O Oddziale Wydzielonym Wojska Polskiego majora „Hubala” słyszeli wszyscy. Jednak mało kto wie, że niedługo po tym, jak skończyła się jego walka, partyzancką epopeję rozpoczęli polscy kawalerzyści jednego z najlepszych oddziałów Armii Polskiej we Francji. Przykładem może być chociażby rtm. Władysław Galica. O tym dowódcy i jego oddziale krążyły wśród Francuzów i Polaków legendy. A Niemcy za jego głowę wyznaczyli nagrodę 100 000 franków.
Pod koniec czerwca 1940 roku Niemcy po serii zwycięstw triumfowali nad pokonaną i upokorzoną Francją. W wielotysięcznej rzeszy jeńców francuskich znaleźli się też polscy żołnierze, którzy nie zdołali przedrzeć się do Anglii lub do któregoś z neutralnych państw, by stamtąd przejść w szeregi odradzających się w Szkocji Polskich Sił Zbrojnych.
Jednym z tych jeńców był wachm. Hieronim Rakowski z Oddziału Rozpoznawczego 1 Dywizji Grenadierów, który – ranny w bitwie pod Lagarde – dostał się do niemieckiej niewoli. Rotmistrz wspominał, że kiedy w grudniu 1940 roku przebywał w niemieckim szpitalu wojskowym na terenie Wogezów, zaczęły do niego docierać sensacyjne wiadomości, iż „w górach Wogezów dzieją się dziwne rzeczy…”. Francuzi, którzy mieli kontakt z chorymi jeńcami, opowiadali, że Niemcy polują po lasach na partyzantów, że przywożą z tych eskapad swoich rannych i zabitych żołnierzy. A tymi partyzantami mieli być… żołnierze polscy na motocyklach, którzy już po kapitulacji Francji na szosie od Raon-l’Étape zadali Niemcom duże straty i wycofali się w lasy. Resztki tego oddziału miały nadal kryć się w Wogezach. Za bazę obrali sobie niedostępne lasy Foret de Fossard koło Épinal. O dowódcy tego oddziału krążyły fantastyczne legendy. Niemcy za jego głowę wyznaczyli nagrodę 100 000 franków. A według miejscowych Francuzów miał to być „blondyn o pełnej zarośniętej twarzy, o oczach żywych, błyszczących, fiołkowego koloru, poważnego, ale wesołego. Biła z niego siła, zawadiackość i pogoda… […] Góral, śmigły jak świerk, dużo nie gada […]. Wszyscy nazywają go Baca”. Wachmistrz Rakowski po opisie rozpoznał w nim swego dowódcę… rtm. Władysława Galicę. Natomiast w żołnierzach na motocyklach – towarzyszy broni z Oddziału Rozpoznawczego 1 Dywizji Grenadierów!
Zwiadowcy księcia Józefa
1 Dywizja Grenadierów pod dowództwem gen. Bronisława Ducha jako jedna z wielkich jednostek Armii Polskiej we Francji zapisała piękną, choć straceńczą, kartę bojową pod koniec czerwca 1940 roku w Lotaryngii, gdy broniła pozycji niesławnej już w tym czasie Linii Maginota. Udział dywizji w walce był krótki, lecz niezwykle intensywny – zwłaszcza w krwawej bitwie pod Lagarde (17–18 czerwca) i w czasie następnych bojów. W ramach tej doborowej dywizji piechoty istniał również kawaleryjski Oddział Rozpoznawczy. Pod tą dość enigmatyczną nazwą kryła się jednostka, o której wyczynach opowiadali sobie później, jak już wspomniano, nie tylko Polacy, lecz także Francuzi.
Zalążkiem Oddziału Rozpoznawczego 1 Dywizji Grenadierów byli żołnierze 8 Pułku Ułanów im. Księcia Józefa Poniatowskiego, którzy po klęsce w 1939 roku jako zwarty szwadron pod dowództwem rtm. Eryka Matuszka przekroczyli granicę węgierską, a następnie przybyli do Francji. Sformowano z nich najpierw w Coëtquidan dywizjon kawalerii, a następnie Oddział Rozpoznawczy, którego dowództwo objął mjr dypl. Włodzimierz Kasperski. Kadra Oddziału Rozpoznawczego przedstawiła Naczelnemu Wodzowi prośbę o zezwolenie na kontynuowanie tradycji i nadanie nazwy 8 Pułku Ułanów im. Księcia Józefa Poniatowskiego. Krótko przed rozpoczęciem walk mjr Kasperski uzyskał od gen. Sikorskiego ustną zgodę, ale jej oficjalne potwierdzenie na piśmie nie doszło na czas, więc we wszystkich aktach i rozkazach dywizji używana była do końca nazwa Oddział Rozpoznawczy.
