Kilkanaście okrętów i samoloty patrolowe biorą udział w operacji „Zatoka”, którą koordynuje Centrum Operacji Morskich-Dowództwo Komponentu Morskiego w Gdyni. Cel: monitoring i ochrona podwodnej infrastruktury krytycznej. Impulsem do podjęcia działań stał się wybuch, który w 2022 roku uszkodził fragmenty gazociągu Nord Stream.
Okręty zaangażowane w operację należą do obydwu polskich flotylli. Na morze wychodzą nieprzerwanie. – Monitorują rejony, gdzie znajduje się newralgiczna dla Polski infrastruktura. Śledzą ruch innych jednostek, starając się zwracać uwagę na wszelkie podejrzane zachowania – tłumaczy kmdr por. Maciej Bukowski z Centrum Operacji Morskich-Dowództwa Komponentu Morskiego w Gdyni. Chodzi na przykład o sytuacje, gdy statek przemieszcza się bez włączonego transpondera AIS, który pozwala pozyskać informacje o pochodzeniu i kursie statku. Albo kiedy przez dłuższy czas, a do tego bez wyraźnego celu, przebywa w okolicach platform wydobywczych czy rurociągów. W tego rodzaju przypadkach załoga okrętu może podjąć próbę nawiązania kontaktu z jednostką, zbliżyć się do niej, wezwać do opuszczenia danego rejonu. Słowem – zademonstrować swoją obecność i możliwości. Przykłady z innych akwenów pokazują, że taka projekcja siły zwykle pomaga.
Ale operacja „Zatoka” to nie tylko patrole. – Ułożone na dnie instalacje monitorowane są przez pojazdy podwodne – wyjaśnia kmdr por. Bukowski. Marynarka wojenna ma tutaj duże możliwości. Wystarczy wspomnieć sprzęt, którym dysponują nowoczesne niszczyciele min Kormoran II, wchodzące w skład 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Na przykład pojazdy Hugin od niedawna są wyposażone w oprogramowanie Pipe Tracking. Dzięki niemu w ciągu doby każdy z nich może zlustrować nawet 100-kilometrowy odcinek rurociągu i jednocześnie dostarczyć wysokiej jakości zdjęcia. Do prowadzenia podobnych inspekcji przystosowana została część pojazdów Gavia. – Oczywiście za bezpieczeństwo i prawidłowe funkcjonowanie rurociągów oraz podmorskich kabli odpowiadają przede wszystkim ich operatorzy. Nie chcemy wchodzić w ich kompetencje, ale narodowy interes wymaga, abyśmy ich w tym wspomagali – przyznaje kmdr por. Bukowski i dodaje, że trwają już rozmowy, które miałyby rozszerzyć i usankcjonować taką formę współpracy, opartej na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego.
Patrole w ramach „Zatoki” trwają od kilkunastu godzin do kilku dni. – Wyjścia są zorganizowane tak, by nie przeszkadzały załogom w wykonywaniu innych zadań i szkoleń. Zadania związane z monitoringiem otrzymują też okręty niewłączone bezpośrednio w operację. Gdy przechodzą przez jakiś rejon, nierzadko prosimy, żeby zwrócili baczniejszą niż zwykle uwagę, co się na nim dzieje – tłumaczy oficer z COM-DKM. W przedsięwzięciu biorą też udział Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej i Morski Oddział Straży Granicznej. – Do tej pory na naszych wodach nie odnotowaliśmy poważniejszych incydentów, ale nie można wykluczyć, że w przyszłości do takich wydarzeń będzie dochodziło – podkreśla kmdr por. Bukowski. Tym bardziej, że po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, napięcie wzrosło także w rejonie Bałtyku, a na morzu zaczęło dochodzić do kolejnych tajemniczych wypadków.
