Miał być innowacyjny, a jednocześnie prosty w obsłudze i tani w produkcji. I taki właśnie jest „Neogobius-1”. Morski bezzałogowiec, opracowany przez kpt. mar. Przemysława Chrabąszcza i Karola Szumachera, studenta Akademii Marynarki Wojennej, jest jednym z dronów nagrodzonych w konkursie Ministerstwa Obrony Narodowej.
„Neogobius-1” jest efektem współpracy kpt. mar. Przemysława Chrabąszcza, wykładowcy Akademii Marynarki Wojennej i Karola Szumachera, studenta mechatroniki z Wydziału Mechaniczno-Elektrycznego AMW. Morski bezzałogowiec powstał w ramach konkursu MON na opracowanie koncepcji i realizację projektu bezzałogowego systemu powietrznego (BSP) lub bezzałogowego systemu morskiego (BSM) do zastosowań związanych z obronnością i bezpieczeństwem państwa. Konstrukcja zdobyła pierwsze miejsce w kategorii dronów operacyjno-rozpoznawczych.
Twórcy „Neogobius-1” chcieli, by ich bezzałogowiec był przede wszystkim prosty w obsłudze, tani w produkcji i zaprojektowany jako sprzęt morski. – Na realizację projektu mieliśmy 50 tys. zł. Tymczasem urządzenia wykorzystywane na morzu są bardzo drogie. Na przykład sonar może kosztować nawet milion złotych – opowiada kpt. mar. Przemysław Chrabąszcz.
Ale nie tylko finanse ograniczały konstruktorów z AMW. Organizatorzy konkursu chcieli, by – w pierwszym etapie – opisać koncepcję drona na zaledwie sześciu stronach. – Ze swojego amatorskiego doświadczenia wiem, że zwykle zajmuje to nawet kilkadziesiąt stron. Było to więc dla nas spore wyzwanie – mówi oficer. Ostatecznie konstruktorom udało się przedstawić pomysł i plan jego realizacji w określonym limicie stron.
Film: Paweł Sobkowicz / ZbrojnaTV
Twórcy drona założyli też, że ich dron ma być bardzo stabilny na morzu. A osiągnąć ten cel nie było łatwo. – Zdecydowaliśmy się na zbudowanie katamaranu z nisko położonym środkiem ciężkości – mówi Chrabąszcz.
Projekt przeszedł do drugiego etapu. – I tu zaczęły się schody – śmieje się wykładowca Akademii Marynarki Wojennej. Pracy było bardzo dużo i nie sprzyjała jej sytuacja epidemiologiczna w kraju. Na początku nie było możliwości pracy wspólnej, więc konstruktorzy musieli podzielić zadania. Ostatecznie kpt. mar. Chrabąszcz zajmował się kadłubem i podsystemem energetycznym, a Szumacher – systemami elektronicznymi. – Cieszyliśmy się, gdy termin oddania prac przesunięto o dwa miesiące, do 31 lipca – przyznaje wykładowca. A Karol Szumacher, student gdyńskiej akademii, dodaje: – Pracowaliśmy po 12 godzin dziennie. To był bardzo wyczerpujący czas – ocenia.
W końcu powstała szczelna konstrukcja katamaranu z głębokim kilem i ruchomymi pędnikami, która jest przystosowana do pływania na akwenach wodnych przy lekkich wiatrach i zafalowaniach. – Dzięki swojemu uciągowi, bez straty prędkości dron może być wykorzystywany w misjach ratunkowych. Ale nie tylko, bo poradzi sobie również z transportowaniem ładunków wybuchowych do portów nieprzyjaciela – wyjaśnia Karol Szumacher.
„Neogobiusa” obsługuje dwóch niezależnych operatorów – pilot i operator podsystemu funkcyjnego, np. modułu kamery termowizyjnej, czy echosondy, którzy mogą pracować oddzielnie – jeden w centrum dowodzenia, drugi w rejonie działań drona. Jak długo może to trwać? – Jeśli weźmiemy pod uwagę pracę ekonomiczną, to 10, maksymalnie 12 godzin. Przy tzw. pracach szybkich, czyli gdy dron porusza się z prędkością 2,1 m/s, będą to maksymalnie 4 godziny pracy – informuje Szumacher.
Nagrodzony w konkursie MON-u bezzałogowiec jest bardzo niski, a jego maszt obserwacyjny ma około metra. – Dzięki temu widzimy co dzieje się powyżej fal, a inne jednostki mogą nas nie dostrzec – mówi Szumacher.
Wykładowca i jego student podkreślają, że udało im się skonstruować uniwersalną platformę, która może spełniać wiele zadań w zależności od tego, co zostanie na niej zamontowane. Jeśli będzie to sonar, dron może wykonywać np. zadania dotyczące badania dna akwenu. – Chcieliśmy także aby BSM mógł transportować pirotechnikę, paczki dla rozbitków – suchy prowiant czy kamizelki ratunkowe. Niestety na realizację tego pomysłu nie starczyło już czasu – przyznaje Karol Szumacher.
Sprzęt jest gotowy do użycia. – Nie chcieliśmy zaprezentować urządzenia, które nie spełnia postawionych przed nim wymagań. Ale do specjalistycznego wykorzystania, jak każdy prototyp, należy je jeszcze dostosować. W charakterze holownika, obserwatora wizyjnego czy nosiciela sprzętu, bezzałogowca można użyć już teraz – zapewnia kpt. mar. Chrabąszcz.
Czy bezzałogowiec trafi do seryjnej produkcji? – Nie mam pojęcia. Startując w konkursie, zrzekliśmy się praw autorskich na rzecz MON-u. Jeśli więc ktoś będzie chciał uruchomić seryjną produkcję, zwróci się bezpośrednio do ministerstwa obrony – mówi kpt. mar. Przemysław Chrabąszcz.
autor zdjęć: AMW, Paweł Sobkowicz
komentarze