W kwietniu 1940 roku zapadła decyzja o przesunięciu polskiej dywizji do strefy przyfrontowej w celu jej intensywniejszego szkolenia i dozbrojenia. Transport polskich oddziałów z Bretanii do Lotaryngii trwał do 21 kwietnia. Dywizja znalazła się w rejonie Nancy. Oddział Rozpoznawczy otrzymał kwatery w Fraisnes-en-Saintois. Tutaj stał się on w pełni jednostką zmotoryzowaną – jego 1 szwadron zamienił konie na samochody i motocykle. Ułani otrzymali także nowe karabinki i broń maszynową. Na tle innych oddziałów Armii Polskiej we Francji wyróżniali się pełnym wyposażeniem, uzbrojeniem i wyszkoleniem.
Od 25 maja 1940 roku polska dywizja przesuwała się na odcinek umocniony Saary, stanowiący część Linii Maginota, i weszła w skład francuskiego XX Korpusu. 5 czerwca Oddział Rozpoznawczy znalazł się na pozycji ryglowej nad rzeką Albą. Do 9 czerwca cała dywizja znalazła się na pozycji pośredniej odcinka Saary, w tym czasie w walkach brała już udział dywizyjna artyleria. 13 czerwca wobec trudnej sytuacji na froncie Francuzi zdecydowali o odwrocie z Linii Maginota w nocy z 13 na 14 czerwca. XX Korpus miał osłaniać jeden dzień dłużej wycofujące się armie, następnie przejść na linię kanału Marna-Ren i objąć jej obronę. 14 czerwca Niemcy ruszyli z ofensywą na odcinek Saary.
Szczególnie zaciekle uderzyli na wysunięty punkt oporu w Holving, który bronił dostępu do tamy, utrzymujący zalew między Holving a Puttelange. Jednak załoga tego punktu odparła wszystkie ataki. Natomiast na południe od Holving, gdzie nie było już zalewu, Niemcy złamali opór Francuzów i wdarli się w ich pozycje w niewielkim lesie. Niedaleko, na południe od tego lasu, nad rzeką Albą stacjonował Oddział Rozpoznawczy. Otrzymał on rozkaz przeciwuderzenia i odebrania lasu.
Do ataku ruszył 1 szwadron rtm. Romana Pohoreckiego. Szwadron wyszedł z miejscowości Schweix i pod osłoną niewielkiego wzgórza oraz dymów bitewnych wszedł do lasu, gdzie od razu został zasypany gęstym ogniem broni maszynowej. Polacy zalegli i odpowiedzieli ogniem, ale rtm. Pohorecki szybko poderwał ich do szturmu, gdyż z każdą chwilą w lesie przybywało Niemców. Doszło do walki na granaty i bagnety. We wschodniej części lasu Niemcy bronili się w zdobytych francuskich bunkrach. Zostali w nich wybici granatami. Gdy szwadron doszedł do wschodniego skraju lasu, właśnie zbliżały się do niego kolejne fale niemieckich żołnierzy. Ułani natychmiast otworzyli ogień ze wszystkich swoich erkaemów. Niemcy wycofali się w panice, pozostawiwszy w lesie 27 zabitych i kilkunastu rannych. Sukces ten, odniesiony już w pierwszym dniu wejścia do walki Oddziału Rozpoznawczego, wywołał wielką radość w polskiej dywizji i uznanie w oddziałach francuskich, które zaczęły się przekonywać do wartości polskiego żołnierza, zwłaszcza jego wyższości nad Niemcami w ataku na bagnety.
