„Linia naprzód” – padł rozkaz dowódcy i pluton ruszył. Mimo agresywnego ataku demonstrantów, utrzymał szyk. W amerykańskiej bazie Camp Bondsteel w Kosowie ćwiczą polscy żołnierze, którzy właśnie przejmują służbę na misji. Przez najbliższe pół roku będą patrolować rejon granicy z Serbią i pomagać lokalnym władzom utrzymać bezpieczeństwo.
Po półrocznej misji na Bałkanach do kraju wracają żołnierze z 23 Śląskiego Pułku Artylerii. Nowa, XXIX zmiana PKW KFOR będzie liczyła 228 wojskowych. W Kosowie spędzą najbliższych sześć miesięcy. Pierwsze dni upłynęły im na szkoleniach.
Żołnierze z 15 Gołdapskiego Pułku Przeciwlotniczego, Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim oraz 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej w Bydgoszczy poznali m.in. obowiązujące w bazie procedury i wysłuchali wykładu o sytuacji społeczno-politycznej w Kosowie. – Mam już zaplanowany pierwszy wyjazd do gminy Hanii i Elezit. To rejon, który będziemy patrolować. Chcę zobaczyć, jak mieszkańcy południowego Kosowa reagują na polski mundur – mówi porucznik Andrzej Roszak, szef sekcji łącznikowo-monitorującej. Podkreśla, że pozyskanie zaufania mieszkańców, ułatwi zdobywanie informacji o ewentualnych zagrożeniach.
Podczas pierwszych dni służby duży ruch panował w kilkunastu biurach polskiego kontyngentu, które ze względu na kształt pomieszczeń żołnierze nazywają żartobliwie „frytkami”. Swoje siedziby mają tu: dowódca, komórki sztabu, logistycy i łącznościowcy.
– Żołnierze, którzy wracają do kraju, przekazują sprzęt i opowiadają o swoich doświadczeniach tym, którzy właśnie rozpoczynają misję. Odbywają się też wspólne ćwiczenia, obserwują je amerykańscy instruktorzy, którzy oceniają poziom naszego wyszkolenia – mówi kapitan Mariusz Kózko, dowódca kompanii manewrowej XXIX zmiany.
Na pobliskim wzgórzu pluton żandarmerii z oddziału specjalnego z Mińska Mazowieckiego ćwiczył manewrowanie pododdziałem podczas tłumienia demonstracji. – Doskonaliliśmy umiejętności panowania nad tłumem, różne warianty takich zachowań ćwiczyliśmy na poligonie w Polsce – mówi podporucznik Krzysztof Sikorski, dowódca plutonu.
W ćwiczeniach pomagali im koledzy, którzy kończą służbę w Kosowie. Kilku z nich wcieliło się w rolę demonstrantów. Naprzeciw nich w zwartym szyku stanął oddział żandarmów, chroniły ich hełmy, ochraniacze i tarcze. „Linia naprzód” – padł rozkaz podporucznika Sikorskiego i pluton ruszył. Mimo agresywnego ataku demonstrantów, utrzymał szyk.
Podporucznik Tomasz Cieślak, który dowodził plutonem żandarmerii podczas XXVIII zmiany, opowiada o służbie w ciągu minionych sześciu miesięcy. Z bazy Camp Bondsteel wyjeżdżali na trzytygodniowe patrole na północy Kosowa przy granicy z Serbią. Na początku listopada, gdy pluton porucznika Cieślaka patrolował rejon, odbywała się pierwsza tura lokalnych wyborów. – Stacjonowaliśmy wtedy w pełnej gotowości w bazie Nothing Hill na północy, ale nie zostaliśmy wysłani do akcji – wspomina podporucznik Cieślak. Na początku grudnia w niektórych gminach na północy Kosowa odbędzie się druga tura głosowania. Jeśli dojdzie do incydentów między wrogo do siebie nastawionymi Serbami i Albańczykami, konieczna może się okazać interwencja polskich żołnierzy – już tych z XXIX zmiany.
90 procent mieszkańców Kosowa to Albańczycy, a siedem procent – Serbowie, którzy mieszkają głównie na północy. Tam też najczęściej dochodzi do incydentów na tle narodowościowym.
Polacy służą na misji NATO w Kosowie od 1999 roku. Wspomagają policję i straż graniczną, wspierają władze lokalne w utrzymywaniu porządku publicznego, patrolują tereny na granicy z Serbią.
autor zdjęć: Małgorzata Schwarzgruber
komentarze