Węgrzy zdecydowali się wzmocnić swoją armię. Dlatego w tym roku rusza dziesięcioletni program modernizacji sił zbrojnych Węgier.
Z powodu niekorzystnych zmian w środowisku bezpieczeństwa węgierskie władze, wzorem wielu innych państw europejskich, postanowiły zainwestować we wzmocnienie systemu obronnego państwa. W ostatnich dwóch dekadach tamtejsze siły zbrojne nie były bowiem rozpieszczane przez polityków – wydatki obronne po zakończeniu zimnej wojny wynosiły około 1% produktu krajowego brutto. Przy tak niskim budżecie inwestycje w sprzęt wojskowy były bardzo ograniczone, bo większość środków wydawano na bieżące utrzymanie armii.
István Simicskó, węgierski minister obrony, postanowił to zmienić i 20 grudnia 2016 roku ogłosił rozpoczęcie dziesięcioletniego programu modernizacji sił zbrojnych i systemu obronnego państwa. Zapowiedział, że każdego roku nakłady na obronę będą zwiększane o 0,1% PKB, tak by osiągnąć zalecany przez NATO poziom 2% PKB. Polityk nie ujawnił jednak, jaką kwotę planuje się przeznaczyć na realizację programu „Zrinyi 2026”.
Lotnicze priorytety
Od połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku węgierskie lotnictwo wojskowe, oprócz 14 gripenów pozyskanych w trybie leasingu, nie dostało żadnego nowego samolotu. Dlatego za jeden z priorytetów modernizacji technicznej minister uznał zakup nowych maszyn transportowych, by zastąpić nimi ponadczterdziestoletnie An-26. W latach 1974–1976 do węgierskich sił powietrznych trafiło dziesięć antonowów. W 2004 roku natomiast na Ukrainie dokupiono jedenasty. Upływ czasu spowodował, że w linii pozostało zaledwie pięć maszyn, których używa eskadra samolotów transportowych stacjonująca w 59 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Kecskemécie. Szef resortu obrony ujawnił, że bezpieczeństwo lotów antonowami jest zagrożone. Zapowiedź zakupu następcy An-26 jest bardzo ogólnikowa. Minister Simicskó nie wykluczył, że mogą to być maszyny używane. Nie wiadomo jednak, ile transportowców zostanie zamówionych.
Bardziej zaawansowany jest program wymiany samolotów do szkolenia podstawowego. Jaki-52 są ostatnimi nowymi maszynami szkolnymi, które dostali węgierscy piloci. W 1994 roku na Węgry trafiło 12 samolotów tego typu wyprodukowanych na rosyjskiej licencji w Rumunii, ale po ponad 20 latach eksploatacji w eskadrze szkolnej stacjonującej w Szolnoku pozostały zaledwie trzy maszyny. Pierwszą z nich stracono 13 listopada 2003 roku, kiedy w katastrofie zginęli dwaj piloci. Kolejny samolot 25 czerwca 2015 roku zapalił się w czasie lotu szkoleniowego. Pilotom udało się awaryjnie wylądować na lotnisku, ale jeden z nich został dotkliwie poparzony. Inne maszyny natomiast wycofano ze służby.
Z samolotami szkolnymi jest mimo wszystko lepiej niż z transportowymi, bo wybrano już następcę jaka-52. Tyle że nowe maszyny mają być wykorzystywane do zadań zarówno szkoleniowych, jak i kurierskich. W sierpniu 2016 roku ministerstwo obrony potwierdziło, że w Czechach kupiono po dwa samoloty Zlin Z-242 L i Z-143 LSi. Nie pierwszy raz węgierscy piloci będą latali na czeskich maszynach, bo w latach 1976–2002 tamtejsze siły powietrzne miały cztery zliny Z-43.
Śmigłowcowe zawirowania
Ważne miejsce w planach modernizacyjnych parku lotniczego zajmują śmigłowce. Po wycofaniu ze służby desantowo-szturmowych Mi-24 węgierskie lotnictwo dysponuje tylko batalionem maszyn transportowych, wchodzącym w skład 86 Bazy Śmigłowców w Szolnok. Przy czym ta jednostka ma zaledwie około dziesięciu Mi-8 i Mi-17, które realnie stanowią tylko eskadrę.
Wielokrotnie w przeszłości pojawiały się zapowiedzi zakupu śmigłowców, ale najczęściej wszystko kończyło się na deklaracjach. Rok temu wydawało się co prawda, że wkrótce węgierscy piloci dostaną nowe maszyny. W styczniu 2016 roku agencja prasowa Sputnik, na podstawie informacji z Centrum Analiz Światowego Handlu Bronią, podała bowiem, że Węgry chcą kupić w Rosji około 30 egzemplarzy Mi-17. Wartość tej transakcji szacowano na 142 mld forintów, czyli około 490 mln dolarów. Szczegóły w sprawie śmigłowców Victor Orban miał ustalić bezpośrednio z Władimirem Putinem, ale w lutym 2016 roku, w czasie wizyty szefa węgierskiego rządu w Moskwie, ogłoszono, że Budapeszt nie kupi rosyjskich maszyn. Orban podjął taką decyzję pod presją przywódców Unii Europejskiej. Teraz znowu pojawiła się szansa na nowe śmigłowce, ale podobnie jak w przypadku samolotów transportowych, nie wiadomo, jakie maszyny zostaną zamówione i ile ich będzie.
Ze względu na wieloletni brak strategicznych decyzji w sprawie wymiany floty śmigłowców, dysponujące ograniczonymi środkami finansowymi węgierskie lotnictwo wojskowe uciekało się do prowizorycznych rozwiązań. Znaczącym wsparciem było przekazanie przez Finlandię dwóch używanych Mi-8T, które weszły do służby w grudniu 2011 roku. Inną transakcją był zakup w lutym 2014 roku w Rosji trzech zmodernizowanych Mi-8T za 3 mld forintów, czyli wówczas 9,7 mln euro. Maszyny postanowiono przeznaczyć na potrzeby reagowania kryzysowego i misji poszukiwawczo-ratowniczych. Podjęto również decyzję o remoncie czterech Mi-17. W lipcu 2016 roku węgierski resort obrony podpisał umowę w tej sprawie z rosyjskim holdingiem Wiertalioty Rossii.
Jednym z ostatnich posunięć mających poprawić sytuację w węgierskim lotnictwie śmigłowcowym było przejęcie w maju 2016 roku dwóch lekkich jednosilnikowych AS350 Écureuil, które zamierzano wykorzystać do zadań szkoleniowych. Po wycofaniu przed kilkunastu laty Mi-2 węgierskie lotnictwo zostało bowiem bez szkolnych śmigłowców. Tyle że te „nowe” maszyny mają po około 30 lat. Wcześniej służyły pilotom węgierskiego lotniczego pogotowia ratunkowego, ale jesienią 2014 roku trzeba było je wycofać ze względu na przepisy obowiązujące w Unii Europejskiej.
Enigmatyczne zapowiedzi
Węgierski program modernizacyjny ma objąć również naziemną obronę powietrzną. W tym sektorze nie ma większych problemów z przeciwlotniczymi zestawami rakietowymi bardzo krótkiego zasięgu, bo Węgrzy mają przenośne zestawy Strzała i Igła oraz podwójne wyrzutnie Mistral, zamontowane na terenowych ciężarówkach Mercedes Unimog. Przy czym, według zapowiedzi ministra, mistrale, które posiada 2 Grupa Rakiet Przeciwlotniczych w 12 Pułku Rakietowym Obrony Powietrznej, mają zostać zmodernizowane.
Zdecydowanie gorzej jest z systemami obrony powietrznej średniego zasięgu. 1 Grupa Rakiet Przeciwlotniczych 12 Pułku ma sowieckie zestawy krótkiego zasięgu 2K12 Kub, których Węgrzy używają od lat siedemdziesiątych XX wieku. Teraz mają do dyspozycji 12 samobieżnych wyrzutni, które zostały zmodernizowane we współpracy z Polską. Konieczne są zatem nowe systemy obrony powietrznej średniego zasięgu. Pojawiają się informacje, że plany zakupu tego sprzętu mają związek ze staraniami o organizację igrzysk olimpijskich w Budapeszcie w 2024 roku.
Niewiele też wiadomo o modernizacji technicznej wojsk lądowych. Jest to o tyle niepokojące, że ten rodzaj sił zbrojnych już dawno nie otrzymał nowego uzbrojenia. Ostatnim większym nabytkiem po zimnej wojnie były kołowe transportery opancerzone. Węgierskie wojska lądowe w latach 1996–1999 dostały z Rosji 437 wozów BTR-80 i 170 sztuk BTR-80A. W ten sposób Moskwa spłaciła długi wobec Węgier zaciągnięte jeszcze w czasach ZSRR.
Minister obrony przy okazji planów modernizacyjnych wspomniał tylko o remontach i wymianie sprzętu sapersko-pontonowego. Prawdopodobnie chodzi m.in. o znalezienie następców dla kilkudziesięciu pływających transporterów PTSM-2. W kraju, przez który przepływają takie wielkie rzeki, jak Dunaj, Cisa czy Drawa, zdarzają się powodzie i wówczas sprzęt tego typu jest niezwykle przydatny. Węgierskiej armii potrzebne są też nowe parki pontonowe.
Ogłoszenie planu modernizacji „Zrinyi 2026” oznacza, że na Węgrzech zmienia się podejście do spraw obronności. Do niedawna panowało tam przekonanie, że jeśli kraj za sąsiadów ma w większości państwa należące do NATO i Unii Europejskiej, to jest bezpieczny. Konflikt na Ukrainie i kryzys z uchodźcami były jednak sygnałami ostrzegawczymi, które podważyły to założenie. Stwierdzono, że świat staje się coraz bardziej niestabilny, więc trzeba rozbudowywać potencjał obronny.
autor zdjęć: MO Węgier