Dla miłośników gór to szczególne wyróżnienie, potwierdzające stopień ich wspinaczkowych umiejętności. Przyznawane jest wyłącznie po przejściu kwalifikacji – dwuetapowego sprawdzianu w jednostce wojskowej i w górach. W tym roku o brązową Wojskową Odznakę Górską 21 Brygady Strzelców Podhalańskich walczyło w Bieszczadach niemal 400 osób. Z czym musieli się zmierzyć chętni?
Kwalifikacja, której przejście gwarantuje otrzymanie Wojskowej Odznaki Górskiej, składa się z dwóch etapów. Ich poziom trudności zależy od stopnia odznaki. Pierwszy – brązowy – wymaga podstawowych umiejętności wspinaczkowych. – Wymagamy znajomości wiązania podstawowych węzłów, zjazdu na linie za pomocą przyrządów zjazdowych, jumarowania, czyli wchodzenia pod górę za pomocą węzłów zaciskowych, oraz wspinaczki na tzw. wędkę, czyli z górną asekuracją – mówi chor. Jacek Waśko, żołnierz 1 Batalionu Strzelców Podhalańskich, współorganizator kwalifikacji. – Droga wspinaczkowa jest oceniana na cztery w skali krakowskiej. Dla porównania, turystyczne wspinanie się na Kasprowy Wierch ma trudność na poziomie dwa – wyjaśnia podoficer. Wszystkie zadania oceniają instruktorzy – doświadczeni we wspinaczce żołnierze, którzy biorą pod uwagę czas oraz to, czy udało się wykonać zadanie. Ci, którym się powiodło, przechodzą do następnego etapu – marszu po Bieszczadach.
Jego trasa ma 33 km i biegnie z Cisnej, przez górę Smerek, przełęcz Orłowicza, górę Rocha, aż po zejście do Brzegów Górnych. Czas na jej pokonanie to zaledwie lub aż 10 godzin. – Wiem, że wydaje się, iż te 33 km to znowu nie tak dużo dla osób, które kochają wspinaczkę, ale to pozory. Trasa jest wymagająca, daje popalić, zwłaszcza że na plecach przez cały czas niesie się 16-kilogramowy plecak. – podkreśla chor. Waśko. To jeden z warunków ukończenia marszu, a instruktorzy przynajmniej trzy razy sprawdzają wagę plecaka – na starcie, w środku trasy i na mecie. Maszerujących śmiałków po drodze nie czekają za to żadne zadania, marsz po prostu sprawdza ich kondycję. A z tą bywa różnie. – Bieszczady mają opinię łagodnych, niewielkich pagórków, ale zapewniam, że łatwo się tu szybko „wypompować” z całej energii – mówi jeden z instruktorów. Wiele osób nie kończy tego etapu.
W tegorocznej edycji wzięły udział 384 osoby, wśród nich żołnierze z Polski, w tym żołnierze dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, USA i Wielkiej Brytanii oraz cywile – miłośnicy wspinaczki górskiej. Kwalifikację ukończyło jednak już tylko 279 osób. – Prawda jest taka, że najczęściej brakowało im kondycji – podsumowuje chor. Waśko i podaje kilka wskazówek, jak przygotować się do kolejnej edycji. – Trzeba się nauczyć dobrze zakładać plecak. Często widzę świetne i bardzo drogie plecaki, ale założone tak, że zamiast pomagać – stają się ciężarem dla osób, które je noszą. Trzeba dobrze wyregulować szelki i pas biodrowy, który właściwie „niesie” plecak. Źle wyregulowany sprawia, że dźwigamy cały jego ciężar, a kontuzje pojawiają się bardzo szybko – dodaje podoficer. Potem ten plecak trzeba spakować i przyjechać w góry. – Pochodzić z tymi kilogramami na plecach, poczuć, co to znaczy górska wędrówka – mówi instruktor. Zwraca również uwagę, że niezmiernie ważne jest mentalne podejście do marszu. – Jestem zdania, że w 90 procentach idzie nasza głowa, reszta to nogi. Warto więc popracować nad motywacją – zaznacza żołnierz.
