moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

„Małpi Gaj” tylko dla orłów

Spadochroniarze z polskiej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej byli tak świetnie wyszkoleni, że Anglicy robili wszystko, by włączyć ich do brytyjskich sił powietrznodesantowych. Chcieli nawet dowódcę brygady, gen. Stanisława Sosabowskiego, postawić na czele mieszanej, brytyjsko-polskiej dywizji spadochronowej! Początki jednak nie wskazywały na takie sukcesy… 15 marca 1941 roku w Largo House powstał słynny ośrodek szkoleniowy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej  

Na początku 1941 roku Wydział Specjalny Oddziału III Sztabu Naczelnego Wodza wynegocjował u Brytyjczyków pozwolenie na przeszkolenie spadochronowe całej polskiej brygady (jednak bez przydzielenia jej etatu spadochronowego). Kiedy 28 stycznia o tej decyzji dowiedział się płk dypl. Stanisław Sosabowski, natychmiast zaproponował, by tą wybraną jednostką była jego 4 Brygada Kadrowa Strzelców. Miał mocne argumenty, gdyż już od września 1940 roku oficerowie brygady uczestniczyli w szkoleniach dywersyjnych organizowanych przez Special Operations Executive (SOE), dzięki czemu wielu z nich zostało w przyszłości słynnymi cichociemnymi.

Sztab Naczelnego Wodza przychylił się do prośby Sosabowskiego i 17 lutego do brytyjskiego ośrodka spadochronowego w Ringway pod Manchesterem przybyła pierwsza grupa strzelców z 4 Brygady. Tutaj od razu spotkała ich miła niespodzianka. Okazało się, że w ośrodku pracują dwaj polscy instruktorzy spadochronowi – por. Jerzy Górecki i por. Julian Gębołyś. Obaj przed wojną szkolili spadochroniarzy w Legionowie. Dzięki nim w niedługim czasie w Ringway powstała autonomiczna sekcja polska.

„Małpi Gaj”

Spotkanie z polskimi instruktorami było na razie jedyną dobrą wiadomością. Po pierwszych treningach okazało się, że polscy ochotnicy ustępują kondycyjnie swoim brytyjskim kolegom. Płk Sosabowski, dowiedziawszy się o problemach szkoleniowych swoich ludzi, zarządził zorganizowanie własnego ośrodka treningowego, w którym żołnierze mogliby lepiej przygotować się do kursów w Ringway. 15 marca 1941 roku na terenie starej, zrujnowanej rezydencji szlacheckiej Largo House, znajdującej się w miejscowości Largo Low w Szkocji, Polacy otworzyli ośrodek wstępnego szkolenia spadochronowego, żartobliwie nazwanym „Małpim Gajem”. Stworzenie tej placówki było nie lada wyczynem organizacyjnym. Śledząc wspomnienia gen. Sosabowskiego, aż trudno uwierzyć, że było to możliwe: „Gdy zdecydowałem, że wstępne szkolenie spadochronowe odbywać się będzie w rejonie brygady, a do Ringway będziemy wyjeżdżać tylko na skoki, powstały problemy, gdzie ulokować ten ośrodek, skąd wziąć sprzęt wyszkoleniowy oraz instruktorów. O uzyskaniu nowych pomieszczeń do tego celu od Brytyjczyków nie mogło być mowy. Nawet nie próbowałem o to zabiegać. Ostatecznie całe przedsięwzięcie spadochronowe od samego początku było naszą prywatną imprezą i nie miało oficjalnej aprobaty brytyjskich władz wojskowych. Musieliśmy więc oprzeć się na posiadanych pomieszczeniach”.

Problem instruktorów, którzy mieli służyć w nowym ośrodku, został w miarę szybko rozwiązany – na współpracę z brygadą zgodzili się porucznicy Górecki i Gębołyś z Ringway. Do pomocy przydzielono im oficerów i podchorążych, którzy w Polsce ukończyli Państwowy Instytut Wychowania Fizycznego lub jego odpowiednik. Większe kłopoty sprawiło wyposażenie ośrodka w urządzenia i sprzęt szkoleniowy. Płk Sosabowski nie chciał zwracać się o pomoc do władz polskich, gdyż uważał, że brygada nie miała jeszcze żadnych zasług, aby usprawiedliwiało to inwestowanie w nią ze szczupłych finansów emigracyjnych. W tej sytuacji postanowiono ośrodek wyposażyć własnymi siłami. Dziurę imitującą otwór w podłodze samolotu wykonali w suficie budynku gospodarczego w Largo House oficerowie saperzy. W parku na rozłożystych konarach drzew rozwieszono trapezy i liny do nauki wspinania i opuszczania. Zbudowano trzymetrowy płot do pokonywania podobnych przeszkód. Nad znajdującym się na terenie posiadłości parowem postawiono drewnianą ścianę z wąskim okienkiem do nauki prześlizgiwania się przez ten otwór. Przez parów przerzucono wąską belkę i linę do szkolenia przechodzenia nad przepaścią. Żołnierze wykonali również kozioł gimnastyczny, poręcze i równoważnie. Jedynie spadochron, liny i piłki gimnastyczne kupiono u Brytyjczyków.

