Na rynku manipulacji w mediach społecznościowych dominują rosyjskie firmy. Widzimy ostatnio około 50-procentowy wzrost informacji atakujących NATO produkowanych przez boty kierowane z Rosji – mówi Jānis Sārts, dyrektor Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej w Rydze.
Jednym z zadań Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej jest identyfikacja kampanii dezinformacyjnych wymierzonych w NATO i wypracowywanie działań mających im przeciwdziałać. Jak wyglądają podstawowe mechanizmy takiej dezinformacji?
Jānis Sārts: Najpopularniejsze jest odwoływanie się do ludzkich lęków i uprzedzeń oraz wykorzystywanie niewiedzy do sterowania poglądami. Strona rosyjska w tych przekazach stara się przekonać, że Zachód jest słaby, NATO i Unia Europejska są nieudolne w swoich działaniach, a Sojusz zagraża Rosji.
Z taką narracją ze strony Rosji mamy do czynienia od dawna. Czy pojawiły się jakieś nowe tematy i trendy?
Nowymi obszarami stały się tematy związane z pandemią COVID-19, tym, jak ludzie na nią reagują, w jakim stanie jest służba zdrowia, czy się szczepić i którym preparatem. Rosja m.in. promowała swoje szczepionki przeciwko koronawirusowi i starała się dowieść, że preparaty opracowane na Zachodzie szkodzą pacjentom. Zaobserwowaliśmy również, że w narrację dezinformacyjną zaangażowane są nie tylko podmioty rosyjskie, że rośnie liczba grup także wewnątrz krajów NATO, które stosują dezinformacje. Może to oznaczać, że zostały one zinfiltrowane przez środowiska prorosyjskie. Trudniej jest więc ocenić, czy określona informacja odzwierciedla prawdziwą opinię konkretnych osób, czy też stanowi przekaz sterowany i wykreowany przez Rosję.
Jeżeli mówimy o działaniach w Internecie, to dzisiaj każdy może kupić polubienia, subskrybentów i zasięgi postów w sieciach społecznościowych. Czy taka praktyka może być niebezpieczna?
Nawet bardzo, ponieważ ten mechanizm może być użyty na wiele różnych sposobów – by zaatakować oponenta, promować własne treści lub wyciszyć informacje podawane przez przeciwnika. Kupując lajki, można sprawić, że ludzie będą czytać to, co chcemy. Jest to jeszcze ważniejsze w „gorących czasach”, np. w czasie wyborów czy sytuacji kryzysowych. Wtedy ten mechanizm staje się potencjalną bronią, ponieważ łatwo można zdestabilizować sytuację przez promowanie nieprawdziwych informacji. Na rynku manipulacji w mediach społecznościowych dominują rosyjskie firmy. Ostatnio obserwujemy około 50-procentowy wzrost informacji atakujących NATO produkowanych przez boty kierowane z Rosji.
Jak przygotować się na takie ataki?
Nie jest to łatwe, ponieważ dezinformacja działa na wielu poziomach. Przede wszystkim firmy zarządzające mediami społecznościowymi powinny skuteczniej walczyć z botami i płatną manipulacją oraz zwalczać treści zamieszczane przez boty, lecz tego nie robią. Dziś wiele debat publicznych przeniosło się do Internetu, powszechna manipulacja w mediach społecznościowych zniekształca ich przekaz i może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Po drugie, musimy więcej inwestować w edukację i informowanie społeczeństwa o tym, co się dzieje w świecie informacji. Dzięki temu ludzie będą w stanie sami wykrywać zmanipulowane informacje. Tak było np. na Łotwie, gdzie spora część widzów szybko odkryła faktyczną intencję i wymowę filmu nagranego przy okazji ćwiczeń wojskowych „Namejs 2021”. Wówczas część działań prowadzono poza poligonami, m.in. w stolicy Łotwy – Rydze, o czym mieszkańcy byli uprzedzeni. W sieci pojawił się jednak film, na którym widać idącą ulicą kobietę z małym, płaczącym dzieckiem, a nad jej głową strzela żołnierz. Film krążył w mediach społecznościowych i był pokazywany w rosyjskiej telewizji jako dowód na to, że łotewski rząd straszy swoich obywateli, co miało podważać wiarygodność władz Łotwy i NATO. Tymczasem ta kobieta złamała zakaz poruszania się w tej okolicy, o którym to zakazie była dwukrotnie informowana.
Po trzecie, instytucje publiczne powinny mieć wiedzę, umiejętności i techniczne możliwości na przykład odróżnienia, czy przekaz jest dziełem bota, czy człowieka albo czy grupa na FB jest prawdziwa, czy fałszywa. Musimy też stać się uważniejsi i ostrożniejsi, gdy chodzi o dane, które umieszczamy w sieci. To kolejny element ważny dla bezpieczeństwa. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wiele danych udostępniają online. Te informacje mogą się przydać naszym przeciwnikom na przykład do tego, żeby niezauważalnie wpływać na nasze zachowania. To jest nowy wymiar bezpieczeństwa, który jako NATO musimy brać pod uwagę, bo zawarte w sieci dane mogą być użyte przeciwko nam.
Jānis Sārts jest dyrektorem Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej (NATO Strategic Communications Centre of Excellence – StratCom COE) w Rydze. Ośrodek bada, w jaki sposób przestrzeń informacyjna może być wykorzystywana przez przeciwników NATO, szuka też sposobów przeciwdziałania takim działaniom. Sārts był jednym z prelegentów na konferencji „Niepodległość informacji”, którą 17 września 2021 roku zorganizowało Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej.
autor zdjęć: Leszek Chemperek / CO MON
komentarze