Leśny bój por. Galicy
Od wczesnego rana 15 czerwca Niemcy rozpoczęli silny ogień artyleryjski na Schweix i po pewnym czasie piechota niemiecka zaczęła przekraczać Albę. Niemcy na drugim brzegu zostali przywitani ogniem przez pluton 2 szwadronu (motocyklowego) por. Władysława Galicy, który stacjonował w rejonie toru kolejowego na południe od Schweix. Ułani przez dłuższy czas powstrzymywali nieprzyjaciela, jednak pod coraz większym naporem musieli wycofać się do pobliskiego lasu. Wróg szybko ruszył ich śladem. W lesie por. Galica wykonał zwrot zaczepny i rozbił zaskoczoną czołową kompanię niemiecką, jednak przez ten śmiały atak stracił czas na odwrót w nakazanym kierunku na Vittersbourg i został okrążony przez kolejne oddziały niemieckie. W tym czasie główne siły 2 szwadronu trzymały przeprawy na Albie w rejonie Audviller–Hazembourg. Około godziny 11.00 dowódca szwadronu, rtm. Eryk Matuszek, ściągnął swój szwadron do Hazembourga, aby wycofać się na odcinek 1 Pułku Grenadierów. W czasie przegrupowania słychać było odgłosy walki plutonu por. Galicy w lesie, a na zachodnim skraju lasu pojawili się Niemcy, co oznaczało, że Galica ma odciętą drogę odwrotu. Rtm. Matuszek, mimo ciężkiej sytuacji, postanawił mu pomóc. Zorganizował oddział ochotników, który pod dowództwem rtm. Adama Dąbrowskiego przerwał niemieckie okrążenie – pluton por. Galicy został uratowany w ostatniej chwili, jednak rotmistrz Dąbrowski odniósł ciężkie rany. Kompletny już szwadron wycofał się do lasu, na południe od Vittersbourga.
Mimo zażartych walk osłonowych, Niemcy posuwali się do przodu. Gen. Bronisław Duch rozkazał więc swojej dywizji zająć 16 czerwca nowe pozycje w rejonie linii kolejowej Bénestroff–Mittersheim, a 17 czerwca na linii Dieuze–Azoudange. Większość Oddziału Rozpoznawczego pozostała w odwodzie dowódcy dywizji w lesie na południe od Bourdonnaye. Natomiast motocyklowy pluton por. Galicy 16 czerwca znowu był zmuszony walczyć z czołowymi oddziałami Niemców pod Benestroff i w rejonie Dieuze. Na wieść o krytycznej sytuacji otoczonego przez nieprzyjaciela 1 Pułku Grenadierów w rejonie Guermange gen. Duch wysłał na odsiecz cały Oddział Rozpoznawczy. Ułani dotarli wieczorem do Guermange, ale nie zdołali przedrzeć się przez silny ogień broni maszynowej i artylerii. 1 Pułk Grenadierów został rozbity. O zmroku Oddział Rozpoznawczy wycofał się w związku przegrupowaniem całej dywizji do lasu Vaho.
17 czerwca 1 Dywizja Grenadierów przeszła do obrony kanału Marna-Ren pod Lagarde. Ugrupowanie bojowe dywizji składało się z dwóch oddziałów wydzielonych: przedpola pododcinka „Moussey” o szerokości 6 km pod dowództwem płk. dypl. Wincentego Wnuka (dowódcy 3 Pułku Grenadierów) i pododcinka „Lagarde” o szerokości 2 km pod dowództwem ppłk. Władysława Ziętkiewicza (dowódcy 2 Pułku Grenadierów); w odwodzie w lesie Vaho pozostawał Oddział Rozpoznawczy. Przez cały dzień, 17 czerwca, oddziały wydzielone przed pododcinkiem „Moussey” (prawe skrzydło) opóźniały podejście niemieckich oddziałów 75 Dywizji Piechoty, a oddział wydzielony na przedpolu pododcinka „Lagarde” (lewe skrzydło) zatrzymał niemiecką 268 Dywizję Piechoty, ale został odcięty na północ od Lagarde i zdziesiątkowany. Niemcy zdobyli dzięki temu mocny przyczółek w rejonie Lagarde, a przed obrońcami stanęło widmo przerwania frontu.
Generał Duch, który z niepokojem obserwował rozwój sytuacji, szybko podjął decyzję o zorganizowaniu kontrataku. Sam udał się do miejsca postoju Oddziału Rozpoznawczego z rozkazem przeprowadzenia kontrataku i wyrzucenia Niemców za kanał. Mimo ciężkich walk w poprzednich dniach, ułani nadal stanowili silną, w pełni zmotoryzowaną jednostkę o „dobrej kondycji fizycznej”. Oddział został wzmocniony 200 żołnierzami 2 Pułku Grenadierów i francuską kompanią czołgów. Wieczorem Polacy przy wsparciu francuskich czołgów natarli na zaskoczonych Niemców. Oficer 1 szwadronu, por. Zygmunt Nowicki, wspominał: „O godzinie 21.00 cały polski odcinek drgnął, poderwał się i poszedł naprzód. Prawdziwa burza rozszalała się nad polskimi oddziałami, lecz ten ogień nie zdołał powstrzymać nacierających. […]. Opór niemiecki w jednej chwili zostaje złamany. Jak fala morska w czasie odpływu, pędząc w stronę wodnej otchłani, pozostawia na piasku to, co przyniosła, tak Niemcy, porzucając sprzęt, umykali tłumem w stronę kanału”. Niemiecki przyczółek został zlikwidowany, a Oddział Rozpoznawczy wrócił w rejon Vaho.
