Myślę, że nie przesadzę, twierdząc, że większość polskich żołnierzy jest od lat mocno rozgoryczona tym, jak nas postrzegają cywile. Dużo się mówi bowiem o przywilejach, ale już znacznie mniej o wyrzeczeniach i konsekwencjach służby. Co z tego, że narzekamy na ten „zmasowany atak”. Szanse zaistnienia naszego protestu w szerszej świadomości były dotychczas mizerne.
Szczególnie nieprzychylne opinie pojawiają się przy okazji debaty nad systemem emerytalnym służb mundurowych i informacji o działaniach żołnierzy poza granicami kraju. Dowiadujemy się, że dla społeczeństwa jesteśmy darmozjadami, potencjalnymi 35-letnimi emerytami, ale też gestapowcami, najemnikami. Nierzadko zdarzały się też wpisy życzące żołnierzom śmierci.
Można na to odpowiadać, że służba niesie ze sobą wyrzeczenia, obciążenia zdrowotne dla żołnierza. Stąd i inne niż u większości społeczeństwa wymagania kwalifikujące do niej, ale i inne warunki odejścia na emeryturę. Można też mówić o konsekwencjach udziału w operacjach bojowych – odniesionych ranach i dolegliwościach psychicznych. Można wreszcie przypomnieć, że wcale kokosów nie zarabiamy, na podwyżkę uposażeń czekaliśmy kilka lat. Ale czy kogoś to jakoś specjalnie zainteresuje? Powtarzać może warto, ale nie wróżę zasadniczej zmiany w myśleniu o wojsku.
Bo najlepiej bronią się fakty. W myśl łacińskiej sentencji „słowa uczą, przykłady pociągają”. Oto przykłady. Autorzy kłamliwych i obraźliwych wpisów w Internecie pod adresem żołnierzy nie są już bezkarni. Do sądu wpłynął wniosek o ukaranie pierwszej takiej osoby. Nasz czołowy koszykarz Marcin Gortat odwiedził żołnierzy w Afganistanie i w kraju. Poleciał, bo chciał podziękować za ich służbę. Lepiej jest też w wojskowej legislacji. Ustawa o weteranach gwarantuje im szeroką pomoc państwa. A jej świadczenie na pewno ułatwi otwarte właśnie nowe skrzydło 22 Wojskowego Szpitala Rehabilitacyjno-Uzdrowiskowego w Ciechocinku. Przy okazji zorganizowano aukcję na rzecz weteranów.
Tu chciałbym się zatrzymać, aby podkreślić wielkoduszność nie tylko kupujących, ale i przekazujących przedmioty na licytację.
Szczególne wrażenie robi zaangażowanie młodych ludzi ze szkół plastycznych. Wiem od dyrektora takiej placówki z Warszawy, że przekazywano prace naprawdę wartościowe artystycznie i materialnie. Jak przy tym podkreślał, uczniowie chcieli pomóc poszkodowanym na misjach, choć nierzadko ich poglądy skrajnie różniły się od tych, które gloryfikują militaryzację.
Choć więc daleko nam do postawy, jaką wobec swojej armii mają Amerykanie, to te różne fakty pokazują, że społeczeństwo coraz lepiej rozumie sprawy wojska. Świadczą też o pewnym poczuciu odpowiedzialności za tych, którzy narażają życie, by spać spokojnie mogli inni. Tak sobie marzę: może medialne nagłośnienie takich działań i postaw zmieni na dobre stosunek cywili do polskich żołnierzy.
komentarze