O reformie wojskowego szkolnictwa wyższego na Ukrainie oraz roli, jaką odgrywa w tym procesie Polska, pisze Magdalena Rochnowska, dyrektor Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej.
Ukraina od wielu lat robi wiele, żeby jej obywatele mogli cieszyć się podobnymi standardami życia, jak mieszkańcy Europy Zachodniej. Problem w tym, że jednocześnie robi tyle samo, żeby to opóźnić albo przenieść na bliżej nieznaną przyszłość. Z jednej strony bliska współpraca z należącą do NATO i Unii Europejskiej Polską, z drugiej – wciąż więziona Julia Tymoszenko. Z jednej strony silne parcie na Zachód, z drugiej – niewyobrażalna korupcja, sięgająca najwyższych szczebli państwa. Takich sprzeczności można znaleźć wiele. Sami Ukraińcy nie mają wątpliwości, że dobrze byłoby zostać członkiem Unii Europejskiej, ale niekoniecznie przystąpić do NATO. Za plecami przecież wielka Rosja wraz z kurkiem na sieciach przesyłowych gazu i ropy naftowej oraz możliwością szantażowania gwałtowną podwyżką cen. Jak doda się do tego jeszcze ogromne różnice między Ukraińcami ze wschodu, a tymi z okolic Lwowa, to nie ma się co dziwić, że ukraiński marsz ku zachodnioeuropejskim standardom to dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, a czasem nawet dwa „nazad”.
Zielonym światłem na drodze ku Zachodowi są działania podejmowane ostatnio przez kierownictwo resortu obrony Ukrainy. Przede wszystkim planuje się uzawodowienie wojska i znaczne zmniejszenie jego liczebności. Do niedawna ukraińska armia liczyła prawie 200 tysięcy żołnierzy, wkrótce jednak zostanie zmniejszona do – najprawdopodobniej – mniej niż 100 tysięcy. Zmiana struktur, integracja i konsolidacja wszystkiego i wszędzie – to hasła u nas bardzo dobrze znane, bo przecież kilka lat temu Polska sama przez to przechodziła.
Istotne zmiany zajdą w systemie wojskowego szkolnictwa wyższego. Dziś na Ukrainie jest niemal tyle samo wojskowych akademii, co w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych. Proces reformy tego szkolnictwa nie będzie łatwy. Minister obrony Ukrainy zwrócił się o pomoc w tej sprawie do NATO. Powstał specjalny „natowski” program edukacyjny. Kieruje nim gen. dyw. Bogusław Pacek, rektor Akademii Obrony Narodowej. Polska odgrywa w nim rolę lidera. W programie biorą udział także Słowacja, Czechy, Niemcy i Wielka Brytania. Inauguracja działań tego zespołu, z udziałem przedstawicieli ukraińskiego ministerstwa obrony oraz komendantów wszystkich ukraińskich uczelni, odbyła się 29 października 2013 roku w Kijowie w ambasadzie polskiej.
Program będzie realizowany przez najbliższe trzy lata w czterech miastach, w których znajdują się najważniejsze uczelnie wojskowe: w Charkowie (Uniwersytet Sił Powietrznych), Sewastopolu (Akademia Marynarki Wojennej), Lwowie (Szkoła Oficerska Wojsk Lądowych) i Kijowie (Uniwersytet Obrony Narodowej). Najpierw kadra kierownicza uczelni ukraińskich musi poznać systemu edukacyjny szkół wyższych w Polsce, Słowacji, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Jeszcze w tym roku odbędzie się czterotygodniowe szkolenie w poszczególnych ośrodkach akademickich.
Dodatkowo Akademia Obrony Narodowej w Warszawie będzie prowadziła zajęcia metodą ADL (na odległość). We wrześniu zostało przeszkolonych 12 osób, które będą na miejscu wspierać takie kształcenie. NATO podeszło do zadania poważnie. Pierwsze zajęcia prowadziło osobiście aż trzech generałów, komendanci akademii obrony z Polski i Słowacji oraz zastępca Niemieckiej Akademii Dowodzenia z Hamburga.
Czy ten wojskowo-edukacyjny marsz Ukrainy zakończy się powodzeniem? Wszystko zależy przede wszystkim od samych Ukraińców. Wiele wskazuje na ich dużą determinację. Ale przesadnym optymistom trzeba uświadomić, że już raz, na początku 2000 roku, Polska angażowała się w bardzo podobne działania. Warto ponadto wspomnieć, że w dniu inauguracji programu doszło do spotkania prezydentów Rosji i Ukrainy. I nie ma co liczyć na to, że Władimir Putin przekonywał prezydenta Janukowycza, że „natowski” program edukacyjny to dobry pomysł na przyszłość.
komentarze