25 sierpnia 1941 roku w pobliskim Lundin Links Polacy wybudowali pierwszą na ziemi brytyjskiej wieżę spadochronową. Odtąd podobne wieże Brytyjczycy budowali we wszystkich swoich ośrodkach spadochronowych. Polski ośrodek wstępnego szkolenia spadochronowego w Largo House szybko stał się wzorcową placówką, w której oprócz własnych żołnierzy szkolono m.in. Francuzów i Norwegów.

Spadochronowa zaprawa: pot, łzy i… krew

Pierwszy poważny sprawdzian swych umiejętności adepci nowej broni w Wojsku Polskim przeszli 23 września 1941 roku. W tym dniu w rejonie Elie odbyły się ćwiczenia, w których strzelcy płk. Sosabowskiego w obecności Naczelnego Wodza, gen. Władysława Sikorskiego, bryg. Colina Gubbinsa z SOE oraz licznie zgromadzonych oficerów brytyjskich i polskich zaprezentowali spadochronowe umiejętności. Pod dowództwem ppłk. Jana Kamińskiego musieli desantem zaskoczyć i zdobyć brytyjską baterię nadbrzeżną. Zadanie utrudniały warunki terenowe, gdyż część obszaru objętego manewrami była zalana przypływem, do tego wiał silny wiatr. Pomimo tych trudności Polakom udało się wylądować bez strat i wykonać zadanie. Po defiladzie gen. Sikorski ogłosił: „Jesteście odtąd Pierwszą Brygadą Spadochronową i wierzę, że kierowani pewną ręką waszego dowódcy, spełnicie swoje obowiązki żołnierskie”.

Formalny rozkaz Naczelnego Wodza zatwierdzający etat 1 Brygady Spadochronowej ukazał się 9 października 1941 roku (Brytyjczycy potwierdzili go dopiero w 1943 roku). Nie kończyło to jednak problemów kadrowych i organizacyjnych płk. Sosabowskiego. Wszystkie jednostki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie borykały się z pełnym uzupełnieniem swych etatów (zwłaszcza szeregowych). Trudno się więc dziwić, że do płk. Sosabowskiego dowódcy odsyłali swych najgorszych żołnierzy. Tutaj jednak, pod twardym dowództwem i forsownym szkoleniu, szybko stawali się elitą polskiego wojska. Trudności kadrowe brygady częściowo rozwiązała decyzja gen. Sikorskiego z wiosny 1942 roku, by uzupełnienia płynące ze Środkowego Wschodu, gdzie stacjonowały oddziały polskie ewakuowane z ZSRS, w pierwszej kolejności kierować do spadochroniarzy. Większość tych rekrutów była jednak wycieńczona fizycznie i psychicznie przejściami na „nieludzkiej ziemi” i trzeba było czasu, by mogli stać się pełnowartościowymi żołnierzami spadochroniarzami. Kolejne uzupełnienia przyszły z rozwiązanej w tym czasie 1 Brygady Strzelców, ale najlepszym „materiałem na spadochroniarzy” okazali się… jeńcy polskiego pochodzenia z Afrika Korps gen. Erwina Rommla, których Brytyjczycy wzięli do niewoli na libijskiej pustyni.

W październiku 1941 roku gen. Sikorski powiększył brygadę o jeszcze kilka pododdziałów i zmienił jej nazwę na 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową, co w konsekwencji pozwalało jednostce w warunkach bojowych działać jako samodzielny związek operacyjny. Po oficjalnym zatwierdzeniu charakteru jednostki jeszcze bardziej zintensyfikowano szkolenie spadochronowe. Podstawową kwestią stało się podniesienie – najczęściej złej – kondycji fizycznej nowych żołnierzy brygady. Organizowano kursy narciarskie, wspinaczki wysokogórskie i dłuższe pobyty w trudnych warunkach terenowych (tzw. kurs korzonkowy). Dopiero po takiej zaprawie żołnierze przystępowali do nauki rzemiosła spadochronowego.

