Ćwiczyli wspinaczkę na czterdziestometrowej skale, zjeżdżali na stumetrowych linach i ewakuowali poszkodowanych z trudno dostępnych miejsc. Ale żeby nie było tak łatwo, zajęcia odbywały się przy minusowej temperaturze, opadach śniegu i oblodzeniu. Tak wyglądał pierwszy etap szkolenia linowego kawalerii powietrznej.
Dla żołnierzy 25 Brygady Kawalerii Powietrznej umiejętności związane ze wspinaczką są kluczowe. Dzięki nim mogą desantować się z pokładu śmigłowca i wykonać postawione zadania nawet w najbardziej niedostępnych miejscach. Właśnie dlatego szkolenie wysokogórskie prowadzone w Ośrodku Szkolenia Piechoty Górskiej „Jodła” jest jednym z pierwszych, jakie muszą ukończyć kawalerzyści.
– W ramach szkolenia uczyliśmy żołnierzy wspinaczki z górną asekuracją, budowy wyciągów oraz ratownictwa górskiego, w tym ewakuacji poszkodowanego – wylicza płk Zbigniew Kowalski, szef szkolenia 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Podczas zajęć położono nacisk nie tylko na umiejętność wykorzystania profesjonalnego ekwipunku, ale także kreatywność. – Żołnierze musieli wykonywać improwizowane uprzęże, węzły zaciskowe oraz układy samonapinające bez użycia przyrządów – wyjaśnia płk Kowalski.
Przeprowadzony w grudniu kurs był zorganizowany z myślą o kawalerzystach z 25 Batalionu Dowodzenia, w tym kompanii saperów oraz plutonowi chemicznemu. – Wcześniej żołnierzy przygotowywano podczas szkoleń na terenie garnizonów w Tomaszowie Mazowieckim oraz Leźnicy Wielkiej. Zajęcia prowadzone w górach, do tego w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, wymagają jednak szczególnej uwagi – zastrzega płk Zbigniew Kowalski i dodaje, że o ile przy takiej pogodzie łatwo może dojść do poślizgnięcia i odpadnięcia od skały, dzięki użyciu przyrządów zjazdowych oraz dodatkowego przyrządu asekuracyjnego ryzyko kontuzji ograniczone jest do minimum. Zajęcia odbywały się m.in. na górze Szczytnik, gdzie wysokość tras wspinaczkowych sięga 40 m.
Zjazd z instruktorem
Oprócz wysokości, to właśnie warunki atmosferyczne były największym wyzwaniem dla kawalerzystów. Przez dwa tygodnie zajęć musieli mierzyć się z opadami śniegu, minusową temperaturą oraz oblodzeniem. – Pogoda panująca w Zieleńcu była wymagająca nawet dla osób, które miały już doświadczenie we wspinaczce. Większość żołnierzy brała udział w kursie po raz pierwszy, dlatego dla nich warunki te były naprawdę bardzo trudne – relacjonuje st. szer. Michał Kobalczyk. Instruktor wspinaczki i technik linowych w ratownictwie lotniczym z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej przyznaje, że to właśnie zalegające oblodzenie powodowało najwięcej trudności.
– Największym wyzwaniem dla kursantów były zjazdy z poszkodowanym. Obciążenie powoduje, że taki zjazd trzeba wykonać bardzo precyzyjnie i z taką samą prędkością. Zarazem trzeba robić to w taki sposób, żeby poszkodowany nie obijał się o ścianę – wyjaśnia st. szer. Michał Kobalczyk. Ze względu na poziom trudności, do tego zadania dopuszczono wyłącznie najlepiej przygotowanych żołnierzy. W rolę poszkodowanych wcielali się instruktorzy, którzy na bieżąco dzielili się uwagami dotyczącymi techniki zjazdu.– Im dłużej przebywaliśmy na skale, tym bardziej stawała się ona śliska. Dosłownie po minucie wspinania żołnierze nie byli w stanie utrzymać chwytu z powodu zimna. Nie da się tego robić w rękawicach, dlatego skupiliśmy się na technikach linowych i ratownictwie wysokościowym – tłumaczy st. szer. Kobalczyk. Wszystkie zadania musiały być wykonane powoli i ściśle według poleceń instruktorów. Były to zarówno wskazówki ogólne, jak i bardziej szczegółowe np. gdzie postawić stopę czy w jaki sposób się wpiąć, żeby uniknąć poślizgnięcia.
Ekstremalne doświadczenie
Po raz pierwszy w historii szkolenia w jego programie znalazły się także ćwiczenia zjazdu kierunkowego. Polega on na tym, że do liny tworzącej kolejkę tyrolską żołnierze musieli się wpiąć lonżą (taśma lub lina z karabinkiem). Długość takiego zjazdu wynosiła niemal 100 m. – Zmarznięte ręce oraz duży kąt zjazdu powodowały, że było to dość ciężkie zadanie. Do tego trasa prowadziła między skałami. Dla młodych stażem żołnierzy było to ekstremalne doświadczenie, niektórzy robili duże oczy, że w ogóle tak można – śmieje się st. szer. Konrad Matuszczak. Żołnierz 25 Brygady Kawalerii Powietrznej podkreśla, że dla niego najcięższe było jednak jumarowanie, czyli podchodzenie w górę skały za pomocą liny i przyrządów zaciskowych. – To duży wysiłek fizyczny, a w tym wypadku dodatkowym utrudnieniem były jeszcze lód i śnieg. Biorę udział w tym szkoleniu od czternastu lat i już dawno nie było tak trudnych warunków – ocenia st. szer. Konrad Matuszczak.
Kurs wysokogórski jest pierwszym krokiem do szkoleń linowych realizowanych na śmigłowcach. Następny etap rozpocznie się już wiosną. – Będziemy uczyć między innymi budowy stanowisk zjazdowych na śmigłowcu. Następnie żołnierze już podczas lotów nauczą się zjazdów na linie pokładowej, osobistej oraz tak zwanej linie szybkiej – zapowiada płk Zbigniew Kowalski.
W 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej trening linowy odbywa się cyklicznie. Stanowi on podstawowe przygotowanie do działań prowadzonych na śmigłowcach Mi-8, Mi-17 oraz W-3 Sokół, będących na wyposażeniu jednostki.
autor zdjęć: 25 BKPow
komentarze