Wiem, że każdy mówi: to moja jednostka jest najlepsza. Ale ja mam świadomość, że Formoza, w której spędziłem 13 lat, znajduje się wśród światowej czołówki. Wiem, że służyłem wśród najlepszych. Wiem też, że wysokie standardy naboru i szkolenia, jakie obowiązują w tej jednostce, sprawiają, że specjalsi z Konikami na mundurze wyjściowym to wyjątkowi ludzie i żołnierze – pisze kpt. Robert „Eddie” Pawłowski, były oficer Formozy, z okazji 38. rocznicy utworzenia jednostki morskich komandosów.
Dokładnie 38 lat temu szef Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego wydał rozkaz o utworzeniu Wydziału Płetwonurków (nazwa niejawna Wydział Działań Specjalnych). Jednak historia Formozy zaczęła się wcześniej, bo w 1974 roku. To wtedy z inicjatywy Oddziału Rozpoznania Sztabu Marynarki Wojennej, a szczególnie kmdr. Zygmunta Zawadzkiego, powstał Zespół Badawczy ds. Płetwonurków Morskich. Jego zadaniem było opracowanie koncepcji utworzenia Jednostki Specjalnej Płetwonurków Marynarki Wojennej. Na czele zespołu stanął kmdr Józef Rembasz, późniejszy pierwszy dowódca WDS.
Skąd pomysł utworzenia jednostki płetwonurków bojowych? Do tej pory ani przed 1939, ani po 1945 roku polska Marynarka Wojenna nie miała tego typu jednostki. Tymczasem współczesne pole walki wymagało, by w strukturach wojska byli żołnierze sił specjalnych zdolni operować na morzu i w strefie przybrzeżnej. Takie jednostki były już w armiach USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch czy ówczesnego RFN. Nic dziwnego, bo zalet posiadania takich sił było wiele. Oprócz możliwości przeprowadzenia rozpoznania i akcji dywersyjnych, świadomość, że nasza MW posiada ofensywne siły specjalne, zmuszałaby potencjalnego przeciwnika do wydzielania dodatkowych sił i środków w celu zabezpieczenia sił własnych przed tego typu działalnością.
Dzięki kilku zapaleńcom udało się w polskim wojsku utworzyć Jednostkę Specjalną Płetwonurków MW. Przez lata jednostka zmieniała swoje podporządkowanie i nazwy. W 2008 roku Morska Jednostka Działań Specjalnych została wyłączona ze struktur Marynarki Wojennej i podporządkowana dowódcy Wojsk Specjalnych. Trzy lata później zmieniła nazwę na Jednostka Wojskowa Formoza. W ten sposób nieoficjalna nazwa, pod którą znano jednostkę od lat, w końcu stała się jej nazwą pełnoprawną. W 1989 roku wprowadzono odznakę rozpoznawczą Formozy, popularnie zwaną Paskudą. Pięć lat później pojawiła się odznaka pułkowa, czyli Koniki. Pomysłodawcą obu projektów był kmdr por. Andrzej Szymański – trzeci w kolejności dowódca polskich płetwonurków bojowych.
Płetwonurkowie bojowi spod znaku Paskudy brali udział w misjach na Zatoce Perskiej i w Afganistanie. Grupy specjalne płetwonurków zabezpieczają także oficjalne wizyty najważniejszych osobistości – premierów, prezydentów, członków rodziny królewskiej czy dowódców Allied Forces Southern Europe (AFSOUTH). Wielokrotnie żołnierze jednostki brali udział w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych.
Współpracę z jednostkami specjalnymi NATO zapoczątkowała pierwsza wizyta operatorów US Navy SEALs w 1994 roku. Od tego czasu formoziaki wspólnie ćwiczyli lub współpracowali z najlepszymi jednostkami, takimi jak amerykańscy Navy SEALs, Army Special Forces (czyli Zielone Berety), jednostkami podległymi United States Air Force Special Operations Command czy agentami z NCIS, a także z brytyjskim SBS, niemiecką Kampfschwimmerkompanie, francuskimi Commando Hubert i Commando Jaubert oraz z Belgami, Portugalczykami, Hiszpanami, Holendrami. Formoza wielokrotnie współpracowała także z polskimi jednostkami wojskowymi, SPAP-ami i BOR-em.
Przez te wszystkie lata zmieniał się też charakter zadań, jakie Formoza mogła wykonywać. Właściwie to pozostawiano stare i dodawano nowe. Od typowo rozpoznawczo-dywersyjnych po walkę w bliskim kontakcie (CQB), uwalnianie zakładników, zatrzymywanie wyznaczonych osób, zatrzymywanie i sprawdzanie jednostek pływających. Pomimo długoletniego funkcjonowania o jednostce tak naprawdę oficjalnie niewiele było wiadomo przez ponad 30 lat istnienia. Jej istnienie było owiane tajemnicą, powstawało wiele plotek i niepotwierdzonych informacji. Co prawda, w 2003 roku przyznano, że płetwonurkowie z Formozy przebywają w rejonie Zatoki Perskiej, ale dopiero po podporządkowaniu jej pod Dowództwo Wojsk Specjalnych zaczęto częściej podawać do wiadomości publicznej informacje dotyczące Formozy, charakteru jej działań oraz wyposażenia.
Wiem, że każdy mówi: to moja jednostka jest najlepsza. Ale ja mam świadomość, że jednostka, w której spędziłem 13 lat, znajduje się wśród światowej czołówki. Wiem, że służyłem wśród najlepszych, wiem też, że i obecnie wysokie standardy naboru i szkolenia sprawiają, że specjalsi z Konikami na mundurze wyjściowym to wyjątkowi ludzie i żołnierze. Specjalsów z Formozy zawsze cechowała wszechstronność i nieprzerwane szukanie nowych rozwiązań czy wyzwań, upór w dążeniu do celu. Służba w Formozie była dla mnie nie tylko pracą, ale możliwością robienia tego, co mnie pasjonowało. Dostając się do Formozy, nie musiałem rezygnować też ze spraw związanych ze służbą na morzu, gdyż był to jeden z elementów codziennego toku służby. Prawda jest taka, że gdybym miał jeszcze raz wybierać, to wybrałbym tak samo.
Dzisiejsze święto jest ważne z dwóch powodów. Pierwszy to uczczenie 38. rocznicy powstania, drugi to spotkanie pokoleń. Służba w Marynarce Wojennej jest oparta na tradycjach. W Marynarce Wojennej RP z tradycją ma się do czynienia nie tylko od święta, ale i w codziennym toku. Zasady postępowania, Regulamin Służby na Okrętach MW, wszystko stworzono w oparciu o tradycje. Marynarze to ludzie silnie związani z tradycjami i Formoza nie odbiega od tego wzorca. W dniu święta jednostki spotyka się przeszłość z teraźniejszością, ci, którzy służą, spotykają się z tymi, którzy służyli. Pozwala to byłym płetwonurkom bojowym zachować kontakt z jednostką, a tym, którzy ich zastąpili, zetknąć się na żywo z historią jednostki, w jakiej służą.
komentarze