Polski przemysł obronny musi wykorzystać swoją szansę, gdyż za kilka lat mogą się zmienić unijne przepisy, które dziś umożliwiają ochronę rodzimej zbrojeniówki przed zagraniczną konkurencją. W Warszawie odbyła się debata na temat roli państwowych zakładów przemysłu obronnego dla bezpieczeństwa kraju. Zorganizowały ją Polska Grupa Zbrojeniowa i Super Express.
Do Pałacu Prymasowskiego, gdzie odbywała się debata, przyjechali m.in. wiceminister Bartosz Kownacki, który w MON odpowiada za zakupy sprzętu dla armii, Michał Jach, przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej, generał brygady Dariusz Łukowski, szef Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych RP, oraz Maciej Lew-Mirski, wiceprezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Dyskusję moderował Hubert Biskupski, zastępca redaktora naczelnego Super Expressu.
Wiceminister Kownacki podkreślał, że dzięki zaplanowanym na najbliższe lata, miliardowym zamówieniom, polska zbrojeniówka znalazła się komfortowej sytuacji. Dotyczy to szczególnie firm należących do skarbu państwa i skupionych w PGZ. Wiceszef MON ostrzegał jednak, że taka szansa na rozwój i skok technologiczny może się już nie powtórzyć. – Są w Unii Europejskiej bardzo silne tendencje do likwidacji wszelkich form protekcjonizmu państwa w dziedzinie zakupów obronnych. My i kilka innych państw zdecydowanie się temu sprzeciwiamy. Ale kto wie, czy za lat dziesięć, piętnaście takie trendy nie zdobędą akceptacji unijnej większości. Dlatego polskie firmy muszą wykorzystać szanse, które im teraz dajemy – podkreślał Kownacki.
Wiceminister pytany, czy wojsko zmieniło już system zakupów uzbrojenia, tak aby odbywały się sprawnie, a nie w procedurach trwających latami, przyznał, że w ostatnich latach były z tym duże problemy. Zapewnił jednak, że takie sytuacje nie będą się już zdarzać. – Niestety, bardzo często wybieraliśmy sobie wyimaginowany sprzęt, który nawet nie istniał na rynku – dodał.
Michał Jach, przewodniczący sejmowej komisji obrony, wskazywał na jeszcze jedno źródło problemów. Według niego błędem było powierzenie realizacji ogromnego programu modernizacji technicznej instytucjom wojskowym zupełnie do tego nieprzygotowanym. – One, zanim pojawił się PMT, były niewydolne, a po jego uchwaleniu zostały prawie całkowicie sparaliżowane nadmiarem spraw związanych z modernizacją – argumentował poseł.
Z kolei szef Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, generał brygady Dariusz Łukowski, zauważył, że w minionych latach dochodziło do nieprawidłowości w zakupach sprzętu i uzbrojenia. Jak mówił, bywało, że kontrakty, które powinny trafić do polskich podmiotów, były z niewiadomych przyczyn kierowane do firm zagranicznych. – Dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji, że na zamówienia, które powinny być udzielane w „trybie bezpieczeństwa państwa”, był organizowany przetarg otwarty dla podmiotów zagranicznych – mówił generał.
Szef instytucji odpowiedzialnej za utrzymanie sprawności używanego przez polskich żołnierzy uzbrojenia, podkreślał, że w interesie naszego bezpieczeństwa jest lokowanie jak największej ilości zamówień w polskim przemyśle. – W przypadku podmiotu zagranicznego zawsze jest ogromne ryzyko, że w razie wybuchu konfliktu zbrojnego będziemy mieć problem z wyegzekwowaniem od niego zobowiązań związanych z serwisem i naprawami uszkodzonego sprzętu – wyjaśniał.
Reprezentujący w czasie debaty rodzimą, państwową zbrojeniówkę, wiceprezes PGZ Maciej Lew-Mirski podkreślał, że przemysł obronny zdaje sobie sprawę zarówno z niepowtarzalności szans, jakie przed nim stoją, jak i wyzwań, jakie musi podjąć, aby im podołać. – Idziemy w kierunku racjonalnych zasad funkcjonowania, tak aby z możliwości PGZ korzystał nie tylko MON, nauka, lecz cała gospodarka – zapewniał wiceprezes zbrojeniowego holdingu.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze