Polska Grupa Zbrojeniowa zapowiada, że pierwsze przeciwlotnicze systemy rakietowo-artyleryjskie Pilica mogą trafić do wojska już za kilka miesięcy. Broń przeszła właśnie tzw. badania zakładowe, podczas których musiała wykazać się m.in. namierzając realne myśliwce. Teraz Pilicę czekają wojskowe badania zdawczo-odbiorcze.
Badania broni opracowanej przez specjalistów z Polskiej Grupy Zbrojeniowej zakończyły się na poligonie w Ustce kilka dni temu. To tzw. badania zakładowe, czyli etap testów, które wykonuje producent. Jak deklarują przedstawiciele PGZ, wkrótce będzie można skierować Pilicę do produkcji seryjnej. – Jesteśmy przekonani, że po wprowadzeniu zaleceń będziemy mogli zgłosić gotowość do badań zdawczo-odbiorczych, a co ważniejsze, do realizacji dostaw jeszcze w tym roku – deklaruje Hubert Stępniewicz, członek zarządu PGZ S.A.
Oznacza to, że już za kilka miesięcy do Sił Zbrojnych RP mogą trafić pierwsze egzemplarze polskiego przeciwlotniczego systemu rakietowo-artyleryjskiego. To bardzo ważne, bo Pilica już powinna być w jednostkach. Zgodnie z podpisanym w listopadzie 2016 roku, a wartym 750 mln złotych kontraktem, pierwsza bateria miała zostać przekazana armii w 2019 roku. Kolejne dwie w tym roku, następne dwie w 2021, a ostatnia w 2022 roku.
Sprawdzian z Su-22
Pojedyncza bateria Pilicy składa się z sześciu stanowisk ogniowych ZUR-23-2SP Jodek (każde uzbrojone w podwójną armatę o kalibrze 23 milimetrów oraz dwa pociski przeciwlotnicze Grom/Piorun), stacji radiolokacyjnej SLR-97 oraz stanowiska dowodzenia. Może niszczyć z kilku kilometrów samoloty, śmigłowce i drony, ale też np. pociski moździerzowe.
Przedstawiciele Polskiej Grupy Zbrojeniowej podkreślają, że podczas dwutygodniowych badań zakładowych Pilica została poddana bardzo gruntowym i wszechstronnych testom. Z systemu składającego się z dwóch jednostek ogniowych strzelano w dzień i w nocy do różnego typu imitatorów celów powietrznych oraz obiektów naziemnych (np. transporter opancerzony). Ale to nie wszystko. Pilica zmagała się także z realnymi statkami powietrznymi – a konkretniej z samolotami Su-22, wykrywając je i śledząc, na końcu symulując użycie swoich środków ogniowych – artyleryjskich i rakietowych.
Kolejny krok – linia?
Teraz przeciwlotniczy system rakietowo-artyleryjski musi przejść wojskowe badania zdawczo-odbiorcze. Potem zapadnie decyzja o wdrożeniu Pilicy do służby. Przedstawiciele PGZ podkreślają, że podczas prac nad bronią inżynierowie ściśle współpracowali z wojskiem, więc z testami prowadzonym przez armię nie powinno być problemów. – Formuła, w jakiej realizowany jest program „Pilica”, to dobry przykład współpracy na linii przemysł-zamawiający-gestor, którego efektem jest stworzenie rozwiązania w pełni odpowiadającego potrzebom Sił Zbrojnych RP. Jestem przekonany, że ten sprzęt doskonale spełni swoją funkcję – powiedział Andrzej Kensbok, prezes Zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A.
autor zdjęć: PGZ
komentarze