Początkowo skoczek był zobowiązany oddać cztery skoki, później liczbę tę powiększono do ośmiu: dwa skoki dzienne z balonu na uwięzi; pięć skoków dziennych z samolotu i skok nocny z balonu na uwięzi. Oprócz skoków indywidualnych odbywały się skoki zespołowe: w drużynach, plutonach, kompaniach, batalionach i na końcu całą brygadą. Skok ze spadochronem, zwłaszcza ten pierwszy, wywoływał u żołnierzy wielkie emocje. Przykładowo tak wspominał ten moment st. strz. Stanisław Kaptur: „Przy pierwszym skoku z Whitleya byłem bardzo zdenerwowany. Nic nie wiedziałem, co się dzieje ze mną. Wprost zatykało mnie w piersiach. Gdy poczułem szarpnięcie, byłem też na wpół przytomny. Gdy usłyszałem z dołu [głos instruktora – PK] «dwójka, nogi do kupy, ściągnąć rękami linki!» – trochę oprzytomniałem. Po ściągnięciu linek spojrzałem ku ziemi. Było do niej jakieś 100 metrów. Wtedy poczułem jakieś pociągnięcie w dół. Zawirowało powietrze; szybko zsuwałem się do ziemi. Nagle uderzyłem. Byłem na wpół przytomny”.

Niestety, w czasie treningowych desantów nie obyło się bez wypadków śmiertelnych, choć było ich stosunkowo niewiele. Jak podkreślali brytyjscy specjaliści, Polacy zawdzięczali to właściwemu przygotowaniu do skoków, jakie zapewniał „Małpi Gaj” w Largo House. Przez cały okres szkolenia polskiej brygady w Ringway było dziewięć wypadków śmiertelnych. Większość spowodowana była kłopotami ze spadochronem po skoku (poplątane linki); w jednym wypadku spadochroniarz utonął w jeziorze po skoku, a w innym czasza spadochronu skoczka została rozcięta przez śmigło samolotu. Straty te żołnierze głęboko odczuwali, ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Cios przed bitwą

Prawdziwym „czarnym dniem” okazał się dla brygady 8 lipca 1944 roku, kiedy to podczas manewrów w powietrzu zderzyły się dwie Dakoty. Zginęło ośmiu członków amerykańskich załóg i 26 polskich spadochroniarzy. Polacy, którzy stracili życie w tej katastrofie, zostali pochowani we wspólnym grobie na cmentarzu lotników polskich w Newark, obok mogiły gen. Władysława Sikorskiego. Tragedia ta jednak nie zahamowała szkolenia brygady i jej przygotowań do walki z Niemcami. Jesienią okazało się, że Brytyjczycy dopięli swego – polscy spadochroniarze zamiast w Warszawie, walczyli nad Renem pod Arnhem. Ale bili się tak, jak byli wyszkoleni – świetnie.

Bibliografia

S. Sosabowski, Najkrótszą drogą, Warszawa 1992
W.K. Stasiak, W locie szumią spadochrony… Wspomnienia żołnierza spod Arnhem, Warszawa 1991
P. Korczyński, Elitarne oddziały specjalne Wojska Polskiego 1939–1945, Poznań 2013

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna Historia”

dodaj komentarz

komentarze

~Jorgus
1521228480
Ciekawy!
B9-87-83-2B

Olympus in Paris
 
Kluczowy partner
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Zmiana warty w PKW Liban
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Karta dla rodzin wojskowych
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Kluczowa rola Polaków
Aplikuj na kurs oficerski
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
„Szczury Tobruku” atakują
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Grupa WB idzie na rekord
Wybiła godzina zemsty
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Co słychać pod wodą?
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Wszystkie oczy na Bałtyk
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Pożegnanie z Żaganiem
Mniej obcy w obcym kraju
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Terytorialsi zobaczą więcej
Medycyna „pancerna”
Determinacja i wola walki to podstawa
Olimp w Paryżu
Transformacja wymogiem XXI wieku
Ogień Czarnej Pantery
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
SkyGuardian dla wojska
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Zyskać przewagę w powietrzu
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Polskie „JAG” już działa
Czworonożny żandarm w Paryżu
Homar, czyli przełom
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
Ustawa amunicyjna podpisana przez prezydenta
Ostre słowa, mocne ciosy
Bój o cyberbezpieczeństwo
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO