O walkach pozycyjnych pod Bachmutem w Donbasie mówi się, że to powtórka spod Verdun. Zdjęcia księżycowego krajobrazu wykonane na froncie zdają się potwierdzać tę analogię. To oznacza też plagi wojny okopowej – wilgoć, zimno, brud, a w konsekwencji cały wachlarz chorób – od zakaźnych po stopę okopową.
Warunki atmosferyczne w czasie wojny na wschodzie – a dokładnie jesienne słoty i ostra zima – zawsze miały kolosalne znaczenie. Klęski armii króla szwedzkiego Karola XII, Wielkiej Armii cesarza Napoleona i Wehrmachtu Hitlera w Rosji przyczyniły się do poglądu, że żołnierze rosyjscy byli mistrzami w wyzyskiwaniu na swą korzyść warunków atmosferycznych. Istotnie: rasputica (listopadowa słota w Ukrainie) czy „generał mróz” sprzyjali Rosjanom, ale tylko wtedy gdy ich nieprzyjaciel był przygotowany gorzej lub wcale do walki jesienią lub zimą. Chociażby wojna sowiecko-fińska, która rozpoczęła się 30 listopada 1939 roku, pokazuje zupełnie coś przeciwnego niż powyższe przykłady.
Fińscy żołnierze z reniferem. Dzięki dobrej znajomości terenu, zahartowaniu w warunkach zimowych i wyposażeniu byli długo nie do pokonania przez Sowietów. Fot. NAC
Na teoretycznie słabe militarnie państwo, posiadające niewielką armię, prawie zupełnie pozbawioną broni pancernej i lotnictwa, uderzyły zgrupowania Armii Czerwonej liczące 600 tys. żołnierzy, ponad 6 tys. czołgów i około tysiąc samolotów! Tyle tylko że ta masa wojska pozbawiona była zimowych mundurów, a czołgi i samoloty zimowych smarów… Natomiast Finowie byli odpowiednio ubrani i zmotywowani do walki. Jeden z fińskich żołnierzy, obserwując przeważające liczebnie oddziały sowieckie, miał stwierdzić: „Tylu Rosjan. I gdzie my ich wszystkich pochowamy?”. Nie były to czcze przechwałki, gdyż fatalnie wyszkoleni i wyposażeni czerwonoarmiści ginęli dziesiątkami od kul fińskich narciarzy i snajperów, a setkami – z wyziębienia i głodu. Według wyliczeń historyków Stalin wysłał do Finlandii w sumie 1,5 mln żołnierzy – z czego milion nie wrócił. Ostatecznie Finlandia musiała ustąpić przed potęgą Związku Sowieckiego – 13 marca 1940 roku podpisano rozejm, który przyznał Sowietom 3,5 tys. km fińskiego terytorium, ale jasne było, że Stalin i jego Armia Czerwona odnieśli pyrrusowe zwycięstwo. Jeden z sowieckich generałów, niejako w odpowiedzi na wyżej cytowane zapytanie fińskiego żołnierza, miał stwierdzić, że zdobyliśmy „dość ziemi, by pochować naszych poległych”.
Ukraińskie Verdun
Przy jednym z zamarzniętych rosyjskich żołnierzy Finowie znaleźli list, w którym postawił on pełne wyrzutu pytanie: „Dlaczego wysłano nas do tego kraju?”. Niebezpieczne pytanie, które zadawane masowo w rosyjskich okopach w czasie I wojny światowej, spowodowało nie tylko defetyzm, dezercje i w końcu klęskę militarną, lecz także rewolucję. Żołnierze doprowadzeni do ostateczności hekatombą i złymi warunkami na froncie w końcu wypowiedzieli posłuszeństwo swoim dowódcom, a następnie władcy Kremla…
Niemiecka ciężarówka ugrzęzła po rasputicy na Ukrainie, jesień 1941. Fot. NAC
W walkach pozycyjnych, kiedy żołnierze tkwią przez dłuższy czas w okopach i ziemiankach, obie strony narażone są na cierpienia z powodu zimna, wilgoci i chorób. Tak było w „kretowiskach” pól bitewnych I wojny światowej, w kotle stalingradzkim na przełomie 1942 i 1943 roku i tak być może pod Bachmutem. W okopach zalanych deszczami rasputicy równie istotne co amunicja jest posiadanie kilku suchych par skarpet na wymianę. Wielkim zagrożeniem dla zdrowia, a nawet życia żołnierzy miesiącami egzystujących w błocie była i jest stopa okopowa. Według podręcznika medycznego: „Stopa okopowa to lokalne uszkodzenie nieodmrożeniowe, obejmujące stopy. To zespół objawów chorobowych spowodowanych długotrwałym działaniem wilgoci i niemożliwością wyschnięcia stóp, między innymi przez niską temperaturę stóp”. W konsekwencji może ona doprowadzić w skrajnych wypadkach do gangreny, martwicy i amputacji. „Epidemia” stopy okopowej pierwszy raz miała miejsce zimą 1914 roku i jej ofiarą padło około 77 tys. żołnierzy.
Największe żniwo choroba ta zbierała w pierwszym roku wielkiej wojny w brytyjskim korpusie ekspedycyjnym. Jednak dość szybko skrupulatni Brytyjczycy wprowadzili do swego wojska odpowiednie regulaminy. Żołnierze mieli obowiązek posiadania co najmniej trzech par skarpet i regularnego ich zmieniania, z kolei do zadań oficerów należała systematyczna (najlepiej codzienna) kontrola czystości i suchości stóp swoich podwładnych. Ponadto zalecono smarowanie stóp olejem wielorybim. Podobno brytyjski batalion zużywał dziennie na froncie dziesięć galonów tej substancji. Stopa okopowa była oczywiście tylko jednym z wielu utrapień żołnierzy wrzuconych do piekła wojny pozycyjnej. Całe jej spektrum można zobaczyć chociażby w filmowych adaptacjach głośnej powieści Ericha Marii Remarque’a „Na Zachodzie bez zmian” (ostatnio wszedł na ekrany serial w reżyserii Edwarda Bergera). Jeden z francuskich żołnierzy po tygodniach spędzonych w błocie okopów, pośród rozkładających się ludzkich i zwierzęcych trupów, pisał do domu: „Prowadzimy tu życie tak przerażająco bydlęce, że zamieniłbym się chętnie ze świniami w naszym chlewie”…
Bestia w błocie
Po powyższym jasne się staje, jak ważne w walce pozycyjnej są drobne, zdawałoby się, kwestie – kilka par skarpet, medykamenty, ciepły mundur, gdyż po słocie przychodzi zima i stopę okopową zastępuje równie dotkliwa plaga – odmrożenia. W takim razie jeśli wziąć pod uwagę doniesienia – niejednokrotnie już potwierdzone – o brakach w rosyjskiej armii, można przyjąć za pewnik, że walka pozycyjna w rosyjskich okopach może być znacznie większym koszmarem. Do tego koszmarem coraz bardziej pozbawionym strategicznego sensu, gdyż według ekspertów po tym, jak Rosjanie stracili Izium i Łyman, szturmowanie pozycji pod Bachmutem jest jak zdobywanie ślepej ulicy. A jednak rosyjska artyleria wciąż upodabnia okolicę miasta do pól Verdun z czasów wielkiej wojny, a pozycje oddziałów ukraińskich są szturmowane m.in. przez osławionych wagnerowców. I w tym upatruje się powód determinacji rosyjskiej na tym odcinku frontu. Ponoć Jewgienij Prigożin, szef grupy Wagnera, pragnie za wszelką cenę zdobyć Bachmut, by dzięki temu sukcesowi umocnić swą pozycję pośród zauszników Władimira Putina.
Brytyjczycy w okopach pod Sommą, listopad 1916. Fot. NAC
Jeśli tak w istocie jest, to nadchodząca zima może przynieść na froncie jeszcze jedną analogię – tym razem z czasów II wojny światowej, kiedy to żołnierze doborowej armii niemieckiej wykrwawiali się, umierali z głodu i zimna w batalii o ruiny miasta pozbawionego znaczenia strategicznego. Mowa o Stalingradzie i 6 Armii Polowej feldmarszałka Friedricha Paulusa. Nie pierwszy to przypadek w tej wojnie, kiedy Putin i jego wojsko powielają działania niemieckich najeźdźców na Związek Sowiecki – chociażby bezpardonowy ostrzał ukraińskich miast jako żywo przypomina oblężenie Leningradu, które przyniosło niewyobrażalne cierpienia przede wszystkim cywilnym mieszkańcom miasta. I jeszcze o jednym należy pamiętać: w konfrontacji z Wehrmachtem wspomagał Rosjan cały wolny świat, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Dziś ta pomoc na szczęście płynie do Ukrainy i wraz z zimą powinna być zwielokrotniona, by „generał mróz” stał po odpowiedniej stronie.
Źródła cytatów:
Martin Gilbert, „Pierwsza wojna światowa”, przeł. Stefan Amsterdamski, Poznań 2003; Laura Lee, „Gdyby nie pogoda… Jak pogoda zmieniała historię”, przeł. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka i Piotr Chojnacki, Warszawa 2010.
autor zdjęć: NAC
komentarze