Inspektorat Uzbrojenia MON przesłał do Huty Stalowa Wola zaproszenie do negocjacji umowy na dostawę 64 automatycznych 120-milimetrowych moździerzy Rak na podwoziu Kołowych Transporterów Opancerzonych Rosomak oraz 32 wozów dowodzenia dla tejże broni. Kontrakt jest wart kilkaset milionów złotych.
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku polscy artylerzyści zostaną wyposażeni w nową broń: 120-milimetrowe automatyczne moździerze Rak.
W piątek, 18 marca, Inspektorat Uzbrojenia MON skierował do HSW zaproszenie do negocjacji pięcioletniej umowy na dostawę sześćdziesięciu czterech dział na podwoziu KTO Rosomak oraz trzydziestu dwóch wozów dowodzenia dla tejże broni.
Zgodnie z wstępnym harmonogramem wartego kilkaset milionów złotych kontraktu pierwszy kompanijny moduł ogniowy, składający się z ośmiu dział oraz czterech wozów dowodzenia, ma zostać przekazany wojsku do końca bieżącego roku. W latach 2017, 2018 i 2019 armia ma otrzymać po dwa moduły. Dostawy mają zakończyć się w 2020 roku, kiedy do służby trafi ostatni, ósmy pododdział.
Przedstawiciele producenta Raków, czyli Huty Stalowa Wola, podkreślają, że mimo krótkiego, zaledwie kilkumiesięcznego, terminu dostawy pierwszego modułu, podołają zamówieniu. Warunkiem jest podpisanie kontraktu w najbliższych tygodniach.
– Wszystko zależy od tego, kiedy zostanie podpisana umowa. Choć pewne prace przy działach już podjęliśmy – za zgodą Ministerstwa Obrony Narodowej – na własny koszt, to jednak sprowadzenie niektórych podzespołów zajmie kilka miesięcy – komentuje Bartosz Kopyto, pełnomocnik zarządu HSW.
Szef Inspektoratu Uzbrojenia MON gen. bryg. Adam Duda na ubiegłotygodniowym posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej podkreślał, że wojsku zależy na jak najszybszym wprowadzeniu Raków do służby, więc umowa zostanie podpisana bez zbędnej zwłoki.
Generał dodał, że niezależnie od warunków umowy z 2009 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zgodziło się kupić moduły kompanijne Raków składające się tylko z wozów bojowych i wozów dowodzenia. Umowa dotycząca opracowania prototypu tej broni przewidywała bowiem, iż do służby wejdzie tylko „pełen system ogniowy”, czyli również wozy: rozpoznania, amunicyjne i remontu uzbrojenia i elektroniki. Ponieważ jednak nie przeszły one jeszcze wszystkich wymaganych przez wojsko badań i testów, armia nie może dokonać ich zakupu. Zrobi to w ramach osobnego kontraktu.
Dekada z Rakiem
Automatyczne 120-milimetrowe moździerze Rak mają zasięg około 12 kilometrów. Dzięki zaawansowanemu automatowi ładowania, pozwalającemu na dosyłanie amunicji w każdej pozycji lufy, są w stanie wystrzelić aż dwanaście pocisków na minutę.
Działa wyposażone są w zautomatyzowany system dowodzenia i kierowania ogniem składający się m.in. z celownika wyposażonego w dalmierz laserowy i kamerę termowizyjną oraz inercyjnego systemu nawigacji TALIN 5000.
Koncepcja wyposażenia naszych żołnierzy w tego typu automatyczne moździerze pojawiła się w połowie ubiegłej dekady, kiedy do służby weszły Kołowe Transportery Opancerzone Rosomak. Zmotoryzowane pododdziały wyposażone w KTO potrzebowały wsparcia ogniowego, które będzie przemieszczało się równie szybko jak one same.
Koncepcyjne prace nad automatycznymi 120-milimetrowymi moździerzami na podwoziu Rosomaków (wersja kołowa) oraz na zmodyfikowanym podwoziu od haubic Goździk (wersja gąsienicowa) ruszyły w 2006 roku. Okazały się one na tyle obiecujące, że w 2009 roku Departament Polityki Zbrojeniowej MON zlecił Centrum Produkcji Wojskowej Huty Stalowa Wola S.A. zbudowanie do 2013 roku prototypowego „Kompanijnego Modułu Ogniowego 120-milimetrowych moździerzy samobieżnych”. W 2013 roku prace badawczo-rozwojowe nad Rakami przedłużono o dwa lata.
Pierwowzór modułu ma składać się z dwóch prototypów moździerzy – jednego na podwoziu gąsienicowym, a drugiego na kołowym (od Rosomaka) oraz prototypów wozów: dowodzenia, rozpoznania artyleryjskiego, amunicyjnego oraz zabezpieczenia technicznego.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze