moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Koniec kijowskiego snu

Po błyskawicznym zajęciu Kijowa przez Polaków w maju 1920 roku szybko okazało się, że to zwycięstwo, prócz wywołania entuzjazmu polskiego społeczeństwa i apogeum popularności Józefa Piłsudskiego, nie rozwiązuje żadnych problemów Rzeczypospolitej. Wręcz przeciwnie – przyciągnęło jeźdźców apokalipsy z Kaukazu.

Wojsko polskie wkracza do Kijowa, ulica Chreszczatyk, 7 maja 1920 roku. Fot. Wikipedia

Zajęcie prawobrzeżnej Ukrainy było łatwiejsze od jej utrzymania. Polacy do Kijowa weszli jako wyzwoliciele od bolszewickiego koszmaru, ale szybko w oczach Ukraińców zmienili się w okupantów. Semen Petlura, któremu Józef Piłsudski przekazał władzę w Kijowie, delikatnie mówiąc, nie miał w narodzie ukraińskim zbyt wielkiego autorytetu, a co gorsza – także realnych sił, by móc tę władzę utrzymać. Jego rządy kończyły się tam, gdzie kończyły się polskie posterunki wojskowe, a one były zbyt szczupłe, by realnie kontrolować ogromny kraj. Polskie dowództwo zdawało sobie też sprawę z tego, że ofensywa kijowska nie osiągnęła swego głównego celu – złapania Armii Czerwonej w pułapkę. Wprawdzie polskie wojska zdołały wbić klin między sowiecką 12 a 14 Armię i zdobyć Kijów, ale nie doszło do tego. A w Warszawie najbardziej na to liczono – by zacisnąć gardę wokół rozbitych sił nieprzyjaciela. Sowieci po prostu wycofali się bez walki, a Polacy zawisnęli w próżni. Piłsudski przypomniał sobie wówczas los Wielkiej Armii cesarza Napoleona, która wmaszerowała w podobną pustkę, by stracić w niej swą ofensywną inicjatywę i w efekcie przegrać. Polskiego Naczelnego Wodza nie myliła intuicja.

Józef Piłsudski i Symon Petlura w Winnicy, kwiecień 1920. Fot. Wikipedia

Wybudzenie olbrzyma

Jeśli po zdobyciu Kijowa patriotyczny entuzjazm na warszawskich ulicach nikogo nie dziwił, to wybuch rosyjskiego patriotyzmu w Moskwie już tak. Nagle stało się zrozumiałe, że bolszewickie hasła internacjonalizmu, samostanowienia narodów i niewracania do imperialnej przeszłości mają słabe umocowanie nawet wśród bolszewików. Dla Rosjan niewielkie znaczenie miało to, że Kijów był stolicą niezależnej Ukrainy. W powszechnej opinii Polacy sięgnęli po „święte miasto Rusi”. Te nastroje podchwycił Komitet Centralny Partii Komunistycznej i w apelu pełnym odniesień do wydarzeń z lat 1610 i 1812 nawoływał: „Szanowni obywatele! Nie możecie zezwolić na to, by bagnety polskich panów decydowały o losie narodu rosyjskiego”. Ale jeszcze większe znaczenie miała odezwa jednego z najsłynniejszych carskich wodzów i rosyjskiego bohatera narodowego z I wojny światowej, generała Aleksieja Aleksiejewicza Brusiłowa. Schorowany i ukrywający się przed aresztowaniem starzec, nagle napisał list do władz bolszewickich, a następnie za ich pozwoleniem opublikował w „Prawdzie” odezwę do swych byłych podkomendnych: „Zapomnijcie o doznanych krzywdach. Waszym obowiązkiem jest teraz bronić ze wszystkich sił umiłowanej Rosji i poświęcić życie, aby ocalić ją od ujarzmienia na wieki”. Na apel odpowiedziało setki byłych oficerów armii carskiej, którzy zaczęli wstępować do Armii Czerwonej i służyć jej swym doświadczeniem. To jednak była nie jedyna niemiła niespodzianka, którą Polakom przygotował Lew Dawidowicz Trocki, głównodowodzący Armii Czerwonej…

Jeźdźcy apokalipsy

Tymczasem w Kijowie panował polityczny zastój, by nie powiedzieć – marazm. Petlura zmarnował sześć tygodni, w czasie których miał stworzyć administrację rządową i samorządową Ludowej Republiki Ukraińskiej. Natomiast Wojsko Polskie zaczęło toczyć walkę z bolszewikami o panowanie nad Dnieprem. Doszło między innymi do starć monitorów Flotylli Pińskiej z okrętami sowieckiej Flotylli Dnieprzańskiej, w których polscy marynarze przeważnie brali górę. Polakom udało się również zdobyć Browary (12 maja), dzięki czemu umocnili przyczółek na lewym brzegu Dniepru, ale był to już ostatni sukces wyprawy kijowskiej. Sowiecka 12 Armia odbudowała swe nadszarpnięte na początku maja siły i zyskała wsparcie formacji, która stała się jednym z symboli tej wojny. Z Kaukazu na front zachodni, jak w sowieckiej nomenklaturze nazywano obszar walk z polską armią, przybyła 1 Armia Konna pod dowództwem Siemiona Michajłowicza Budionnego.