Najszerszym echem odbił się wybuch, który we wrześniu 2022 roku zniszczył fragmenty gazociągu Nord Stream. W założeniu miały one tłoczyć surowiec z Rosji do zachodniej Europy, wojna sprawiła jednak, że te plany upadły. Do dziś nie wiadomo, kto stał za eksplozją. Część ekspertów od początku wskazywała, że mogła to być prowokacja Kremla. Uderzenie w gazociągi stało się poręcznym pretekstem do oskarżenia Zachodu o antyrosyjską dywersję. Inne źródła wskazywały z kolei na ukraiński ślad. Tak czy inaczej, to właśnie eksplozja Nord Stream sprawiła, że NATO postanowiło wzmocnić ochronę infrastruktury podwodnej. W czerwcu 2023 roku w MARCOM, czyli sojuszniczym dowództwie morskim, zaczęła funkcjonować specjalna komórka, która koordynuje działania związane z ochroną infrastruktury podmorskiej. Na jej czele stanął emerytowany niemiecki generał Hans-Werner Wiermann. – Zagrożenie narasta – mówił podczas spotkania z dziennikarzami w Brukseli (cytat za AP) – Istnieją obawy, że Rosja może obrać za cel kable podmorskie oraz inną infrastrukturę krytyczną, próbując zakłócić życie na Zachodzie – dodawał. W podobnym tonie wypowiadał się Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu. – Nie ma mowy, abyśmy mogli zapewnić obecność NATO wzdłuż tysięcy kilometrów infrastruktury. Ale możemy być lepsi w gromadzeniu danych wywiadowczych, dzieleniu się informacjami i łączeniu faktów – podkreślał.
Słuszność natowskich rachub zdają się potwierdzać coraz częstsze doniesienia medialne chociażby o rosyjskich statkach, które pod pozorem badań naukowych mapują morskie dno, o dronach nieznanego pochodzenia w okolicach platform wydobywczych na Morzu Północnym, wreszcie o przerwaniu gazociągu Balticconnector i kabli telekomunikacyjnych między Finlandią a Estonią. Za ostatni z tych incydentów odpowiadał chiński statek, który przez dłuższy czas holował po dnie kotwicę. Dziennikarze śledczy jednego z portali szybko doszli do tego, że poprzez właściciela statek był powiązany z Rosją.
Obecnie na newralgicznych akwenach jest więcej natowskich okrętów niż kiedykolwiek od czasu zakończenia zimnej wojny. Widać to choćby na Bałtyku. – Pozostajemy w stałym kontakcie z MARCOM-em i współpracujemy z zagranicznymi okrętami. Na Bałtyku od pewnego czasu dyżury pełnią fregaty włoskiej marynarki wojennej, do naszych portów regularnie zawijają okręty US Navy i jednostki stałych zespołów NATO. Nie zdajemy się wyłącznie na sojuszników – podkreśla kmdr por. Bukowski.
Morza i oceany mają kluczowe znaczenie dla światowej gospodarki. Szlakami żeglugowymi i podwodnymi rurociągami jest transferowana przytłaczająca część strategicznych surowców. Z kolei podmorskie kable telekomunikacyjne odpowiadają za przesył aż 95 proc. krążących po świecie danych. Bałtyk jest integralną częścią tej układanki. Z polskiego punktu widzenia stanowi on klucz do zapewnienia surowcowego bezpieczeństwa. Po morskim dnie biegnie wspomniany już rurociąg Baltic Pipe, który dostarcza gaz z Norwegii, a do tego dochodzą jeszcze gazoport w Świnoujściu, naftoport w Gdańsku czy platformy wiertnicze. Wkrótce nieopodal polskiego wybrzeża mają też stanąć farmy wiatrowe. – Dlatego właśnie tak ważne jest budowanie silnej marynarki wojennej. Siły morskie wykonują przecież zadania nie tylko podczas wojny czy kryzysu. Odgrywają istotną rolę także podczas pokoju, kiedy to zabezpieczają gospodarcze interesy państwa – podsumowuje kmdr por. rez. Czesław Cichy, p.o. rzecznika prasowego COM-DKM.
Centrum Operacji Morskich-Dowództwo Komponentu Morskiego to jednostka szczebla taktycznego. Stanowi część Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Odpowiada za dowodzenie jednostkami marynarki wojennej, sił powietrznych i wojsk lądowych, które zostały wydzielone z myślą o konkretnych działaniach na kierunku morskim, zarówno podczas wojny i kryzysu, jak też pokoju. Pod dowództwo COM-DKM przechodzą na przykład okręty biorące udział w międzynarodowych misjach. Jednostka zawiaduje też siłami, których zadaniem jest prowadzenie akcji ratowniczych w rejonie Bałtyku.
autor zdjęć: 8 FOW, SNMG1
komentarze