Kwalifikacja na brązową odznakę jest najłatwiejsza. Kolejne dwie – na srebrną i złotą Wojskową Odznakę Górską 21 BSP– wymagają już dużych umiejętności. – Aby otrzymać srebrną, trzeba zaliczyć jumarowanie na czas, wspinaczkę z dolną asekuracją i zakładanie stanowisk zjazdowych oraz przejść 80-kilometrową trasę marszu – wyjaśnia chor. Waśko. Złotą odznakę natomiast otrzymują osoby, które wykażą się wiedzą i znajomością ratownictwa wysokogórskiego. – Wśród zadań mamy m.in. uwalnianie poszkodowanego na czas. Marsz odbywa się zimą i przechodzi się go na nartach skiturowych szlakiem czerwonym o długości 80 km. Na tym etapie mamy już takich zawodników, że na listę obowiązkowych elementów wprowadziliśmy dwa noclegi, bo czasami oni mogliby iść i iść – śmieje się chor. Waśko. Złotą Odznakę Górską posiadają m.in. instruktorzy kwalifikacji, którzy prowadzą ją od siedmiu lat. – Ja jestem związany z tym wydarzeniem niemal od samego początku, współpracowałem m.in. z Januszem Paziewskim, który był twórcą pomysłu na odznakę. Od roku jest na emeryturze, ale zapewniam, że i dziś pokonałbym te trasy szybciej niż niejeden młody – mówi chorąży.
Co sprawia, że tak wielu ludzi staje do walki o odznakę? – Może chodzi o to, że nie można jej zdobyć inaczej? Nie można kupić na aukcji charytatywnej, nie przyznajemy jej honorowo, nie dajemy na pamiątkę. Po prostu musisz przejść trasę, by ją nosić – tłumaczy Jacek Waśko. Idei przyznawania odznak towarzyszy góralski hart ducha. Instruktor wspomina upartych zawodników, którzy nie poddawali się w walce o metę. – W tym roku po raz trzeci wystartował pewien mężczyzna w wieku 57 lat. Pamiętam go sprzed kilku lat, kiedy ważył nieco ponad normę i nie dał rady przejść trasy. A teraz przyjechał szczuplejszy o ponad 30 kg i na mecie był pół godziny przed czasem – opowiada chor. Waśko i zamyśla się na chwilę. – Ludzie na starcie nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka na trasie. A co dla nich znaczy pokonanie tych wszystkich trudności, to widać na mecie, kiedy niektórzy zwyczajnie płaczą. Nie wiem, czy ze wzruszenia, czy z wysiłku, jaki włożyli, by się tu znaleźć – dodaje żołnierz.
Wzór odznaki nawiązuje do symbolu Szkoły Wysokogórskiej z 1920 roku, czyli motywu parzenicy góralskiej i szarotki alpejskiej. Pierwsza kwalifikacja odbyła się w 2015 roku. Nawiązywała do tradycji Harnasia, odznaki typu sprawnościowego. Był to jednak znak nieformalny, nie było też jasnych kryteriów, za co można było go otrzymać. Przez to symbol stracił na znaczeniu i po prostu zniknął. Chor. Paziewski wspólnie z kolegą z jednostki kpt. Szczepanem Pietraszkiem postanowili więc przywrócić tę tradycję i rozpoczęli prace nad nowym wzorem odznaki. Żołnierze stworzyli regulamin, zasady kwalifikacji i sposób przyznawania wyróżnienia. Projekt graficzny opracował mjr rez. Artur Surmacz, były oficer 21 Brygady Strzelców Podhalańskich. W pierwszej kwalifikacji na brązową Wojskową Odznakę Górską wzięło udział 87 żołnierzy, a ukończyło ją 79 podhalańczyków.
autor zdjęć: st. szer. Arkadiusz Czernicki
komentarze