Wiosną 1944 roku samolot Heinkel He 111 rozbił się koło Grunwaldu. Prawdopodobnie leciał do kwatery Hitlera na Mazurach. Fragmenty maszyny wydobyli niedawno z bagien pasjonaci ze Stowarzyszenia „Denar". Do dziś na świecie zachowały się tylko trzy tego typu samoloty.
W bagnie pod Gierzwałdem miłośnicy militariów znaleźli dwa koła z oponami, na których widnieje nazwa firmy Continental, kilka fragmentów poszycia samolotu i konstrukcji skrzydeł oraz działko pokładowe MG FF. – To elementy niemieckiego bombowca Heinkel He 111 – mówi Grzegorz Nowaczyk, prezes Stowarzyszenia Historyczno-Poszukiwawczego „Denar”, którego członkowie odnaleźli bombowiec.
Według relacji mieszkańców Gierzwałdu, samolot Luftwaffe rozbił się tu 20 kwietnia 1944 roku, czyli w dniu urodzin Hitlera. Pierwsze próby wydobycia maszyny prowadzono już w latach 50. Jednak bez sukcesu. – My o samolocie usłyszeliśmy od tutejszych mieszkańców. Właściciel pola, a potem konserwator zabytków zgodzili się na wydobycie wraku – opowiada Nowaczyk.
W akcji pomagała lokalna straż pożarna. Mimo że wykorzystano koparkę, nie udało się wydostać z ziemi dwóch silników bombowca. – Teren jest tu tak podmokły, że ciężki sprzęt się w nim topił – wyjaśnia Grzegorz Nowaczyk. Aby dokończyć operację podnoszenia bombowca, pasjonaci potrzebują sprzętu o większej mocy oraz większej pompy odsysającej wodę. – Wtedy spróbujemy jeszcze raz wydobyć silniki – zapewnia prezes. Jednak wiadomo już, że nie uda się znaleźć wszystkich elementów niemieckiego samolotu. Przez lata okoliczni mieszkańcy zbierali bowiem jego części i sprzedawali na złom.
Członkowie stowarzyszenia próbują także wyjaśnić okoliczności lotu Heinkela. – Nie była to misja bojowa, bo nie ma o niej mowy w niemieckich lotniczych archiwach – mówi prezes „Denara”. Niewykluczone, że samolot leciał do kwatery Hitlera w mazurskiej Gierłoży. W bagnie poszukiwacze znaleźli portfel z dokumentami niemieckiego żołnierza i mają nadzieję, że uda się ustalić jego personalia, jednostkę, w której służył, i historię lotu. Na razie dokumenty trafiły do konserwacji i odczytania w laboratorium Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu.
Z czasem „Denar” przekaże znalezisko do Muzeum Lotnictwa i Techniki Militarnej w Rogowie. – Dla nas to prawdziwy rarytas, każda część z tego bombowca jest cenna – mówi Mirosław Huryn, prezes Fundacji Fort-Rogowo, która prowadzi muzeum. W czasie wojny wyprodukowano kilkanaście tysięcy He 111, ale do dziś zachowały się tylko trzy takie bombowce. W polskich zbiorach nie ma żadnego.
Heinkel He 111 był podstawowym średnim bombowcem Luftwaffe. Wykorzystywano go na początku II wojny światowej. Był też główną niemiecką maszyną bombową podczas bitwy o Anglię. Samolot został opracowany na początku lat 30. przez niemieckiego konstruktora Ernsta Heinkla. Kilkaset maszyn tego typu wysłano przeciw Polsce pierwszego września 1939 roku. Samoloty Heinkla brały udział w walkach niemal na wszystkich frontach II wojny, głównie jako maszyny bombowe, torpedowe i transportowce. Najsłynniejszą operacją He 111 było dostarczanie zaopatrzenia zablokowanym pod Stalingradem wojskom Wehrmachtu. Heinkel He 111 z biegiem czasu zaczął ustępować nowocześniejszym konstrukcjom. W wyposażeniu Luftwaffe bombowiec pozostał jednak do końca II wojny.
autor zdjęć: Stowarzyszenie Historyczno-Poszukiwawcze „Denar"
komentarze