Igrzyska to czas, gdy według nie tylko tradycji, ale i traktatu spisanego niegdyś na brązowym dysku, dawano gwarancję bezpieczeństwa dla zawodników i ogłaszano zawieszenie broni. Tak było przynajmniej w czasach starożytnych. Patrząc na historię naszych współczesnych Igrzysk, nie mamy się nawet co łudzić, że świat włoży na ich czas kwiaty w lufy. Tym bardziej, że przywódca kaukaskich terrorystów, Umarow, wezwał braci w wierze, by zwiększyć liczbę aktów terroru uniemożliwiających przeprowadzenie olimpiady w Soczi. To wszystko sprawia, że na te igrzyska czekamy nie tylko jak na sportowe widowisko – pisze Naval, były operator GROM-u oraz autor książki „Przetrwać Belize”.
Gremium, które przyznało Soczi zaszczyt zorganizowania igrzysk, zbytnio chyba nie przejmowało się sytuacją geopolityczną tego regionu. Część autochtonów, zwłaszcza tych, którzy dążą do utworzenia Emiratu Północnego Kaukazu, twierdzi, że igrzyska będą „diabelskim tańcem na kościach przodków”. Zresztą grup etnicznych, które mają roszczenia wobec tamtejszych ziem i swoje pretensje adresują do Moskwy, jest tak wiele, że określenie regionu Kaukazu kotłem jest jak najbardziej słuszne. Kluczowym pytaniem jest kto zapanuje nad tym kotłem? Czy odpowiedzią jest Specnaz?
Na temat Specnazu niestety mogę mówić jedynie na podstawie doniesień medialnych. O ich niesamowitym doświadczeniu bojowym i wojennym szlaku wielokrotnie czytałem. Nie kryję, że często te informacje mnie zaskakiwały. Już odpowiadam dlaczego. Całe moje bojowe szkolenie odbywało się z naciskiem na ratowanie życia zakładników. Czy tego samego uczą się rosyjscy antyterroryści? Zacytuję tu wypowiedź jednego z oficerów Specnazu: „Podczas akcji nie bierzemy jeńców, strzelamy tak, by zabić”. Nie znam metod szkolenia się Specnazu, ale na podstawie tej wypowiedzi i wiedzy na temat operacji jakie prowadzą, wyłania się obraz antyterrorystów, którzy są szkoleni z naciskiem na zabijanie przeciwnika, a nie na ratowanie zakładnika. To subtelna różnica i niejeden pewnie zapyta, czy to nie to samo. Nie, to nie to samo. Tu potrzebna jest zmiana mentalna. Obawiam się, że na wschodzie do niej jeszcze nie doszło i wciąż aktualne jest powiedzenie, które usłyszałem w jednym z rosyjskich wojennych filmów „…nas mnogo”.
Jest wiele pytań dotyczących bezpieczeństwa, na które niestety nie uzyskamy odpowiedzi, bo każdy organizator zasłania się tajemnicą. I słusznie, ale na jedno pytanie, które ostatnio mi zadano, mogę odpowiedzieć. Czy Rosjanie w trakcie zamachu terrorystycznego wspomogą się zagranicznymi jednostkami antyterrorystycznymi? Odpowiedź udzielę, zadając pytanie. Czy my pozwolilibyśmy Rosjanom podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej na akcję bojową w Warszawie?
Możliwa jest za to (i wierzę, że się odbywa) wymiana informacji pomiędzy służbami wywiadowczymi. Bo tak naprawdę najważniejsze jest to, by do zamachu po prostu nie dopuścić. Niepokoi mnie natomiast inna kwestia – w Soczi do ostatniej chwili będą trwały prace budowlane w obiektach sportowych. Gdy przygotowywaliśmy się w Polsce do EURO, kładliśmy duży nacisk na poznawanie stadionów, hoteli, zaplecza. Obawiam się, że w Soczi, może nie starczyć czasu na dobre zapoznanie się antyterrorystów z miejscami, w których być może przyjdzie im działać. W trakcie incydentu trzeba płynnie się poruszać po budynku, a nie myśleć, jak tu się nie zgubić w ogromnym i skomplikowanym konstrukcyjnie obiekcie. Wśród profesjonalistów nie ma miejsca na pozostawienie czegoś przypadkowi. Nie uspokajają mnie doniesienia, że zostały rozmieszczone rakiety ziemia-powietrze, a dostęp do Soczi będą mieli tylko goście z przepustkami. Oby igrzyska nie stały się widowiskiem, w którym głównym spektaklem będzie przepychanka ludów Kaukazu z Rosją.
komentarze