Jednak 18 czerwca Niemcy ponowili forsowanie kanału na pododcinku „Lagarde”. Początkowo bez większych rezultatów, ale w końcu udało im się włamać w pasy obronne obu jednostek francuskich, sąsiadujących z polską dywizją. Wobec zagrożenia tyłów dywizji gen. Duch zarządził przejście do obrony drugiej pozycji, dokonując stopniowego przegrupowania. Wieczorem nadszedł rozkaz dowódcy XX Korpusu nakazujący przerwać walkę i odejść w lasy w rejonie Baccarat (około 30 km na południe od kanału Marna-Ren). Jednocześnie dowódca korpusu polecił wzmocnić Oddziałem Rozpoznawczym zachodnie skrzydło wojsk płk. Dagnana w rejonie Ogéviller. Polskie szwadrony od rana 19 czerwca walczyły z niemieckimi samochodami pancernymi na szosie Ogéviller – Buriville. Po południu ułanom zagroziło okrążenie, więc dowódca obrony, rtm. Zygmunt Urbanowicz (dowódca szwadronu ckm), nakazał odwrót do Baccarat. Tutaj oddział znowu stał się odwodem dowódcy 1 Dywizji Grenadierów i przeszedł do La Chapelle.
W tym czasie sytuacja na froncie była już beznadziejna. Mimo klęski armii francuskiej i coraz większego chaosu, polska dywizja w dniach 19–20 czerwca nadal starała się prowadzić walki i wycofywać się w porządku. 20 czerwca ppłk Kasperski otrzymał zadanie opóźniania nieprzyjaciela na głównej szosie Baccarat–Raon l’Étape. Ułani sformowali na szosie cztery pozycje opóźniania, obsadzone przez mieszane półszwadrony motocyklowe, samochodowe i ckm. Po południu do tych punktów dotarły niemieckie oddziały pościgowe na samochodach i samochodach pancernych. Podpuszczane na bliską odległość, poniosły znaczne straty i na pewien czas zostały zatrzymane. Szwadrony po wykonaniu zadania wycofały się przez Raon-l’Étape do lasu La Hollande, na zachód od Hurbache, gdzie stanęło dowództwo dywizji.
21 czerwca o godzinie 8.00 gen. Bronisław Duch polecił dywizyjnej radiostacji nadać sygnał „4444”, który oznaczał rozwiązanie dywizji. Jednocześnie sztab rozesłał do poszczególnych dowódców pułków i samodzielnych oddziałów pisemne potwierdzenie rozkazu. 1 Dywizja Grenadierów przestała istnieć, a jej żołnierze, wedle uznania, mieli przedzierać się do Anglii lub wracać do domu (w wypadku francuskiej Polonii). Oddział Rozpoznawczy rozwiązał się w lesie La Hollande. Jednak część jego żołnierzy postanowiła pozostać na miejscu i rozpocząć walkę partyzancką. Szybko stali się legendą wśród miejscowej ludności. Niemcy w końcu zdołali rozbić to zgrupowanie partyzanckie, ale jego dowódca, rtm. Władysław Galica, przeżył i przedostał się do Wielkiej Brytanii. Tutaj, wyszkolony na cichociemnego, znalazł się w grupie spadochroniarzy, którzy zostali zrzuceni do Francji. Niestety, tym razem opuściło go szczęście – zginął w jednej z potyczek z Niemcami 25 sierpnia 1944 roku.
Bibliografia
J. Kossowski, W Wogezach straszy nocami, Londyn 1947.
Wykonać rozkaz 4444. Walki 1. Dywizji Grenadierów we Francji w 1940 roku, Londyn 1947.
J. Smoliński, Wojsko Polskie we Francji, Warszawa 1995.
komentarze