczą o wielomiliardowy kontrakt na dostawę dla US Army około 500 Mobile Protected Firepower (MPF). Za zbudowanie prototypowej partii wozów – po 12 sztuk – GDLS otrzyma ponad 335 mln dolarów, a BAE System 375 mln dolarów. Czas mają do lutego 2020 roku.
Nowe czołgi, z racji charakterystyki i przeznaczenia, eksperci określają jako wozy wsparcia ogniowego. Zgodnie z harmonogramem mają wejść do służby na przełomie 2024 i 2025 roku. Trafią do wyposażenia Infantry Brigade Combat Team, czyli brygadowych zespołów bojowych piechoty.
Decyzja o tym, która z firm zdobędzie kontrakt na dostawę seryjną wozów, zapadnie w 2022 roku. Na razie jednak zwycięski koncern otrzyma zlecenie na produkcję maksymalnie 62 sztuk. Dopiero gdy pojazdy przejdą testy w jednostkach liniowych i na misjach oraz zostaną wprowadzone ewentualne poprawki i modyfikacje, będzie można uruchomić produkcję seryjną.
Jak będą wyglądały nowe wozy? Na razie szczegóły nie są znane. General Dynamics Land Systems przyznaje, że jako podstawy dla MPF użyje podwozia pojazdów rodziny Ajax, a do zbudowania systemu ogniowego chce wykorzystać 120-milimetrowe działo z Abramsów.
Z kolei BAE System zamierza czerpać z doświadczeń zebranych przez firmę w latach 90. minionego wieku, gdy pracowała na zlecenie US Army nad czołgiem lekkim M8 Armored Gun System (program anulowano w 1997 roku). – Nasz projekt jest efektem 30 lat doświadczeń w projektowaniu i budowie lekkich pojazdów bojowych przeznaczonych do wsparcia piechoty – podkreślał Jim Miller, dyrektor rozwoju biznesu działu Combat Vehicles BAE Systems.
US Army wydaje się otwarta na innowacyjne propozycje koncernów, ponieważ w wielu obszarach nie narzucono szczegółowych wymagań. W sprawie wymiarów pojazdów wskazano jedynie, że mają być one takie, aby dwa wozy bez problemu zmieściły się do samolotu transportowego C-17. Wojsko nie wymaga, żeby nowe czołgi dysponowały również zdolnościami do samodzielnego pokonywania przeszkód wodnych. Za to mają mieć pancerz umożliwiający skuteczną obronę przed środkami przeciwpancernymi przeciwka. Oznacza to, że mimo niewielkiej wagi, muszą być na nich być zainstalowane aktywne systemy ochrony.
Amerykańska armia swoje ostatnie lekkie czołgi – piętnastotonowe M551 Sheridan, które można było desantować ze spadochronami z samolotu – wycofała ze służby w 1996 roku. Teraz US Army znów chce mieć czołg ekspedycyjny, który będzie można szybko dostarczyć samolotem we wskazany rejon działań.
autor zdjęć: BAE System
komentarze