Kierowanie sojuszniczymi operacjami i ćwiczeniami na Bałtyku – takie zadania spoczywają na nowym dowództwie NATO. Przez najbliższe cztery lata będzie się ono mieściło w Rostocku w Niemczech, później jednak na zasadzie rotacji zostanie przeniesione do Polski. Na razie Polak objął w Command Task Force Baltic funkcję zastępcy dowódcy.
Utworzenie nowego dowództwa zapowiedział latem polski minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Zgodnie z założeniami ma ono kierować siłami NATO operującymi na Bałtyku. Na jego czele rotacyjnie będą stać oficerowie z Polski, Niemiec i Szwecji. Ten pomysł właśnie został wcielony w życie. Command Task Force Baltic kilka dni temu zostało uruchomione w Rostocku. Powstało na bazie niemieckiego dowództwa operacyjnego DEU MARFOR, zaś na jego czele stanął oficer Bundesmarine. W CTFB mocną reprezentację ma także Polska. Zastępcą dowódcy został kadm. Piotr Nieć. W Niemczech towarzyszy mu dziewięcioosobowy zespół delegowany z Centrum Operacji Morskich-Dowództwa Komponentu Morskiego oraz jednostek Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. – Kadm. Nieć pozostanie na stanowisku przez dwa lata. Na kolejne dwa oficer naszych sił morskich obejmie funkcję szefa sztabu, którą obecnie pełni Szwed. W 2028 roku z kolei CTFB zostanie przeniesione do Polski – wyjaśnia kmdr Artur Kołaczyński, szef sztabu COM-DKM w Gdyni. Wówczas to na czele natowskiego dowództwa stanie Polak, zaś pierwsze skrzypce zaczną w nim odgrywać oficerowie POLMARFOR, czyli mówiąc inaczej – sił zadaniowych z COM-DKM.
– Do tej roli przygotowujemy się od lat. Sama koncepcja utworzenia dowództwa zdolnego do kierowania międzynarodowymi siłami zrodziła się już dekadę temu. Od tego czasu starannie dobieraliśmy personel COM-DKM, zaczęliśmy też powszechnie używać języka angielskiego podczas różnego typu ćwiczeń – wspomina kmdr Kołaczyński. Specjaliści z COM-DKM wprawiali się też w dowodzeniu wielonarodowymi siłami. Tak było chociażby w 2021 roku, kiedy to na wodach Bałtyku i Zalewu Szczecińskiego zostały zorganizowane ćwiczenia „Solidarna Belona”. Obok polskich okrętów, w przedsięwzięciu wzięły też udział jednostki należące do natowskiego zespołu przeciwminowego SNMCMG1. – Proces formowania POLMARFOR cały czas jeszcze trwa, ale jesteśmy bliscy jego ukończenia. Najpewniej w 2027 roku czeka nas certyfikacja, którą przeprowadzi między innymi MARCOM, czyli Sojusznicze Dowództwo Sił Morskich NATO – zapowiada kmdr Kołaczyński. Polska rotacja na czele CTFB, podobnie jak niemiecka, potrwa cztery lata. Potem dowodzenie powinni objąć Szwedzi.
Po co Sojuszowi nowe dowództwo na Bałtyku? – To przede wszystkim kwestia odciążenia MARCOM-u. W regionie bardzo dużo się dzieje, z punktu widzenia zbiorowego bezpieczeństwa stał się on jednym z najważniejszych punktów na mapie Europy, a my doskonale znamy jego specyfikę – podkreśla kmdr Kołaczyński.
Po rozszerzeniu NATO o Finlandię i Szwecję, Bałtyk stał się niemal wewnętrznym morzem Sojuszu. Niezależnie jednak od tego, swoją obecność na akwenie bardzo mocno stara się akcentować Rosja. W ostatnim czasie w regionie doszło do kilku incydentów, podczas których ucierpiała infrastruktura krytyczna. Wystarczy wspomnieć ubiegłoroczne uszkodzenie rurociągu Balticconnector pomiędzy Estonią a Finlandią. Tymczasem akwen ma kluczowe znaczenie dla gospodarek państw środkowej i północnej Europy. – Na Bałtyku każdej doby przebywa od dwóch do ponad trzech tysięcy jednostek. Prowadzona jest międzynarodowa wymiana handlowa, transfer surowców i ruch pasażerski – wylicza kmdr por. rez. Czesław Cichy, p.o. rzecznik COM-DKM. – Tylko w polskich portach przeładowywanych jest już blisko 150 mln t ładunków rocznie, w tym surowce strategiczne, jak ropa, czy skroplony gaz – dodaje. Do tego dochodzi ulokowana pod wodą infrastruktura, na przykład gazociąg Baltic Pipe, który dostarcza do Polski błękitne paliwo z Norwegii. Aby strzec szlaków żeglugowych i strategicznych instalacji, na Bałtyku regularnie operują okręty państw członkowskich NATO. CTFB w założeniu pomóc ma w jeszcze sprawniejszym zarządzaniu tymi siłami.
autor zdjęć: COM-DKM
komentarze