Jak zagrać hymn państwowy, gdy wokół mróz, porywisty wiatr, a chodniki, po których maszeruje orkiestra są oblodzone? Zimą wojskowi muzycy często narażają swoje zdrowie, aby utwory, które grają, były wykonane na najwyższym poziomie. Ratują się spirytusem, który wlewają do swoich instrumentów.
– Wprawdzie zimą nie gramy często na zewnątrz, ale zdarzają się uroczystości, podczas których musimy pokonać złą pogodę i zagrać najlepiej jak potrafimy – mówi kpt. Marcin Ślązak, kapelmistrz Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego im. Józefa Wybickiego.
Według wydanej przez Ministra Obrony Narodowej instrukcji, orkiestry wojskowe mogą grać na zewnątrz pod warunkiem, że temperatura nie spadła poniżej 3 stopni Celsjusza poniżej zera. Pod uwagę bierze się również wilgotność powietrza oraz siłę wiatru, bo te czynniki nie tylko przyczyniają się do niszczenia instrumentów, ale przede wszystkim mogą być groźne dla zdrowia muzyków.
Najbardziej narażeni są wojskowi grający na instrumentach dętych. Muszą oni wdychać mroźne powietrze ustami, co często kończy się przeziębieniem. Innym niebezpieczeństwem są… ustniki. – Łatwo wyobrazić sobie, co stanie się, gdy ustami dotkniemy na mrozie metalowego ustnika. To tak jakby wilgotną dłonią dotknąć zmrożonej klamki – naskórek dłoni przymarza do klamki – opowiada kapelmistrz kpt. Ślązak.
Kapitan Ślązak, który jest w orkiestrze dyrygentem, opowiada o wypadku, w którym jeden z muzyków uszkodził delikatną skórę ust. Regenerowała się dwa tygodnie. – Tak długa przerwa w graniu to dla muzyka tragedia! – mówi.
Wojskowi, którzy grają na fletach, klarnetach czy saksofonach, narzekają na zesztywniałe z zimna dłonie, a przecież od ich sprawności zależy właściwe wykonanie utworu. Przy ujemnych temperaturach drętwieją też mięśnie twarzy i usta.
Jak w takim razie muzycy radzą sobie z zimową aurą? Aby instrumenty nie zamarzały, wlewa się do nich odrobinę spirytusu. Jego opary spowalniają zamarzanie np. tłoków. – To nie jest doskonała metoda, bo spirytus niszczy instrumenty, rozszczelniając ich elementy, a jego opary są mimowolnie wdychane przez muzyków – mówi kapelmistrz.
Podczas mrozów wojskowi muzycy mogą też włożyć specjalne rękawiczki bez palców, ale – co zgodnie potwierdzają – nie wyglądają one najlepiej. – No cóż, nie ma dobrego sposobu na komfortowe granie na mrozie. Tu zawsze jest coś kosztem czegoś – mówi kpt. Marcin Ślązak.
Postronny słuchacz zwykle nie zauważa, że dana melodia brzmi nieco inaczej niż zwykle, jednak dla muzyków z wojskowych orkiestr to bardzo kłopotliwa sytuacja, bo zagrożona jest ich dobra opinia. Może się przecież zdarzyć, że zagraniczny gość, który przyjechał do Polski z wizytą, usłyszy hymn swojego kraju zagrany w zupełnie innej intonacji. Jeszcze gorzej wojskowi muzycy czują się, gdy z powodu trzaskającego mrozu nie są w stanie dokończyć utworu. Wówczas muszą odtworzyć zaplanowany utwór z płyty, a orkiestra wojskowa jest jedynie elementem asysty honorowej. – Jesteśmy tym bardzo zakłopotani, ale takie wyjście to niestety zło konieczne – mówi kpt. Marcin Ślązak i dodaje: – Może warto przyjąć rozwiązania, jakie obowiązują w innych armiach. Na przykład w Niemczech i w USA muzycy nie próbują nawet grać, gdy temperatura spada poniżej zera.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze