Konflikt na Ukrainie, który zaczął się demonstracją na kijowskim Majdanie, mogliśmy poznawać w znacznej mierze za pomocą mediów społecznościowych. Zdjęcia robione przez bezpośrednich uczestników i ich komentarze umieszczane na Facebooku czy Twitterze stanowiły istotne źródło wiedzy na temat bieżącej sytuacji – pisze dr hab. Anna Antczak-Barzan, wykładowca Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego.
Korzystanie z mediów społecznościowych przez Ukraińców z Majdanu było przeciwwagą dla rosyjskiej propagandy. Była ona skierowana nie tylko do własnego społeczeństwa, ale także do społeczności międzynarodowej. I trzeba przyznać, że często była skuteczna. Podobnie jak demonstranci z Majdanu, także prorosyjscy separatyści wykorzystują media społecznościowe do kreowania własnej polityki informacyjnej. Informacje umieszczane na profilach przez separatystów pozwalały także na potwierdzenie przypuszczeń, np. dotyczących obecności rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy. O sile przekazu tego medium dobitnie świadczy chociażby fakt, iż „niewygodne” dla Rosji komunikaty były błyskawicznie usuwane.
Media społecznościowe połączone z możliwościami, jakie daje Internet, czyli publikowanie obrazu, dźwięku, komentarza praktycznie w czasie rzeczywistym, daje ogromną władzę temu, kto z tych narzędzi korzysta. Wiele młodych osób jest bardzo podatnych na informacje popularyzowane przez media społecznościowe (stąd właśnie łatwość rekrutacji osób bardzo młodych do szeregów grup ekstremistycznych, sekt itp.). Szybkość rozprzestrzeniania się informacji może być korzystna dla osób uczestniczących w konflikcie (najlepszym przykładem jest ukraiński Majdan). Z drugiej jednak strony zalew tak znacznej ilości informacji uniemożliwia jej selekcję. Zatem większość odbiorców zapoznaje się z nimi pobieżnie bądź wcale, nie zapamiętuje ich i nie przejmuje się. Za chwilę bowiem pojawi się kolejna podobna informacja i kolejna… W taki sposób powstaje społeczne znieczulenie na obraz wojny i konfliktu.
Oczywiście natychmiastowość przekazu może stanowić dla wojska problem. Chodzi o sytuacje, gdy informacja przekazywana za pośrednictwem mediów społecznościowych będzie niezgodna z propagandą prowadzoną przez państwo. Stanie się to jednym z najpoważniejszych wyzwań w tym obszarze dla działań informacyjnych i psychologicznych sił zbrojnych. Trudniejsze stanie się także utrzymanie tajemnicy często niezbędnej do prowadzenia określonego typu działań militarnych. Może się zdarzyć, iż media będą się starały wyprzedzić działania militarne. W ten sposób staną się one jednym z uczestników wojny, który będzie mógł mieć na nią wpływ, a nawet nią w pewien sposób sterować (świadomie i celowo lub pośrednio i nieświadomie). Interesujące też stają się wpisy żołnierzy uczestniczących w konflikcie zbrojnym, którzy umieszczają na swoich profilach różne informacje, obrazy, które są niezgodne z ogólną polityką państwa i często, po ich odkryciu przez internautów, są pośpiesznie usuwane. Sam fakt ich usunięcia również staje się bardzo wymowny (dobrym przykładem jest przypadek żołnierzy rosyjskich biorących udział w konflikcie na Ukrainie, a także separatystów prorosyjskich).
Niezwykle trudno jest przebić się do jednostki z konkretnym komunikatem, ciężko jest trafić z odpowiednią informacją do odpowiedniej osoby. Jednak gdy już to się uda, efekty mogą być zadowalające i osiągnięte w nader krótkim czasie. A zatem media przyszłości będą się koncentrowały na informacji precyzyjnej, skierowanej do konkretnego odbiorcy (profilu jednostek, grupy odbiorców, segmentu). Podobnie jak w marketingu, będzie się odchodzić od masowości, stawiając na indywidualizm, aby odbiorca otrzymywał taką informację, jakiej oczekuje czy potrzebuje.
komentarze