Symon Petlura (z lewej) dokonuje przeglądu oddziałów ukraińskich. Kijów, maj 1920. Na froncie oddziału gen. Iwan Omelianowicz-Pawlenko. Fot. Wikipedia

Konarmia – tak wymawiano i zapisywano w skrócie jej nazwę – była w Armii Czerwonej jednostką wyjątkową. Jak trafnie zauważył prof. Norman Davies, „Jej metodą walki był blitzkrieg typu tatarskiego. Przyjmowano do niej każdego, kto umiał jeździć konno i słuchać rozkazów, kto był gotów osiodłać konia i pocwałować w dowolny punkt kontynentu, gdzie rewolucja znalazła się w niebezpieczeństwie. […] Konarmijni jeźdźcy mieli tyle tylko wspólnego z polityką bolszewików, że walczyli po tej samej stronie. W większości byli to dawni Kozacy, partyzanci i bandyci, którzy dołączyli do zwycięskiej Armii Czerwonej”. Wyglądali jak wielka hałastra rzezimieszków zebranych w jedno miejsce ze wszystkich stron świata, ale jednocześnie byli to świetni, zaprawieni w bojach wojny domowej kawalerzyści, gotowi przy tym na wszystko i niezwykle okrutni. Przypominali armię Czyngis-chana, szarańczę i jeźdźców apokalipsy w jednym. O tym, że nie jest to przesada, mieli się przekonać żołnierze polscy. Choć pierwsze zetknięcie się z kawalerią Budionnego nie zapowiadało jej przyszłych sukcesów.

31 maja Kozacy Budionnego próbowali z marszu zająć Lipowiec, ale zostali odparci. 2 czerwca polscy żołnierze w niespodziewanym kontrataku zdobyli dwa pociągi pancerne Konarmii – „Śmierć Dyrektoriatowi” i „Mikołaj Rudniew”. Po tej porażce Budionny zwołał naradę swego sztabu i zmienił chwilowo taktykę. Kawalerzyści otrzymali rozkaz spieszenia i uderzenia przy wsparciu broni maszynowej na polskie okopy. To przyniosło efekty – 5 czerwca Sowieci przełamali polskie linie pod Ozierną, Śnieżną. Kozacy Budionnego szybko wrócili do swej wypróbowanej taktyki, siejąc zamęt i zniszczenie na tyłach wycofujących się polskich oddziałów. Do 10 czerwca front powrócił na linię sprzed wyprawy kijowskiej, a Budionny wkroczył do Równego i zajął kwaterę główną Piłsudskiego, z której polski wódz kierował ofensywą kwietniową na Kijów. 5 czerwca był obchodzony odtąd jako jedno z oficjalnych świąt Armii Czerwonej ku czci „pierwszego zwycięstwa sowieckiej sztuki wojennej nad europejskim uzbrojeniem”. Niewątpliwie dowódcy Armii Czerwonej liczyli wówczas na kolejne i jeszcze większe święta i do sierpnia 1920 roku wiele na to wskazywało, że ich marzenia się spełnią. Na szczęście stało się inaczej.

Bibliografia:

Cz. Brzoza, Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918–1945), Kraków 2001
A. Czubiński, Historia Polski XX wieku, Poznań 2000
N. Davies, Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919–1920, Kraków 1997 

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Arcelin – cud, który może się zdarzyć tylko raz
 
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Umowa dla specjalistów z Grudziądza
Najnowsze Abramsy dla polskiej armii
Wielofunkcyjna koparka dla saperów
Olympus in Paris
Wojsko wraca do Gorzowa
Granice są po to, by je pokonywać
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
Turecki most nad Białą Lądecką
Ratownicy pod presją czasu
Kwalifikacja po raz szesnasty
Symulator w nowej odsłonie
Trump ogłasza złotą erę Ameryki
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
Najtrudniej utrzymać się na szczycie
Siedząc na krawędzi
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Żołnierze usuwają zniszczone przez wodę budynki
Generacje obok siebie
Morze ruin, na których wyrosło życie
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Starty na medal w short tracku, biegach narciarskich i snowboardzie
Bezpieczeństwo jest najważniejsze
Nie walczymy z powietrzem
Żołnierze WOT-u z Wrocławia u kombatantów z Armii Krajowej
Atak na cyberpoligonie
Bałtyk – kluczowy akwen dla NATO
Dziki zachód na wschodzie II RP
Rosja prowadzi przeciw Polsce wojnę informacyjną
„Popcorny” niemile widziane
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Rozgryźć Czarną Panterę
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Czworonożny żandarm w Paryżu
Kluczowy partner
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Rosomaki i Piranie
Lotnicy i Bayraktary z misją w Turcji
Na nowy rok – dodatek stażowy po nowemu
Mistrzyni Uniwersjady z „armii mistrzów”
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
To nie mogło się udać, ale…
Dzieci ze Stronia Śląskiego mają nowe przedszkole
Premier: bezpieczeństwo przede wszystkim!
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
Zawiszacy na ratunek
Szef MON-u spotkał się z wojskowymi dyplomatami
Zmiany w prawie 2025
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Żołnierze górą w głosowaniu na sportowca 2024 roku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
Wojsko potrzebuje lotnisk
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Polska w gotowości

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO