Od wieków wojowie, rycerze, żołnierze toczyli walki pod określonymi barwami. Były to barwy królów, książąt, państw. Współcześnie nie jest inaczej. Tyle że są to głównie barwy narodowe lub oznaki rozpoznawcze jednostek, bo sztandarów już się w pole nie nosi. Ale to nie oznacza, że nie są potrzebne – pisze kpt. Robert „Eddie” Pawłowski, były oficer Formozy.
Niedawno dotarła do mnie informacja o tym, że Jednostka Wojskowa Formoza ma mieć swój sztandar, a jego wręczenie zaplanowane jest na wrzesień tego roku. Pierwsza moja myśl: no, w końcu. Co prawda na początku Formoza była jednostką funkcjonującą jako Wydział Działań Specjalnych, a Marynarka Wojenna rządzi się swoimi prawami. Dywizjony okrętów też nie miały takich sztandarów i nikomu to nie przeszkadzało. Jednak z momentem przejścia w podporządkowanie Dowództwa Wojsk Specjalnych sytuacja się zmieniła i zmieniły się pewne prawa.
Jak już wspomniałem, żołnierze, wojownicy od wieków walczyli pod danymi barwami. Pułki szły do walki, niosąc swoje sztandary. Jest to coś, co cywilowi może jest ciężko zrozumieć, ale dla żołnierza ma znaczenie. W warunkach bojowych nie tylko pojedynczy żołnierz dostawał medale. Medalami honorowane były całe jednostki. Później wstążki z tych medali przyczepiane były do drzewca sztandaru.
Czy to dobrze, że JW Formoza będzie miała swój sztandar? Tak. W strukturach MW nie miało to znaczenia, ale w obecnej sytuacji już ma. Czy wybór daty wręczenia jest dobry? Cóż, w sprawie tej typowo morskiej jednostki zapadało już wiele mniej morskich decyzji. Biorąc to pod uwagę, wydaje się, że taki wybór jest, jeśli nie właściwy, to przynajmniej uzasadniony. Choć można by znaleźć kilka dat związanych z działaniami prowadzonymi przez jednostki MW. Tymi morskimi, jak i lądowymi.
komentarze