Podczas ćwiczeń w okolicach Islandii załoga ORP „Orzeł” potrafiła zmylić najnowocześniejsze okręty, samoloty i śmigłowce NATO. To także marynarze tej jednostki reprezentowali Polskę na paradzie, którą oglądała brytyjska rodzina królewska. Dziś mija 30 lat, od kiedy na największym polskim okręcie podwodnym załopotała biało-czerwona bandera.
ORP „Orzeł” to nie tylko największy, ale też najnowszy okręt podwodny Marynarki Wojennej RP. Został zbudowany w Leningradzie. Właśnie mija 30. rocznica wprowadzenia go do służby. Świętuje ją cały dywizjon.
– Dziś przeprowadziliśmy zawody o tytuł najsprawniejszego podwodniaka – mówi kmdr ppor. Tomasz Sołkiewicz, pełniący obowiązki dowódcy ORP „Orzeł”. Na starcie stanęło kilkudziesięciu marynarzy z pięciu okrętów podwodnych. Musieli w jak najkrótszym czasie pokonać tor przeszkód. Sprawdzali się między innymi w holowaniu opony przytwierdzonej do cumy, a także rwaniu ciężarów. – Choć na pokładzie okrętu podwodnego miejsca mamy niewiele, siła i sprawność jest w cenie także tam – podkreśla kmdr ppor. Sołkiewicz. W rywalizacji najlepszy okazał się bsmt. Sylwester Szyba.
Jutro ciąg dalszy uroczystości jubileuszowych. – Zależało nam, by miały charakter wielopokoleniowy, dlatego zaprosiliśmy na nie marynarzy, którzy wcześniej mieli okazję służyć na naszym okręcie – mówi kmdr ppor. Sołkiewicz. Najpierw odbędzie się zbiórka załogi i podniesienie bandery. – Potem czeka nas akademia, podczas której wykłady wygłoszą między innymi Hubert Jando, autor książki o hipotezach zaginięcia pierwszego „Orła” i Tomasz Stachura, stojący na czele ekspedycji poszukujących jego wraku – zapowiada kmdr ppor. Sołkiewicz. – Dla nas ta historia jest bardzo ważna, ponieważ w pewnym sensie czujemy się spadkobiercami tradycji jednego z najsłynniejszych polskich okrętów. Nasza załoga stara się na przykład utrzymywać kontakty ze szkołami, które mają patronów związanych z zaginioną jednostką. W Polsce takich szkól jest kilka, choćby w Lublinie, Wejherowie, czy Gdańsku – dodaje.
Przez 30 lat służby pod biało-czerwoną banderą ORP „Orzeł” miał okazję reprezentować polską marynarkę podczas dziesiątków krajowych i międzynarodowych ćwiczeń. Były one prowadzone zarówno na Bałtyku, Morzu Północnym, jak i Oceanie Atlantyckim. We wrześniu 2001 roku „Orzeł” podczas ćwiczeń przez blisko 30 dni starał się zmylić najnowocześniejsze jednostki nawodne, śmigłowce i samoloty z krajów NATO. Sojusznicy chcieli przetestować możliwości poszukiwania i śledzenia okrętu podwodnego, którego kadłub pokryty został specjalną powłoką zwaną też „skórą delfina”. – Mieliśmy naprawdę trudne zadanie, tym bardziej, że akwen, na którym operowaliśmy był dla nas nowy – wspomina kmdr por. rez. Roman Gęzikiewicz, który w załodze ORP „Orzeł” był wówczas dowódcą działu broni podwodnej, a potem przez blisko pięć lat dowodził okrętem. – Na Atlantyku ze względu na warunki hydrologiczne, głębokość, silne prądy operuje się zupełnie inaczej niż na Bałtyku. W dodatku podczas ćwiczeń często zmagaliśmy się z kiepską pogodą. Ale ostatecznie spisaliśmy się nieźle. Nasz dowódca otrzymał nawet list z gratulacjami od generała, który dowodził amerykańskimi siłami na Islandii – opowiada kmdr por. rez. Gęzikiewicz.
Podczas manewrów załoga przeżyła też chwile niepewności. – W pewnym momencie ćwiczenia zostały przerwane, a my nie wiedzieliśmy z jakiego powodu. Potem okazało się, że terroryści zaatakowali World Trade Center oraz Pentagon – mówi kmdr por. rez. Gęzikiewicz. Okręty skierowane zostały do portu. Tam polscy marynarze postanowili oddać krew na rzecz ofiar zamachów.
Po niezwykle intensywnych ćwiczeniach ORP „Orzeł” powrócił do Gdyni zaledwie na chwilę, bo już w listopadzie wyruszył na ćwiczenia „Baltic Porpoise”. Przez blisko trzy tygodnie w cieśninach Skagerrak i Kattegatt szkolił się w skrytym przejściu przez niezwykle ciasne akweny kontrolowane przez siły wyspecjalizowane w zwalczaniu okrętów podwodnych. Załoga ćwiczyła także ataki torpedowe. Kolejny rok okazał się nie mniej intensywny. – W maju 2002 roku poszliśmy na północ Wielkiej Brytanii, gdzie wzięliśmy udział w organizowanych przez Royal Navy manewrach „Joint Maritime Course”. Dla mnie, wówczas młodego oficera było to jedno z pierwszych tak dużych wyzwań. Na morzu spędziliśmy wówczas ponad 40 dni, pokonując w sumie sześć tysięcy mil – wspomina kmdr ppor. Sołkiewicz. – Co więcej, po tak intensywnych ćwiczeniach wcale nie wróciliśmy do domu. Skierowaliśmy się do Trondheim, gdzie po krótkich przygotowaniach wyruszyliśmy na Morze Północne, na kolejne manewry, tym razem „Strong Resolve” z udziałem około 100 okrętów – opowiada. ORP „Orzeł” wszedł w skład sił morskich fikcyjnego państwa Limelandia, które na Morzu Północnym i Bałtyckim atakowały transporty Bluelandii.
Ale w ciągu trzech dekad były też przedsięwzięcia inne, mniej typowe. Wiosną 2001 roku ORP „Orzeł” pojawił się w szkockiej bazie Faslane, gdzie reprezentował Polskę w wielkiej paradzie z okazji setnej rocznicy powstania brytyjskiej floty podwodnej. – Uroczystość obserwowali przedstawiciele brytyjskiej rodziny królewskiej – wspomina kmdr ppor. Sołkiewicz. Obecny p.o. dowódcy okrętu na jego pokładzie służył 11 lat. Potem odszedł, by objąć dowodzenie innym okrętem podwodnym – ORP „Sokół”. Teraz przyszedł czas na powrót. – To zupełnie inna służba – przyznaje. – Okręty typu Kobben, czyli na przykład ORP „Sokół” są małe, mają tylko jeden przedział, w ich załodze służy nieco ponad 20 marynarzy. Podczas wyjść w morze wszyscy są w zasięgu wzroku. Na pokładzie ORP „Orzeł” tych przedziałów jest kilka, a ludzi trzy razy tyle. Okręt ma swoje lata, trochę już przeszedł, ale to nadal wspaniała jednostka – podsumowuje.
ORP „Orzeł” to jednostka typu Kilo. Wchodzi w skład Dywizjonu Okrętów Podwodnych 3 Flotylli w Gdyni. Długość jego kadłuba wynosi 72,6 m, szerokość 9,9 m. Okręt może zejść na głębokość 300 metrów, a jego zasięg wynosi sześć tysięcy mil morskich. Prędkość nawodna „Orła” to 12, a podwodna – 17 węzłów. Jednostka ma sześć dziobowych wyrzutni, ale łącznie może zabrać na pokład 18 torped. Poprzez wyrzutnie ma też możliwość stawiania min. Załoga liczy 60 osób.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze